„Brat” – Powierzchowny portret zniszczonego potencjału | Recenzja | 50. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

filmawka.pl 1 miesiąc temu

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni czas zacząć, a co za tym idzie, nie można tego zrobić inaczej niż filmem z Konkursu Głównego. Brat w reżyserii Macieja Sobieszczańskiego jest bowiem jednym z 16 obrazów, wyłonionych do pojedynku o główną nagrodę. Historia 14-letniego Dawida, który, wraz z młodszym bratem i matką, próbującą odciąć się od przebywającego za kratami męża, porwała na tyle, żeby do Konkursu Głównego trafić. Mam jednak wrażenie, iż walka o Złotego Lwa jest zdecydowanie poza jego zasięgiem.

Kino polskie już od wielu lat, by nie powiedzieć dekad, upodobało sobie tworzenie obrazów brudnych, ciężkich i pesymistycznych, portretujących patologię dziejącą się za zasłoną czterech ścian. zwykle tego typu historie opowiadają o dysfunkcyjnych rodzinach lub innych komórkach społecznych. Nie inaczej jest w tym przypadku. Dawida poznajemy przecież w momencie, kiedy krzycząc przez na wpół otwarte okno próbuje porozumieć się ze swoim ojcem, który odsiaduje swój kilkuletni wyrok. Matka zabroniła synom odwiedzać ojca, co, jak zakładamy, jest dla ich dobra. Chłopcy nie do końca to rozumieją i w połączeniu z koniecznością wychowywania się bez drugiego rodzica skutkuje to u nich buntem wobec zasad, i być może, sami przez to przejmują niektóre cechy taty. Obserwujemy to już na samym początku, kiedy to Dawid nie jest w stanie kontrolować swojej agresji i wybuchowości, co widać w sposobie, w jaki „zajął się” chłopakiem, który podarł albę jego brata.

fot. „Brat”/ materiały prasowe Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Widać to również w innych aspektach. Dawida nieustannie trzyma się kolor czerwony symbol silnych emocji, w tym przypadku wybuchowości i agresji. Jest on widoczny na koszulce, bluzie, a choćby w takich detalach jak kolor worka, w którym trzyma swoje rzeczy, czy zakrętce mleka, która jest nieustannie stawiana obok niego podczas wspólnych śniadań. gwałtownie się okazuje, iż te cechy charakteru wiążą go z ojcem w scenach, w których pojawia się brat ojca, ten kolor również się przejawia. Z kolei młodszy brat Dawida, Michał, opatulony jest w kolor niebieski. Być może tak jawne granie kontrastem, jak i widoczną symboliką kolorów, nie jest zbyt subtelne czy wyszukane, ale ostatecznie działa na korzyść filmu. Michała poznajemy jako tego cichszego, na pozór niegroźnego brata. Sprawia wręcz takie wrażenie, iż słowa ojca „zaopiekuj się młodszym bratem” zyskują faktyczny ciężar i poczucie misji.

Do pewnego momentu, tak silne eksponowanie kontrastu opartego na kolorach i tak płytkie operowanie dychotomią między braćmi było podczas seansu dosyć męczące. Jednak z czasem, kiedy obserwujemy rozwój Dawida i jego próby uzyskania stypendium, przejmuje on dominantę kolorystyczną Michała. Z kolei w tym samym czasie portret młodszego brata zaczyna się coraz bardziej komplikować. Przestaje on być tak niewinny jak wydawało się to wcześniej oraz, co jeszcze istotniejsze, nim również zaczynają targać silne emocje. Dzięki temu stopniowo obserwujemy przetasowanie kolorów między braćmi Michała zaczyna trzymać się czerwony, a Dawida niebieski. Co więcej, ta zamiana kolorystyczna jest również podyktowana pojawieniem się postaci trzeciej Konrada, trenera Dawida. To dzięki niemu chłopak zaczyna się zmieniać i rozwijać. Od razu widać, iż spośród wszystkich dorosłych, to właśnie jemu Dawid ufa najbardziej. Trener staje się źródłem zmiany dominanty kolorystycznej braci, oraz co za tym idzie, w scenariuszu pełni funkcję katalizatora konfliktu między braćmi, czy szerzej, między członkami rodziny. I to właśnie dzięki temu, do pewnego momentu nużące i płytkie, operowanie warstwą kolorystyczną zyskuje na znaczeniu i ostatecznie bardzo dobrze pracuje w filmie.

fot. „Brat”/ materiały prasowe Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Występy dziecięcych aktorów również trzeba zaliczyć jako ewidentny plus. Zarówno Filip Wiłkomirski, jak i Tytus Szymczuk, wnoszą do swoich postaci naturalność i wiarygodność, której często brakuje dziecięcym aktorom. Maciej Sobieszczański w Bracie udowadnia, iż potrafi świetnie poprowadzić młodych aktorów, by ci dali przekonywujące występy zamiast, jak to często bywa, by wybijali widzów z zaangażowania się w historię prezentowaną na ekranie. Zresztą pozostali aktorzy, z Agnieszką Grochowską na czele, dostarczają, choćby jeżeli nie wybitne, to solidne kreacje.

Niestety, mocne strony giną w gąszczu problemów, które uniemożliwiają pełne docenienie filmu. Największym z nich jest montaż. Brat cierpi na liczne, źle dobrane przeskoki czasowe i tonalne, problemy z tempem i miejscami niepotrzebne dłużyzny. Sceny trenowania i zawodów judo, które z jednej strony świetnie działają jako narzędzie scenariuszowe, pozwalające oddać stany emocjonalne i wewnętrzne konflikty Dawida bez użycia słów, z drugiej strony nie sprawdzają się wizualnie. Nadmiernie chaotyczna, pseudodokumentalna kamera i niemalże całkowity brak montażu w tych scenach, daje odwrotny efekt od zamierzonego. Zamiast autentyczności, przyziemności, otrzymujemy słabo zrealizowane sceny sportowe.

Zresztą cały zamysł formy w tym filmie jest męczący. Twórcy postawili na dokumentalny, klaustrofobiczny styl z częstym użyciem shaky cam i zbliżeń, co ma oddać chaos i stłamszenie bohaterów. O ile na ogół lubię i doceniam takie środki wyrazu, o tyle w Bracie następuje tego jawne nadużycie. W pierwszym akcie shaky cam jest używane prawie nieustannie, co sprawia, iż ten zabieg, zamiast wzmacniać efekt, traci swoją moc i staje się irytującą manierą. Szkoda, iż w cieplejszych, bardziej optymistycznych scenach nie zdecydowano się na kontrastowe podejście, aby podkreślić ich wyjątkowość.

Scenariusz w wielu momentach jest kliszowy. Brat powiela schematy znane z kina portretującego dysfunkcyjne komórki społeczne a la Smarzowski, odhaczając wszystkie punkty tego typu produkcji. Przez to, co miało być autentycznym portretem rodziny w kryzysie, staje się wręcz przerysowaną, nienaturalną stylizacją. Jest to o tyle rażące, ponieważ sam punkt wyjścia, w którym pozornie dobrze funkcjonująca rodzina (w końcu chłopcom niczego nie brakuje, począwszy od ubrań, na hulajnodze elektrycznej kończąc) pod powłoką skrywa dużo więcej pęknięć, niż mogłoby się wydawać, jest świetny. Wątki, takie jak relacja z koleżanką z klasy, są porzucone, co świadczy o braku spójności w narracji.

fot. „Brat”/ materiały prasowe Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Brat głośno deklaruje, iż jest portretem braci, ale w głębi duszy chce być czymś więcej – studium polskiej rodziny, która na pozór radzi sobie nieźle, a w rzeczywistości jest pogrążona w wielu kryzysach. Ta podwójna ambicja prowadzi do wielu problemów, a największym jest relacja matki z trenerem. Choć to świetny pomysł na papierze, w filmie ta relacja jest absolutnie żadna. To nie tylko problem niewiarygodnej chemii między bohaterami, ale przede wszystkim zmarnowany potencjał. Postać matki, która mogła być istotną częścią całej tej opowieści, została zepchnięta do roli cienia. Jej emocje, motywacje i cała historia pozostają szczątkowe i niewykorzystane. To jeden z wielu przykładów, gdzie scenariusz niedomaga. Owszem, bracia mają być w centrum historii, ale, o czym świadczy żonglowanie perspektywą i fokalizacją w niektórych fragmentach filmu, Brat chciał opowiedzieć o rodzinie, a nie tylko skupić się na jej wycinku.

Po seansie Brata można odnieść wrażenie, iż film krąży wokół tych samych, wyeksploatowanych motywów, co wiele innych polskich produkcji. To również doskonały przykład na to, jak dobre intencje mogą zostać zatracone w procesie realizacji. Mimo świetnych ról dziecięcych i sprawnego wątku judo, ostatecznie film nie jest w stanie udźwignąć ciężaru, który sam sobie narzucił. Kiepski montaż, męcząca forma i kliszowy scenariusz sprawiają, iż to, co miało być wiarygodnym portretem rodziny, staje się jedynie jej powierzchownym i kliszowym obrazem. To bolesny widok, bo potencjał na stworzenie czegoś naprawdę wartościowego był tu ogromny.

korekta: Krzysztof Kurdziej


Tekst powstał w ramach współpracy partnerskiej z Festiwalem Polskich Filmów Fabularnych.

Idź do oryginalnego materiału