Pierwsza wystawa oparta na współpracy polsko-belgijskiej w MNW konfrontuje dwóch znaczących artystów przełomu XIX i XX w.
„Czarny karnawał” trwa. Muzeum Narodowe w Warszawie prezentuje prace dwóch uznanych malarzy: Belga – Jamesa Ensora, i Polaka – Witolda Wojtkiewicza. Nie wiem, czy artyści się znali, czy mieli świadomość, co ten drugi tworzy. Żyli jednak w tym samym czasie, na przełomie XIX i XX w., i podążali zbliżoną ścieżką. Przeobrażali malarstwo, odwodząc je od obrazowania tego, co w realnym świecie można zobaczyć, na rzecz własnych wizji czy nierealistycznych wizerunków człowieka.
Ensor nakładał swoim postaciom maski, co u kuratorów wystawy zrodziło skojarzenie ze specyficzną karnawałową maskaradą. Jej wymowa jest mroczna, czarna. Nie tylko dlatego, iż bohaterowie obrazów Wojtkiewicza najczęściej są koszmarni i wynaturzeni, a u Ensora są nimi choćby ludzkie szkielety. Określenie „czarny karnawał” w sztuce łączy się z nieuchronnością śmierci, z przemijaniem i zarazem traktowaniem życia jako zwykłego widowiska. Niekoniecznie miłego i sensownego. Obrazowano je często właśnie przez bajkowe, senne czy surrealistyczne wizje.
Twórcy, których prace dane jest nam teraz oglądać w MNW, zaliczani są do europejskiej czołówki malarstwa nowoczesnego. James Ensor (1860-1949) jest chlubą Belgii i jednym z największych jej malarzy tego okresu. Uważa się go za kreatora ekspresjonizmu i symbolizmu.
Witold Wojtkiewicz (1879-1909) również jest łączony z tymi dwoma nurtami, ale nade wszystko określa się go jako prekursora surrealizmu. Choć niektórzy fachowcy uznają go za jednego z najważniejszych polskich malarzy XX w., jego nazwisko nie jest u nas zbyt dobrze znane. Dla wielu prawdziwym odkryciem staje się dopiero dzisiaj.
Na przełomie tamtych stuleci sztuka rozwijała się w poszukiwaniu nowych form wyrazu, głównie dla odzwierciedlenia coraz wnikliwszego spojrzenia na naturę człowieka, które dawała nauka, np. w dziedzinie zgłębiania podświadomości.
Jaka jest prawda o naszej egzystencji i jak ją pokazać?
Wojtkiewicz musiał mieć krytyczne nastawienie do życia, nie tylko z racji młodości i fascynacji nowymi trendami. Jako 25-letni ilustrator i autor humorystycznych tekstów współpracował w Warszawie z prasą codzienną i tygodniową, pełną ostrych spostrzeżeń i śmiałych opisów nieciekawej codzienności. Później, w Krakowie, wciągnął się w środowisko artystyczne w otoczeniu słynnego Zielonego Balonika, kabaretu znanego z przewrotności i sarkazmu. W tym klimacie młody twórca malował swoje najgłośniejsze obrazy.
W „Cyrku wariatów” prezentowanym w tej chwili na wystawie w MNW wpatrujemy się w ospałych ludzi o wynaturzonych twarzach, niemrawo wykonujących jakieś bezsensowne czynności. Nietrudno dostrzec w tym kpinę z codzienności, pustki egzystencji i ludzkiej tępoty. Niedaleko tych dzieł lokują się – spostrzegam – współczesne prace Jerzego Dudy-Gracza. Wojtkiewicz, jak się okazuje, stworzył ten styl 100 lat wcześniej. Popaprana fizjonomia staje się nagle jakąś opowieścią o człowieku i jego wnętrzu, bardziej prawdziwą i głęboką
Czarny karnawał. Ensor/Wojtkiewicz
Muzeum Narodowe w Warszawie
do 11 stycznia 2026
Post Blask czarnego karnawału pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.




