Dziś pierwszy raz posłuchałem "Huty" w koło Macieju, a to przy okazji wizyty na Ślunsku i spacerku między Wełnowcem a Siemianowicami (a w zasadzie między Siemcami a gorolską Czeladzią, ale już mniejsza o to). I powiem, iż bardzo zatrybiła. Tak jak ktoś tam wyżej pisał - Nihil wbił klin między "za łatwe" a "za trudne", sklecając coś nieoczywistego i wymykającego się, tak iż nie dziwię się, iż wielu rozdziawiło japy i nie za bardzo wiedziało, co o tym rzec. Wgryza się ten materiał w łeb i choć nie będzie to raczej płyta pierwszego wyboru, gdy mam ochotę na Furię - pomysł, który udać się nie powinien, został zrealizowany z przytupem.
I tylko Huty Laury żal. Myślałem, iż jeszcze podrepczę po tych inspirujących ponoć ruinkach, ale nie zdążyłem - teren ogrodzony, koparki usuwają gruz.
Statystyki: autor: kataton88 — 16 min. temu