Każdy fan speed metalu i thrash metalu nie może pominąć nowego wydawnictwa od amerykańskiego Black Denim Rage, który nosi tytuł "Chaos Of War". 30 października album został wydany nakładem Witches brew i jest to świetnie skrojony miks heavy metalu, speed metalu i thrash metalu, a wszystko wykreowane na wzór lat 80. Dużo tutaj starego exciter, razor, coś z Vulture, coś z wczesnego running wild. Każdy kto kocha szybkość, dynamikę, przebojowość i chwytliwe melodie to znajdzie to na nowym krążku Black Denim Rage.
Zachwycali na debiucie i tutaj dalej zachwycają. Mają pomysł na siebie, a przede wszystkim umiejętności, które pozwalają im się wybić i trafić do szerszego grona słuchaczy. Okładka nie wiele zdradza i raczej jakoś nie zapada w pamięci. Zresztą ta z debiutu też daleka była od ideału. Brzmienie takie typowe dla płyt z kręgu speed/thrash metalu. Dodaje agresywności i klimatu lat 80 czy 90. Motorem napędowym grupy jest wokalista i zarazem gitarzysta James Balcazar. Jego głos jest specyficzny, taki surowy i nieokiełznany. To za jego sprawą czuć ten klimat speed metalu lat 80. Idealnie współgra z partiami gitarowymi i rozpędzoną sekcją rytmiczną. Nie ma tutaj niczego odkrywczego, ale słucha się muzyki Black Denim rage z dużą przyjemnością i niczym wehikuł czasu przenosi nas do złotych lat 80. Za partie gitarowe odpowiada duet Balcazar/Sanders i tutaj panowie stawiają na melodyjność, szybkość i zadziorność. To mocny atut tej płyty i jest czym się zachwycać.
Materiał zwarty i treściwy. Można delektować się znakomitym riffem w otwierającym "Chaos Of War", który jest kwintesencją speed/thrash metalu. Co za pokaz mocy i talentu. Heavy metalowo robi się w prostym i nieco punkowym "Street metal Violence". Kolejny szybki i agresywny kawałek. Ach ta praca gitar w przebojowym "Executor's Reign" i słychać wpływy Exciter czy takich grup jak Slayer, czy Metallica. Prawdziwa jazda bez trzymanki. Dalej znajdziemy nieco bardziej techniczny "troops of hate", który jest jednym z najlepszych kawałków na płycie. Oldscholowy riff dostajemy też w "selected to die". Najdłuższy na płycie to "Hero's Journey" i wygrywa za sprawą klimatu i złożonej formuły. Na koniec przebojowy "Legacy", który sieje zniszczenie od samego wejścia. Piękne zwieńczenie tego udanego albumu.
Black Denim rage rośnie w siłę i umacnia swoją pozycję na speed metalowym rynku. Znają się na rzeczy i potrafią zmajstrować przemyślany i przebojowy materiał, który zostaje jeszcze na długo z słuchaczem, choćby kiedy cichnie muzyka w głośnikach. Niby nic oryginalnego nie grają, jest wtórne i oklepane, jednak robią to na tyle umiejętnie iż ta muzyka dostarcza sporo frajdy. Tego trzeba posłuchać.
Ocena: 9/10