"Znachora" w te święta wielkanocne również będzie można obejrzeć w telewizji. Emisję kultowego filmu zaplanowano w Lany Poniedziałek 21 kwietnia. Hit z Jerzym Bińczyckim rozpocznie się o 13:25 na antenie TVP1. Kilka godzin wcześniej, bo o 10:40 "wypuści" go także kanał Stopklatka.
Bez względu na to, czy zna się tę historię na pamięć, czy ogląda ją po raz pierwszy – trudno przejść obojętnie obok losów Rafała Wilczura, wybitnego chirurga, który w dramatycznych okolicznościach traci pamięć, tożsamość i wszystko, co kochał. Jako tytułowy znachor leczy biednych mieszkańców prowincji, nieświadomy swojej przeszłości, aż los znów splata jego ścieżki z córką i dawnym życiem.
Film z 1982 roku to druga ekranizacja powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza – pierwsza, z 1937 roku, była przedwojennym przebojem, ale to właśnie wersja Hoffmana z Jerzym Bińczyckim w roli głównej na stałe wpisała się w kanon polskiego kina.
Bińczycki wcale nie chciał zagrać w "Znachorze". Przekonała go ta wiadomość
Dodajmy, iż aktor wolał grywać w teatrach, niż występować przed kamerą. Czuł, iż wcześniejsza rola Bogumiła Niechcica w filmie "Noce i dnie" zaszufladkowała go. Kiedy więc usłyszał, iż Hoffman chce obsadzić go w dużej roli, nie chciał się podjąć tego zadania.
– Ojciec nie chciał być postrzegany wyłącznie z perspektywy jednej czy dwóch ról. Uciekał od stereotypów, chciał odskoczyć, robić inne rzeczy, grać zupełnie inne postacie – opowiadał po latach jego syn Jan Bińczycki w rozmowie z WP. Ponadto w tamtym okresie ukochana żona aktora była w ciąży.
Co w końcu przekonało Bińczyckiego, iż zgodził się wystąpić w "Znachorze"? Jerzy Hoffman ujawnił, iż wysłał do aktora list, w którym napisał (cytowany przez gazetę.pl): "Bez Ciebie tego filmu nie będzie. Ty się urodziłeś do tej roli". Te słowa miały przekonać go do zmiany decyzji.