To przebodźcowanie ma oczywiście pewne zalety: każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jak na arabskim suku, handlarze pomysłów i idei głośno zachwalają swój towar, od odurzających przypraw po latające dywany. Niestety, zwiedzającym Biennale przyda się też umiejętność scrollowania portali społecznościowych: rzut oka i dalej, i dalej… Jeden z komentujących zauważył, iż gdyby poświęcić na przygotowane tu wystawy i prezentacje dwa pełne dni, od rana do wieczora, to na obejrzenie każdej z nich i tak musiałoby wystarczyć około minuty. Biennale to jednak nie Allegro ani Facebook i ponad obfitą ofertę ważniejsza wydaje się odpowiedź na pytanie: co z tego bogactwa wynika? Czy da się zauważyć jakieś trendy, dominujące idee, najważniejsze kierunki rozwoju?
Zaczyna się od mocnego i, co ciekawe, bardziej emocjonalnego niż badawczego uderzenia. W pierwszej wielkiej sali umieszczono parę tuzinów klimatyzatorów. Pracują wytrwale, ciągną energię, ale nie dają rady – wszędzie panuje nieznośny upał i zaduch. Kolejna sala jest adekwatnie suplementem do diagnozy.