Chcecie bajki? Oto bajka!
Budynek, w którym znajduje się biblioteka im. Braci Gillerów w Opatówku ma niezwykłą historię. Opowieść o niej mogła by być początkiem bajki i na przykład zaczynała by się tak:
Gdzieś daleko, albo niedaleko, zależy za jakimi górami i lasami się mieszka, znajduje się miasteczko, w starych księgach Opatovią zwane. Tam, przy samej drodze stoi niezwykły budynek z czerwonej cegły. Nie sposób go przeoczyć, ma wspaniałe drzwi i okna ostrym łukiem zakończone, a przede wszystkim cztery wieżyczki, niczym w średniowiecznym zamku, dlatego „domkiem gotyckim” go zwano.

fot. archiwum Gminnej Biblioteki Publicznej im. Braci Gillerów w Opatówku
Tak naprawdę, to nikt nie wie z jakiego powodu go zbudowano. Może to był pomysł generała, który został księciem. Generał książę nazywał się Zajączek herbu Świnka i władał tamtejszymi dobrami. Miał on wielką władzę i mógł zbudować co tylko sobie wymyślił. Może domek ten był kaprysem jego pięknej żony Aleksandry, która zwano królową lodu, bo żyła w chłodzie, i choćby będąc starą młodo wyglądała. Miała ona wielką moc a generał książę Zajączek herbu Świnka spełniał wiele jej zachcianek, gdy zechciała żelaznego mostu to taki w Opatovi stoi do dziś.
Do czego domek z wieżyczkami miał posłużyć wiedział na pewno senator Funduklej. Mógłby on również wyjaśnić dlaczego, za jego czasów „domek gotycki” – „Cukiernią” nazywano, ale nie zostawił, żadnego listu na ten temat. Cukiernia to bardzo dziwna, tym bardziej, iż wytwórnia cukierków, powstała tu chyba ze sto lat później. Produkowano tu irysy i krówki, w cukierni tej mieszkał jeszcze pan doktor Mąka… ale to już zupełnie inna historia.
Teraz jest tu biblioteka mieszkają w niej książki i niech sobie tu żyją razem długo i szczęśliwie.
Choć wszystko brzmi jak bajka, to jest najszczerszą prawdą…
Generał Zajączek i królowa lodu
Historia Opatówka z łaciny Opatovia lub Opatovecum sięga czasów średniowiecza, kiedy dobra te stanowiły część włości biskupich. Ale dla opowieści o bibliotece najważniejsze są czasy generała Józefa Zajączka, którego życiorys może służyć studiowaniu historii Europy przełomu XVIII I XIX wieku. Dlatego kilka słów o nim i jego pięknej żonie.

Portret generała Józefa Zajączka, fot. archiwum Gminnej Biblioteki Publicznej im. Braci Gillerów w Opatówku
Nazwisko generał Józefa Zajączka znajduje się na Łuku Tryumfalnym w Paryżu. Brał on udział z wyprawie napoleońskiej do Egiptu, szedł z wielką armią Napoleona na Moskwę. Wrócił z niej…choć bez nogi, którą utracił w bitwie pod Berezyną. To właśnie Napoleon uczynił go generałem i w uznaniu zasług darował mu dobra ziemskie w Kaliskiem, między innymi Opatówek.
Po klęsce Napoleona, generałowi wiodło się jeszcze lepiej. Został namiestnikiem Królestwa Polskiego, a car Aleksander w uznaniu jego zasług nadał mu tytuł książęcy. Ot, historia Polski i Europy, i kariera Zajączka skaczącego od cesarza do cara – spektakularna.
Życie osobiste miał Józef Zajączek znacznie bardziej stabilne. W wieku trzydziestu paru lat poznał słynącą z urody Aleksandrę de Pernet. Zakochał się i nic nie było w stanie powstrzymać go przed ożenkiem, choćby to, iż była mężatką i matką dziewięcioletniego syna. Przeszkoda okazał się banalna. Zajączek udał się do Rzymu, i postarał się o unieważnienie ślubu kościelnego pięknej Aleksandry. Uzyskawszy go, para pobrała się i spędziła razem czterdzieści lat życia.
Aleksandra de Pernet słynęła w całej Europie z urody i to urody, którą utrzymywała do późnej starości. O tym fakcie rozpisywano przez lata i nie były to czcze pochlebstwa. Przypisywano jej głośny romans, który miała mieć w wieku lat sześćdziesięciu z dwudziestoparoletnim Wojciechem Grzymałą. Balzak zachwycał się jej młodzieńczością dając jej trzydzieści pięć lat, choć była już w tym czasie wiekową damą. Wygląd ten zawdzięczała najpewniej genom, ale oczywiście nie tylko. Codziennie jeździła konno i robiła dziesięciokilometrowy spacer. Znana również była z jedzenia wyłącznie zimnych potraw, sypiania w zimnych sypialniach i brania zimnych kąpieli. W związku z tym nazywana królową lodu.

Portret Aleksandry de Pernet, fot. archiwum Gminnej Biblioteki Publicznej im. Braci Gillerów w Opatówku
I choć zachwycająca urodą Aleksandra mogła sprawiać starzejącemu się mężowi bez nogi sporo kłopotów to uchodzili oni za małżeństwo udane. Generał spełniał zachcianki żony i rzeczywiście gdy zapragnęła „most żelazny” to taki most jest do dziś w Opatówku.
Wiadomo jednak z korespondencji, jaką prowadził ze swoimi rządcami, iż w sprawach finansowych nie raz prosił o dyskrecję by zataić własne wydatki przed żoną, bo generał Józef Zajączek był przede wszystkim świetnym zarządcą swoich dóbr. Za jego czasów Opatówek rozkwitał wzorcowo. W mieście pobudowano wiele budynków murowanych. To jemu przypisuje się budowę „domku gotyckiego”.



Cukiernia
Niestety nie znamy przeznaczenia „domku gotyckiego” zwanego „Cukiernią”. Wiadomo, iż w późniejszym okresie mieściła się tu szkoła, przedszkole, mieszkali ludzie. Jedną z tragicznych postaci, mieszkańców „domku gotyckiego” jest doktor Kazimierz Siwiński, który został tu aresztowany przez gestapo i zginął w masowej egzekucji. W okresie PRL-u nieremontowany budynek niszczał do czasów gdy za sprawą środków unijnych i samorządowych zadbano o jego remont. I dziś znajduje się tu wspaniała i piękna biblioteka.
O bibliotekę w „Cukierni” zapytam Małgorzatę Matysiak, dyrektorkę biblioteki im. Braci Gillerów w Opatówku
Joanna Jodełka: Wszystkiego co wiem o Opatówku dowiedziałam się z książki Jadwigi Miluśkiej-Stasiak „Z dziejów Opatówka” Opatówek ma naprawdę niesamowite szczęście. To jedno z najpiękniej spisanych i wydanych dziejów miasta jakie miałam w ręku. Ponad pięćset stron, i każda z pięknymi zdjęciami, rycinami, fotografiami i innymi archiwaliami, dosłownie na każdej stronie. Autorką jest również bibliotekarka…
Małgorzata Matysiak: Tak, pani Jadwiga Miluśka-Stasiak to była, wieloletnia dyrektor biblioteki w Opatówku. Jej pasją jest historia regionu. Wiele lat zbierała materiały do napisania tej książki, która rzeczywiście jest doskonałą publikacją. Recenzenci i prof. Krzysztof Walczak, który stoi na czele Kaliskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (wydawcy książki) wspomniał na promocji, iż żadne miasteczko tej wielkości co Opatówek na pewno nie doczekało się jeszcze takiej publikacji, iż jest to książka fachowa, mogłaby być pracą doktorską, a jednocześnie czyta się ją z taką lekkością. Piękna publikacja.
JJ: Pełna zgoda. Czy mieszkańcy lub historycy mają pomysł dlaczego budynek ten nosi taką słodką nazwę – Cukiernia, lub Cukierenka?
MM: Odpowiedzi na to pytanie wciąż nam brakuje. Długo nie byliśmy pewni, kto stoi za pomysłem budowy „Cukierni”, aż do czasu odnalezienia w archiwum listu, w którym gen. Zajączek instruuje Józefa Radoszewskiego – męża swojej bratanicy, jak ma wyglądać nasza „Cukierenka”.

Portret Stefana Gillera, fot. archiwum Gminnej Biblioteki Publicznej im. Braci Gillerów w Opatówku
Nieznane jest przeznaczenie budynku, ale prof. Józef Śmiałowski przymierzał się do teorii, iż gen. Zajączek mógł zaplanować urządzenie w jej wnętrzu składnicę swoich pamiątek narodowych. Prawdopodobnie domek stał się miejscem spotkań zamożnych mieszkańców majątku i ich gości. Źródło, w którym po raz pierwszy napotykamy tę nazwę, to spis szynków w miejscowości Opatówek z 1844 r. czyli 20 lat po budowie.
Do utrwalenia się nazwy „Cukiernia” do czasów współczesnych przyczyniła się niewątpliwie działająca tam przed rokiem 1939 fabryka cukierków „irysów”, jednakże nie to jest genezą tej nazwy.
JJ: Biblioteka nosi imię Braci Gillerów Stefana i Agatona. Kto wpadł na pomysł by uczcić tych znakomitych mieszkańców miasta?
MM: To niezwykłe postacie. Zapisali się oni w historii literatury i historii Polski II poł. XIX wieku. Stefan był poetą i cenionym pedagogiem, Agaton działaczem politycznym więzionym i zesłanym na Syberię. Oba życiorysy niezwykłe, odsyłam na strony biblioteki i do biblioteki. W czasie kiedy choćby nie marzyłam o pracy w naszej bibliotece, bo w 1999 r., staraniem Jadwigi Miluśkiej-Stasiak przy okazji jubileuszu 50-lecia biblioteki, odbyła się uroczysta sesja Rady Gminy poświęcona kulturze w gminie. Wówczas to biblioteka otrzymała imię Braci Gillerów.
JJ: Jakie były początki od pomysłu lokalizacji nowej biblioteki w domku gotyckim do przeniesienia się w te historyczne progi?
MM: Jak to początki…nie było łatwo. Dziś z pokorą przyznaję, iż nie do końca byłam przekonana, iż to dobry pomysł, aby przenosić tam naszą bibliotekę.

Portret Agatona Gillera, fot. archiwum Gminnej Biblioteki Publicznej im. Braci Gillerów w Opatówku
Marzyła mi się przestrzeń, nowy obiekt, ale serce i lokalny patriotyzm podpowiadały – „działajmy, trzeba ratować naszą „Cukierenkę”. Szczególnie skoncentrowany na rewitalizację budynku z przeznaczeniem na siedzibę biblioteki był burmistrz Sebastian Wardęcki, któremu dziś możemy dziękować za przekonanie nas do tego pomysłu.
JJ: Jakie są plany na przyszłość. Przydałoby się rozbudować, zagarnąć dziedziniec…
MM: Planów mam co niemiara, czasami dostaję od nich migreny i irytuje się, iż choć mamy pięknie i klimatycznie, to ciasnota coraz bardziej daje się we znaki. Bardzo dotkliwy dla nas jest brak pomieszczenia na przysłowiowe klamoty. Nie mamy gdzie się podziać z wieloma potrzebnymi rzeczami, a uroda naszej biblioteki i jej przestrzeń nie pozwalają na jakieś „stawianie po kątach” sztalpowanych krzeseł, sztalug, donic etc. Kończy się nam też miejsce na półkach i nie ma już opcji na dostawianie nowych regałów. Rozbudowa jest konieczna i mamy na nią miejsce. Możliwe, iż choćby nie trzeba będzie adaptować dziedzińca, bo jest piękny i w czasie wiosenno-letnim sporo się na nim dzieje. Jednakże żeby ruszyć z planami na rozbudowę musi zadziałać wiele czynników na raz.
Grunt, iż zespół biblioteki jest wspaniały, to grupa kompetentnych i życzliwych pasjonatów. Bez takich ludzi to choćby najlepsze przestrzenie będą tylko przestrzeniami. Tak, bo atmosferę naszej biblioteki tworzymy przede wszystkim MY bibliotekarze i nasi czytelnicy.


