Bez wyjścia

twojacena.pl 2 godzin temu

Na drugim roku studiów Krzysztof zakochał się w ślicznej blondynce Justynie, która była z równoległej grupy. Jej delikatny rumieniec na policzkach i ciepłe spojrzenie dużych szarych oczu nie dawały mu spokoju. Ale na jednej z imprez studenckich w końcu się lepiej poznali zaprosił ją do tańca.

„Świetnie tańczysz” powiedział, a Justyna wybuchnęła śmiechem.

„Co w tym trudnego? Po prostu ruszaj się szybciej i już” odpowiedziała, uśmiechając się i tańcząc z radością.

Od tego wieczora zaczęli się spotykać. Ich burzliwy romans zakończył się ślubem. Mieszkali w akademiku, oboje byli studentami, ale jakoś sobie radzili dostali wspólny pokój. niedługo pojawiło się w nim łóżeczko dziecięce. Justyna była w ciąży.

„Krzysiu, jak my skończymy studia, kiedy urodzi się syn? Jedno maleńkie pomieszczenie… Może powinnam wziąć urlop dziekański? Szkoda tylko, iż wtedy ty skończysz przede mną.”

„Jestka, nie martw się na zapas. Jak przyjdzie nasz synek, to się zorganizujemy. Nie jesteśmy pierwsi ani ostatni w takiej sytuacji. Inni studenci też mają dzieci i jakoś dają radę. Bartek z mojej grupy ma choćby bliźniaki, a nie rzuca nauki” mówił mąż.

Nadszedł czas i Justyna urodziła ślicznego chłopca, Maćka. Krzysztof z żoną nie mogli się nim nacieszyć w ich rodzinie pojawił się zupełnie nowy człowieczek. Oczywiście, na początku było ciężko, ale mieli szczęście. Może Maćkuś był wyjątkowo spokojnym dzieckiem, może po prostu taki się urodził, ale nie sprawiał problemów, pozwalał młodym rodzicom wyspać się i nie płakał bez powodu.

Chodzili na zajęcia na zmiany, przygotowywali się do egzaminów. Justyna jakoś obyła się bez urlopu. Gdy syn chorował, przyjeżdżała jej mama z pobliskiej wsi i pomagała pilnowała dziecka, podawała leki.

„Córko, może zabierzemy Maćka do nas na wieś?” proponowała matka, ale odmawiali.

„Nie, mamo, jakoś damy radę. Jak będzie trzeba, znowu cię wezwiemy.”

I tak Krzysztof z Justyną skończyli studia. Wydawało się, iż trudności powinny scementować ich małżeństwo, ale nie wyszło. Justyna dostała w spadku po babci mieszkanie, zaczęli pracować i żyć już na swoim. Maciek chodził do przedszkola.

Kiedy zaczęły się problemy, Krzysztof nie mógł zrozumieć dlaczego. Justyna stała się zimna, coraz trudniej im się było porozumieć. Mężczyzna zaczął się zastanawiać:

„Czy naprawdę się kochaliśmy, kiedy braliśmy ślub jako młodzi ludzie, czy tylko wzięliśmy sympatię za miłość? A może teraz trzymamy się razem tylko przez dziecko? Chcę ocalić rodzinę, choćby dla syna. Ale doszliśmy do momentu, w którym łączy nas tylko miłość do Maćka i poczucie odpowiedzialności.”

Nie wiedział, co myśli Justyna. A ona po prostu zakochała się w innym tak bardzo, iż była gotowa porzucić męża. Ale odejść z synem nie miała gdzie, to przecież jej mieszkanie. Jej nowy wybranek, Tomek, nie miał własnego lokum. Pewnego dnia żona oświadczyła:

„Krzysztofie, musimy się rozwieść. Kocham innego mężczyznę, a do ciebie mam tylko szacunek jako do ojca Maćka. Tak dłużej być nie może.”

„Nie jestem gotowy na takie zmiany w życiu” odpowiedział zaskoczony. „A co z Maćkiem? Pomyślałaś o nim?”

„Cały czas myślę tylko o nim i uważam, iż tak będzie lepiej.”

„Lepiej? Żeby syna wychowywał obcy facet, a nie ja, jego ojciec? O czym ty mówisz, Justyna?” oburzył się.

„Nasz syn rośnie i niedługo wszystko zrozumie. Ile jeszcze możemy udawać szczęśliwą rodzinę?” spokojnie odpowiedziała.

„Ale mamy normalną rodzinę! Oboje kochamy syna!”

„Kochamy syna, ale już nie siebie nawzajem. A to znaczy, iż coś jest nie tak” powiedziała ze smutkiem.

Krzysztof wiedział, iż ma rację rozumiał to rozsądkiem, ale nie sercem. Zdawał sobie sprawę, iż żona po rozwodzie chce zatrzymać syna przy sobie. A dla niego to była nie do zniesienia. Kochał Maćka ponad wszystko. Choć wiedział, iż Justyna jest wspaniałą matką. Nie zgadzał się na rozwód:

„Nie chcę, żeby Maciek miał nowego tatusia.”

„Krzysiu, jakiego nowego? Ty zawsze będziesz jego ojcem. Rozwodzisz się ze mną, nie z synem. Z dziećmi się nie rozwodzi” tłumaczyła.

Krzysztof wybuchnął:

„Oczywiście, z dziećmi się nie rozwodzi, to prawda. Ale już nie będę mu czytał bajek na dobranoc, nie ułożymy razem puzzli, nie sprawdzę zadań, gdy pójdzie do szkoły. Co to za ojciec na odległość? jeżeli chcesz ułożyć sobie życie z kimś innym, to wiedz, iż nie oddam ci syna!” wykrzyczał i wybiegł z mieszkania, by ochłonąć.

Szedł ulicami, próbując zebrać myśli i uspokoić się:

„I co ja zrobię? Groziłem żonie, iż nie oddam syna, ale każdy sąd stanie po jej stronie. Justyna jest dobrą matką, ma swoje mieszkanie, dobrą pracę. Czy mam prawo odbierać sześcioletniemu chłopcu matkę?”

Błąkał się po mieście do późna, ale nie znalazł rozwiązania. Jedyna opcja nie zgadzać się na rozwód. Przekonać żonę, iż powinni zostać razem dla dobra syna. choćby zgodziłby się na wzajemną wolność, byle tylko Maćkuś miał wrażenie pełnej rodziny. Gdy dorośnie, sam zrozumie. Postanowił porozmawiać z Justyną.

„Krzysiu, co ty wygadujesz? Jak to sobie wyobrażasz? Że będę mieszkać z tobą, kochać Tomka, spotykać się z nim i udawać idealną rodzinę?” zapytała.

„Nie możesz mi zabrać Maćka! On mnie też potrzebuje, oboje jesteśmy mu potrzebni” upierał się.

„To, iż nie będziemy razem, nie znaczy, iż któryś z nas będzie go mniej kochał” stanowczo odpowiedziała Justyna.

Ona już podjęła decyzję i nie zamierzała jej zmieniać. Wiedziała, iż syn zostanie z nią, mąż musi po prostu odejść. Ale Krzysztof się uparł. Nie rozumiał, jak to będzie wyglądało prawnie, ale nie zamierzał rezygnować z syna ani zgadzać się na rozwód. Justyna zaczęła się denerwować. Żadne argumenty nie trafiały do męża. W końcu poszedł do znajomego adwokata. Ten wyjaśnił mu sytuację.

„Możesz nie

Idź do oryginalnego materiału