Bez wyjścia

tygodnikprzeglad.pl 3 miesięcy temu

Zacząłem pisać swój „Alfabet polifoniczny” z rozpaczy, gdyż po wydaniu opowiadań „Bilet do nieistnienia” nie miałem pomysłu na nową książkę, a to zawsze dramat pisarza. Artysta buduje poczucie własnej wartości na swojej twórczości. A tu nagle nic. Na szczęście w tej biedzie litery alfabetu poprowadziły mnie po zakamarkach ułomnej pamięci, a przecież znałem tylu znanych ludzi, szedłem literami jak po schodach, wędrowałem nie tylko z osobami, ale też z pojęciami i zdarzeniami. Jest choćby hasło „Pamięć”, gdzie zwierzam się, iż jej nie mam. Ten brak bardzo utrudnił mi życie. Ale przezornie pisałem od dziecka dziennik, dziesięć lat temu zastąpiłem go blogiem. Mam także liczne listy, czasami od wielkich. Mój alfabet jest polifoniczny (świetny pomysł na tytuł Wieśka Uchańskiego, wydawcy), bo gram na różnych instrumentach, cytuję swój dziennik, wlepiam fragmenty listów, jest sporo autobiograficznych wierszy. Niektóre hasła są niewielkie, inne długie, te długie zwykle dotyczą wielkich, jak choćby Giedroycia, Herberta, Miłosza, Mrożka, Szymborskiej. Piszę o tych, których znałem i podglądałem. Jako pisarz i felietonista dający od kilkudziesięciu lat świadectwo swoim czasom nauczyłem się sztuki podglądania. I choćby się nie wstydzę, iż jestem tu recydywistą.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Post Bez wyjścia pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.

Idź do oryginalnego materiału