Dzieciaki wypatrują pierwszej gwiazdki, a dorośli krzątają się w kuchni, by wszystko tego wieczoru było idealne. Potem łamiemy się opłatkiem, życząc sobie zawsze zdrowia i szczęścia, bo przecież „zdrowie najważniejsze”. Wszystko musi być jak każe tradycja, tak jak robili to wcześ niej dziadkowie i pradziadkowie. Celebrytom zdarzało się w przeszłości opowiadać, iż u nich zamiast polskiego karpia w każdej postaci ląduje na wigilijnym stole egzotyczne sushi, ale dziś już raczej nikt się z takimi deklaracjami nie wychyla. Gwiazdy chwalą się raczej przepychem świątecznych dekoracji i wielkością choinki, którą postawiły w swoich wielkich, gwiazdorskich domach. Była modelka, a dziś jurorka „The Voice of Poland” już ma świąteczne drzewko. Magdalena Mielcarz mieszka na co dzień w Stanach Zjednoczonych i przyznaje, iż gdyby nie Halloween, już w środku lata ubierałaby choinkę. Jej wpis i zdjęcia opublikowane w mediach społecznościowych wywołały niezłe zamieszanie w sieci, trafiły do portali internetowych i zyskały wiele komentarzy. Chyba właśnie o to chodziło, bo była modelka wydaje właśnie swoją pierwszą świąteczną piosenkę i takie zainteresowanie fanów, a także mediów bardzo jej się teraz przyda. Ubranie choinki już drugiego listopada to była doskonale zaplanowana promocja nowego singla.
Od kilkunastu lat Polacy nie wyobrażają sobie Gwiazdki bez amerykańskiego hitu filmowego „Kevin sam w domu”. To za sprawą tej produkcji grający tytułową rolę Macaulay Culkin (44 l.) stał się prawdziwą gwiazdą. I za sprawą tej produkcji Polsat w wigilijną noc co roku notował rekordy oglądalności. Film o przygodach chłopca, którego rodzina w roztargnieniu zostawia samego w domu, podczas gdy reszta udaje się na wakacje do Francji, stał się w Polsce jak kolejna wigilijna potrawa. Pod żadnym pozorem nie może go zabraknąć w świątecznym menu. Tak było przez lata, wyrosło dorosłe już prawie pokolenie nieznające Bożego Narodzenia bez Kevina. Dlatego gdy w listopadzie 2010 roku stacja ogłosiła, iż w Wigilię Kevina nie będzie, protest (!) w tej sprawie podpisało aż pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Zamiast na jesieni – jak pierwotnie planowano – film pojawił się na antenie zgodnie z „nową, świecką tradycją”, czyli 24 grudnia. W tym roku władze stacji nie pytały już nikogo o zdanie, nie zdradziły też wcześniej planów programowych. Film wyemitowano znienacka w październikowe popołudnie i na razie nie słychać nic, by miał pojawić się – tak jak zawsze – w święta, choć co roku gromadził przed ekranami cztery miliony Polaków. To znaczy, iż w niemal co trzecim polskim domu ktoś oglądał kultowego Kevina.
Królują też polskie produkcje
Tak jak nie ma świąt bez przygód tego małego amerykańskiego rozrabiaki, tak już trzynaście lat nie ma przedświątecznej gorączki bez wizyty w kinie na „Listach do M”. Polska produkcja z 2011 roku doczekała się kontynuacji i w tym roku na ekranach naszych kin jest już szósty film z tej serii. Tym razem z podtytułem „Pożegnania i powroty”. Autorzy znów opowiadają nam historię znanych z poprzednich odcinków bohaterów, ale pojawiają się też postacie nowe lub dawno niewidziane. Twórcy zjawili się niedawno na uroczystej warszawskiej premierze. Agnieszka Dygant (51 l.) wpisała się w świąteczny nastrój i zachwyciła na czerwonym dywanie śnieżnobiałą kreacją, którą uzupełniał puchaty szal. Wszyscy stwierdzili zgodnie, iż aktorka wygląda fantastycznie, a zakręcone w fale długie, ciemne włosy dodały jej hollywoodzkiego sznytu. Tomasz Karolak (53 l.) zaprezentował się w tradycyjnej czerni, podobnie jak Piotr Adamczyk (52 l.). Ciekawe, czy się umówili, czy mają może tego samego stylistę? Maciej Stuhr (49 l.) dla odmiany zaprezentował znacznie bardziej swobodny wizerunek. Aktor przyszedł na premierę w dżinsach, podkoszulku z charakterystycznym logo grupy Rolling Stones i narzuconej na to skórzanej kurtce. Może uznał, iż skoro w filmie wciela się w prezentera radiowego, to tak ubrany pozostanie najbardziej „w roli”.
Twórcy najnowszej wersji „Listów” już mogą czuć się, jakby znaleźli pod choinką najwspanialszy prezent. Ich film pobił polski rekord otwarcia – to znaczy, iż w pierwszy weekend po premierze obejrzało go niemal pół miliona ludzi. W kolejnych dniach ten wynik się podwoił. Świąteczna, ciepła i pogodna opowieść podbija znów serca Polaków. Łatwo utożsamić się nam z perypetiami bohaterów, których tak jak w poprzednich filmach tej serii spotykamy, gdy gorączkowo szykują się do Wigilii. Od takich bożonarodzeniowych opowieści nie oczekujemy wyrafinowania, stawiania filozoficznych pytań i szukania na nie odpowiedzi. One są raczej jak ciepły koc i kubek gorącej, pachnącej przyprawami herbaty. Otulają i przynoszą natychmiastowe poczucie ciepła, a może choćby szczęścia. A iż niekiedy zakręci się nam choćby w oku łezka? Tak ma być, święta zawsze przecież wywołują też trochę wzruszenia.