Bez tchu – recenzja serialu. Za mało lekarzy, za dużo pacjentów

popkulturowcy.pl 2 tygodni temu

Ten rok zdecydowanie należy do seriali o tematyce medycznej. Oprócz nowych sezonów Grey’s Anatomy czy The Good Doctor do sieci trafił hiszpański dramat Bez tchu. Serial skupia się na treściach, które raczej nie znajdują miejsca w wyżej wymienionych produkcjach. Bez tchu pokazuje, jak tragiczna jest sytuacja publicznej służby zdrowia.

Bez tchu to hiszpański dramat medyczny, który opowiada historię lekarzy i rezydentów publicznego szpitala w Walencji. Pracują w zabójczym tempie, bez wytchnienia i odpoczynku. Personelu jest za mało, jak na takie tłumy pacjentów. Wątek głównej bohaterki spośród chorych najdobitniej przedstawia makabryczną sytuację publicznego systemu opieki zdrowotnej, jednocześnie podkręcając napięcie przed poważnym strajkiem medyków. W serialu nie brakuje dram, romansów, tragedii i czasem nieudolnych prób ratowania pacjentów.

Daleko mi do fanki seriali medycznych – widziałam kilka sezonów Na dobre i na złe i pojedyncze odcinki Dr. House’a. Nie będę oszukiwać, podjęłam się obejrzenia Bez tchu ze względu na Najwę Nimri i Manu Riosa. Zdecydowanie nie żałuję tej decyzji! Serial jest bardzo przyjemny w odbiorze, a odcinki mocno skondensowane. Cały czas pojawiają się kolejne wątki, nowi bohaterowie, poznajemy relacje między nimi, ich przeszłość i problemy. Brzmi trochę skomplikowanie, ale nie jest tak źle jak się wydaje.

Serial opiera się na wątku, który poznajemy na samym początku pierwszego odcinka. To jemu przyglądamy się najczęściej i on najbardziej oddziałuje na tok wydarzeń. Poznajemy też historie czworga początkujących lekarzy, przyjaciół i współlokatorów. Z czasem mówią nam o swoich problemach, o tym, jak sobie z nimi radzą, i jak wpłynęła na nich przeszłość. W każdym odcinku pojawia się nowy wątek. Losy wielu pacjentów obserwujemy przez kilka odcinków. Przez to jest milion wątków, które mają mniejsze lub większe znaczenie i wpływ na dalszy tok wydarzeń. Jest różnorodnie i ciekawie, choć w pewnym momencie ten kocioł trochę nuży, a choćby przygniata widza. Cały czas coś się dzieje, pracownicy szpitala biegają od pacjenta do pacjenta. Za mało lekarzy, za dużo pacjentów – brzmi znajomo?

Szpital w Bez tchu to typowy publiczny szpital. Widzimy w nim, jak rezydenci zastępują doświadczonych lekarzy przy stołach operacyjnych, i jak chorzy wiecznie muszą czekać. Serial jest wiarygodny, może troszeczkę podkoloryzowany, ale wydaje się prawdziwy. Zobaczymy w nim życiowe zawirowania bohaterów (miłosne dramaty, narkotyki, ciąża) oraz powszechnie znane problemy pacjentów (wypadki, masowe zatrucia, oparzenia), które za każdym razem jasno pokazują, iż medyków jest za mało. Wszystko prowadzi do tragicznego w skutkach strajku, podczas którego zwłaszcza dwoje rezydentów mierzy się z jeszcze większym problemem.

fot. Netflix

Warto zauważyć naprawdę interesujące zwroty akcji. Kilka razy zadziało się coś, czego kompletnie się nie spodziewałam, a urozmaiciło to wiele wątków jednocześnie, przy okazji też komplikując fabułę.

Zdecydowanie jestem fanką Najwy Nimri w roli najważniejszej pacjentki placówki Joaquin Sorolla, Manu Riosa jako rezydenta i najlepszego onkologa w Walencji, w którego wciela się Borja Luna. Ta pierwsza gra problematyczną, bezwzględną prezydentkę prowincji, od której zależy los szpitala. Jest genialna! Z kolei aktor znany ze Szkoły dla elity jest prawie idealnym młodym lekarzem, który wszystkim chce pomóc. Natomiast za postacią Luny nie przepadam. Ale jak nie lubisz jakiejś postaci, to aktor genialnie wykonał swoje zadanie.

Oglądanie wywoływało u mnie przeróżne emocje. Stres, smutek, irytacja, gniew, radość, zdziwienie – czułam to wszystko. Zwłaszcza stres, bo w każdym odcinku dział się jakiś dramat, czy to na sali operacyjnej, czy w życiu prywatnym bohaterów. Jednak było to uczucie, które skłaniało do dalszego obserwowania losów lekarzy z Joaquin Sorolla. Zdarzały się też chwile wzruszenia, wylewania łez z różnych przyczyn, a także śmiech z nieoczekiwanych lub absurdalnych sytuacji.

Muszę wspomnieć, iż Bez tchu jest kolejnym dziełem twórców Szkoły dla elity. Wszyscy chyba wiemy, co stało się z tym serialem młodzieżowym po 4. sezonie. W nowej serii zdarzają się sceny erotyczne, ale nie przekraczają granicy dobrego smaku. Mam nadzieję, iż jeżeli będą następne części, to takie sceny nie zwiększą drastycznie swojej częstotliwości.

fot. Netflix

Do finału serii mam mieszane uczucia. Klimat przypomina mi katastrofalne odcinki Na dobre i na złe. Co prawda w Bez tchu nie jest to zamach, a coś bardziej przyziemnego. Jest mrocznie, a napięcie stale rośnie. A potem wraca do punktu wyjścia. I w tym momencie wszystkie wątki powinny się rozwiązać, ale zamiast tego zostajemy zasłodzeni, żeby następnie przyglądać się cierpieniu. Ten odcinek jest urwany w najważniejszym momencie, ale nie ma się co dziwić, skoro serial składa się jedynie z 8 odcinków. zwykle rozumiem stosowanie cliffhangerów, ale czuję ogromny niedosyt. Liczyłam, iż ten sezon zakończy się w ciekawszy sposób.

Niesatysfakcjonujące zakończenie i chwilami nudna akcja to tak naprawdę jedyne znaczące minusy Bez tchu, które zauważyłam. Mimo to serial jest przyjemną pozycją do obejrzenia w weekend. Przez 8 odcinków mamy szansę poznać bohaterów, przyzwyczaić się do nich i wczuć w ich sytuację. Zobaczymy, jak publiczne szpitale działają od kuchni, z perspektywy lekarzy. Myślę, iż ta nietypowa tematyka spodoba się nie tylko fanom seriali medycznych, ale także laikom, którzy nie mieli z nimi zbyt wiele styczności.


Źródło obrazka głównego: Netflix
Idź do oryginalnego materiału