„Będziesz smażyć się w piekle” – Na strunach mej duszy [RECENZJA]

filmawka.pl 1 tydzień temu

Istnieje konkretna grupa tekstów kultury, które pojawiają się w naszym życiu w idealnym momencie. Gdybyśmy zapoznali się z nimi zaraz po premierze, mielibyśmy zbyt małą pulę doświadczeń, aby w pełni je zrozumieć. Czekając z nimi dłużej, moglibyśmy nabrać zbyt dużego dystansu, aby odpowiednio zaangażować się w nie emocjonalnie. Jednak gdy ciała niebieskie na niebie, książki na półce księgarni i auta na drodze kuriera wiozącego Wam komiks ułożą się adekwatnie, przeczytacie wiadomość wysłaną bezpośrednio przez Wszechświat. Takim komunikatem okazało się Będziesz smażyć się w piekle Krzysztofa Owedyka, które niczym główny bohater, zagrało na odpowiednich strunach mojej duszy. choćby kiedy nie chciałem słuchać kolejnego riffu.

Komiks „Prosiaka” (bo takim pseudonimem od lat posługuje się autor) opowiada o Tarantulu, ambitnym gitarzyście, który stoi u progu spełnienia największego z marzeń – grania w zespole Deathstar. Międzynarodowa kariera, pieniądze i sława stoją przed nim otworem, co może wyciągnąć go wreszcie z codziennego marazmu, na który skazuje swoją ukochaną żonę i córeczkę. Jednak życie gwiazdy metalu będzie dalekie od wyidealizowanej wizji, narosłej w nim przez lata. Co już od pierwszych stron rzuca się w oczy, to ogromne doświadczenie i sprawne poruszanie się autora po prezentowanym środowisku. Choć moja normcore’owa stylizacja na nerda tego nie zdradza, sam przewinąłem się przez niejeden koncert w studenckiej spelunie. Doskonale znam ludzi, których widziałem na stronach komiksu. Słyszałem adekwatnie wszystkie przerzucane w tłumie teksty i doskonale wiem, jakie zapachy unoszą się nad festiwalem. Choć nie byłem w rodzinnych stronach od lat i zapomniałem imiona niektórych lokatorów, poczułem się jak w domu. Bardzo głośnym domu. To piękne zawieszenie w czasie pozwala odnaleźć się tu zarówno komuś z przełomu tysiącleci, jak i wieloletnim wyjadaczom, którzy przez cały czas nie sprzedali swoich kaset kupionych na stadionie. Jednak to nie tylko urocza kotłowanina kudłatych kolegów.

„Będziesz smażyć się w piekle” / wyd. Kultura Gniewu

Nie spodziewałem się, iż Będziesz smażyć się w piekle zaserwuje mi tak dojmujący obraz rzeczywistości. I nie chodzi mi tutaj o okładki metalowych albumów, gdzie wszędzie widać śmierć, krew i przemoc. Najstraszniejsze rzeczy dzieją się już po odłączeniu wzmacniacza, spakowaniu wiosła do futerału i powrocie do domu taryfą, na którą ledwie Cię stać. Owedyk przedstawia nam świat pełen rozczarowań, gdzie ledwie starcza miejsca na marzenia. Aspiracje nie zapewnią ciepłego posiłku na stole. Kariera nie wynagrodzi żonie kolejnej samotnej nocy. Szacunek kolegów nie zatrzyma rozwoju ciężkiej choroby. Wiara w siebie nie sprawi, iż dostaniesz to, na co zasłużyłeś. Każdy z członków Deathstar to osobna historia, której odkrywanie raz za razem przynosi dyskomfort. Ale ponownie, to niezwykle znajomy widok. To pytanie głównie dla fellow metalheadów, ale zastanówmy się wszyscy, dla ilu z nas muzyka była ucieczką? Ile razy ulubiony album albo małe jam session pozwoliło nam zagłuszyć ten nieznośny głos w głowie? O ile łatwiej było wyjść z domu z kolegami w katanach i wrócić gdy wszyscy już smacznie spali? Wbrew temu co nieraz w komisie podkreśla Lord Solo, Deathstar to zespół. To ludzie, z własnymi historiami, problemami i lękami. Dokładnie tacy jak czytelnik.

Owedyk ma nieprawdopodobny talent, by w idealnych proporcjach równoważyć te dwa elementy. Prezentuje nam niemal eskapistyczną potrzebę powrotu do szaleństwa pod sceną, gdzie bez skrępowania machamy łbem, by kilka stron później wyciskać nam z oczu potok łez. Co jednak niezwykle istotne, nie jest to zagranie jakkolwiek tanie. Choć niektóre z rozwiązań fabularnych mogą wydać się nieco sentymentalne, czy wręcz oczywiste, ale odpowiednia perspektywa zupełnie niweluje to wrażenie. Lord Solo nie różni się przecież wiele od typowego szefa z Januszeksu, w którym musieliście pracować Wy, lub Wasi bliscy. choćby jeżeli Wasze zobowiązania finansowe nie były tak wielkie, jak Tarantula, sami pewnie wiecie jak ciężko wiązać czasem koniec z końcem. I choćby jeżeli nie spojrzeliście nigdy na podłogę przez zawiązany stryczek, możecie domyślić się, ile osób dziennie podejmuje tę straszną decyzję.

„Będziesz smażyć się w piekle” / wyd. Kultura Gniewu

Idealnie koresponduje z tym kreska autora, która tak jak fabuła, sytuuje nas idealnie w samym tonalnym środku. Kreskówkowe proporcje postaci, ich ekspresyjne reakcje oraz dynamiczne kadrowanie czynią z lektury ogromną przyjemność. Można się wyszaleć, pobawić, pośmiać jak na Woodstocku. Jednak gdy tematyka zaczyna robić się cięższa, wszystko nabiera zupełnie innego tempa. Widzimy bohaterów zamkniętych w pustym mieszkaniu, krążących pośród wysokich blokowisk lub popadających w coraz większą i wręcz schizofreniczną derealizację. To niesamowite, iż Owedyk potrafi stworzyć tak niepokojące i realistyczne obrazy, pośród których spacerują jednak te wszystkie karykaturalne, metalowe chudzielce. Chylę czoła przed wszechstronnością Prosiaka, ponieważ od dawna nie miałem do czynienia z tak zróżnicowanym, a jednak spójnym stylistycznie dziełem.

Komiks Prosiaka jest w swojej esencji tym, czym przytaczane w nim albumy metalowe. Istniejące czy nie. Oczywiście, mogliście słyszeć kiedyś podobną linię melodyczną. Znacie te riffy. Tematyka była poruszona nieraz. Wokal brzmi niemal identycznie jak na tych kilku innych płytach… Ale już od pierwszych momentów wiecie, iż macie do czynienia z dziełem zrodzonym z pasji. Słyszycie, iż problemy poruszane na tym krążku brzmią jak te Wasze. Widzicie wyraźnie, iż pod płaszczykiem (skórzanym, rzecz jasna) tematyki piekielnego armageddonu kryje się wrażliwy twórca, chcący dać upust swoim emocjom. Będziesz smażyć się w piekle słusznie został uznany za jeden z najważniejszych i najlepszych tytułów w dorobku Kultury Gniewu, bo reprezentuje najwyższe standardy sztuki. Nie tylko komiksowej.

korekta: Marta Tychowska

Idź do oryginalnego materiału