Będę babcią… Jak pogodzić się z tym, iż ona jest starsza od mojego syna o 12 lat?

newskey24.com 3 tygodni temu

Będę babcią Ale jak pogodzić się z tym, iż ona jest starsza od mojego syna o 12 lat?

Czasem, zwłaszcza po rozwodzie z Jackiem, chce mi się po prostu zniknąć. Uciec gdzieś daleko od wszystkich od sąsiadów, przyjaciółek, rodziny, choćby od własnego odbicia w lustrze. Schować się, żeby zresetować myśli, dać zmęczonemu sercu ciszę i szansę na nowy początek.

Wtedy biorę książkę, otulam się kocem i siadam na kanapie w moim nowym mieszkaniu, kupionym po podziale majątku. Oddycham wolnością. Syn odwiedza rzadko Marek, mój jedyny, niedawno skończył dwadzieścia pięć lat. Ma pracę, znajomych, swoje życie. Nie obciąża mnie, nie wymaga uwagi. Dziękuję za to losowi, choć czasem czuję nieprzepartą samotność.

Pół roku temu do sąsiedniego mieszkania wprowadziła się Zofia. Kobieta o mocnym spojrzeniu, ale z łagodnym uśmiechem, około trzydziestki. Od pierwszego dnia przypadła mi do serca życzliwa, ciepła. gwałtownie się zaprzyjaźniłyśmy. Często zapraszała mnie na kawę, a ja ją na lampkę wina.

Okazało się, iż życie nie oszczędzało Zosi: dwa rozwody, poronienie, bezpłodność. Gdy o tym mówiła, w oczach miała łzy. Ale najbardziej pragnęła nie tylko dziecka, ale i prawdziwej rodziny mężczyzny, który zostałby przy niej na dobre i złe.

Ja, z moim doświadczeniem, próbowałam ją przekonać, iż nie trzeba szukać miłości życia wystarczy znaleźć dobrego człowieka, odpowiedniego dawcę, i urodzić dla siebie. Najważniejsze to dziecko. Mężczyźni? Przychodzą i odchodzą. ale Zofia była nieugięta. Chciała nie tylko macierzyństwa, ale i małżeńskiej miłości.

W moje imieniny, na św. Mikołaja, zaprosiłam tylko Marka. Musieliśmy spokojnie porozmawiać właśnie rozstał się z dziewczyną, z którą żył trzy lata. Wybrała kogoś innego bogatszego, starszego, z perspektywami. Marek cierpiał, więc starałam się znaleźć adekwatne słowa, pocieszyć go, przypomnieć, iż przed nim jeszcze całe życie.

Nagle zadzwonili do drzwi. W progu stała Zofia z przepięknym bukietem. Zaprosiliśmy ją do środka, wspólnie spędziliśmy miły wieczór. Jedliśmy, piliśmy, śmialiśmy się. Marek, pierwszy raz od miesięcy, został u mnie na noc. Byłam szczęśliwa mój chłopiec wreszcie się uśmiechał.

Minęły tygodnie. Marek zaczął częściej wpadać. Zosia przeciwnie, zdystansowała się. Ale wyglądała inaczej jakby jaśniej, spokojniej. Gdy spytałam, czy coś się zmieniło, tylko tajemniczo się uśmiechnęła: Może. Za wcześnie, by mówić.

A potem nadszedł Walentynki. Rano zadzwoniła: Trzymajcie za mnie kciuki. Dzisiaj istotny dzień. Wieczorem zobaczyłam, jak wraca z ogromnym bukietem frezji. Sama. Bez mężczyzny, bez pożegnania. Zrobiło mi się trochę przykro.

Po chwili znów zadzwonili. Otworzyłam a tam Marek. Za jego plecami stała Zosia. Wymienili niepewne spojrzenia, aż w końcu mój syn odezwał się cicho:

Mamo gratuluj. Będziesz babcią.

Zamróz przeszedł mi po plecach. Ta Zosia? Moja przyjaciółka-sąsiadka? Ta, której radziłam, by nie czekała, szukała dawcy A dawcą okazał się mój syn.

Boże, na co ją namówiłam I jak zaakceptować tę różnicę ona ma 36, on 24. Przecież naprawdę życzyłam jej szczęścia. Tylko nie z moim dzieckiem!

Teraz siedzę w ciszy i myślę: co robić? Z jednej strony wnuczka lub wnuk. Radość. Z drugiej szok i ból. Ale serce ono też pragnie ciepła. Może oni znaleźli swoje szczęście w tym dziwnym, nierównym związku?

Chyba będę musiała nauczyć się wybaczać. Pogodzić. I pamiętać, iż życie nie zawsze idzie według planu. Ale gdy pojawia się w nim dziecko to znaczy, iż trwa dalej. Czasem najpiękniejsze historie pisze się właśnie poza scenariuszem.

Idź do oryginalnego materiału