Będę babcią… Ale jak pogodzić się z tym, iż jest starsza od mojego syna o 12 lat?

twojacena.pl 3 tygodni temu

Zostanę babcią Ale jak pogodzić się z tym, iż jest starsza od mojego syna o dwanaście lat?

Czasem, szczególnie po rozwodzie z Andrzejem, miałam ochotę zniknąć. Uciec gdzieś daleko od wszystkich od sąsiadów, przyjaciółek, rodziny, choćby od własnego odbicia w lustrze. Schować się, by zaczerpnąć oddechu, dać zmęczonemu sercu ciszę i szansę, by znów zaczął bić pełnią życia.

W takie wieczory brałam książkę, otulałam się kocem i siadałam na kanapie w nowym mieszkaniu, kupionym po podziale majątku. Oddychałam wolnością. Syn odwiedzał mnie rzadko Krzysztof, mój jedyny, niedawno skończył dwadzieścia pięć lat. Miał pracę, przyjaciół, własne życie. Nie obciążał mnie, nie wymagał uwagi. Byłam mu wdzięczna, choć czasem samotność ściskała gardło.

Siedem miesięcy temu do sąsiedniego mieszkania wprowadziła się Kinga. Kobieta o twardym spojrzeniu i miękkim uśmiechu, lekko po trzydziestce. Od pierwszej chwili spodobała mi się serdeczna, szczera. gwałtownie zaprzyjaźniłyśmy się. To ona zapraszała mnie na kawę, to ja na lampkę wina.

Okazało się, iż życie nie oszczędzało Kingi: dwa rozwody, poronienie, bezpłodność. Gdy o tym mówiła, w jej oczach szkliły się łzy. Ale najbardziej pragnęła nie tylko dziecka, ale i rodziny mężczyzny, który zostałby przy niej na dobre i złe.

Ja, z wysokości swoich lat, próbowałam ją oświecić. Mówiłam, iż nie trzeba szukać miłości życia można znaleźć dobrego człowieka, odpowiedniego jako dawca, i urodzić dla siebie. Najważniejsze to dziecko. A mężczyzna no cóż, przychodzą i odchodzą. ale Kinga była nieugięta. Chciała nie tylko macierzyństwa, ale i małżeńskiej miłości.

Na moje imieniny św. Mikołaja zaprosiłam tylko Krzysztofa. Musieliśmy spokojnie porozmawiać, bo właśnie rozstał się z dziewczyną, z którą żył trzy lata. Wybrała innego bogatszego, starszego, z perspektywami. Krzysiek był przybity, więc szukałam dla niego słów otuchy, przypominałam, iż wszystko przed nim.

I nagle zadzwonili do drzwi. Na progu stała Kinga z pięknym bukietem. Zaprosiliśmy ją do środka, spędziliśmy miły wieczór we troje. Jedliśmy, piliśmy, śmialiśmy się. Krzysiek pierwszy raz od miesięcy został u mnie na noc. Byłam szczęśliwa mój chłopiec wreszcie się uśmiechał.

Minęły tygodnie. Krzysiek zaczął częściej przychodzić. Kinga przeciwnie, oddaliła się. Ale wyglądała inaczej jakby spokojniejsza, jaśniejsza. Gdy spytałam, czy coś dobrego się stało, tylko tajemniczo się uśmiechnęła: Może. Jeszcze za wcześnie mówić.

A potem nadszedł walentynkowy poranek. Kinga zadzwoniła: Trzymajcie za mnie kciuki. Dziś istotny dzień. Wieczorem zobaczyłam, jak wraca sama z ogromnym bukietem róż. Żadnego mężczyzny, żadnych pożegnań. Zrobiło mi się trochę żal.

Wtem znów zadzwonili. Otworzyłam a tam stał Krzysiek. Za jego plecami Kinga. Wymienili niepewne spojrzenia, aż w końcu mój syn, kaszląc nerwowo, wykrztusił:

Mamo gratuluj. Będziesz babcią.

Zachwiałam się. Ta Kinga? Moja przyjaciółka-sąsiadka? Ta, której radziłam, by nie zwlekać, szukała dawcy A okazało się, iż dawcą został mój syn.

Boże, na co ją naprowadziłam I jak teraz zaakceptować tę różnicę ona ma trzydzieści sześć, on dwadzieścia cztery. Przecież szczerze życzyłam jej szczęścia. Ale nie z moim dzieckiem!

Teraz siedzę w ciszy i myślę: co robić? Z jednej strony wnuczek lub wnuczka. Radość. Z drugiej szok i ból. Ale może serce ono też pragnie ciepła. Może oni znaleźli swoje szczęście w tym dziwnym, nierównym związku?

Pewnie będę musiała nauczyć się wybaczać. Pogodzić. I pamiętać, iż życie nie zawsze idzie według scenariusza. Ale jeżeli pojawia się w nim dziecko znaczy, trwa dalej.

Idź do oryginalnego materiału