Beata Tadla zaliczyła wpadkę w "PnŚ". Jej reakcja to hit

gazeta.pl 4 godzin temu
Poniedziałkowe wydanie programu "Pytanie na śniadanie" z pewnością zostanie w pamięci widzów. Wszystko przez wpadkę Beaty Tadli.
Beata Tadla jest jedną z prowadzących program "Pytanie na śniadanie". Na antenie towarzyszy jej Robert El Gendy. Dziennikarka nie kryje tego, iż praca w porannym paśmie jest dla niej niezwykle rozwijająca. -Bardzo lubię to, iż możemy przeprowadzać widzów przez wszystkie zawiłości i meandry świata oraz odpowiedzieć na ich pytania tak, jakbyśmy byli ich rzecznikami - tłumaczyła Tadla w rozmowie z agencją Newseria. Mimo ogromnego doświadczenia dziennikarce przydarzają się wpadki na antenie.


REKLAMA


Zobacz wideo Krupińska szczerze o telewizyjnych wpadkach. Co za słowa


"Pytanie na śniadanie". Beata Tadla nie wyciszyła telefonu. "Kurier dzwoni"
W poniedziałkowym wydaniu programu "Pytania na śniadanie" Beata Tadla i Robert El Gendy prowadzili z rozmowę na temat spożywania alkoholu na imprezach oraz spotkaniach towarzyskich. Gościem w formacie był m.in. Adam Kraśko znany z show "Rolnik szuka żony". W pewnym momencie żywą dyskusję przerwał głośny dzwonek telefonu prowadzącej, który znajdował się za poduszką. - Już wyłączam - zaczęła Beata Tadla i ze śmiechem wyjawiła, kto dobijał się do niej podczas programu. - Kurier, proszę państwa - dodała prowadząca, co bardzo rozbawiło jej programowego partnera. Kadry z wpadki Beaty Tadli na antenie znajdziecie w naszej galerii zdjęć.
galOtwórz galerię


"Pytanie na śniadanie". Beata Tadla upuściła kartki na antenie. "Za to kocham programy na żywo"
To nie pierwszy raz, gdy Beata Tadla zaliczyła wpadkę w śniadaniówce. 15 maja także doszło do zabawnej sytuacji z prowadzącą w roli głównej. W pewnym momencie Tadla upuściła kartki na podłogę. W dłuższym wpisie w mediach społecznościowych wspomniała o kulisach całej sytuacji. "I za to kocham programy na żywo. Jest jak życiu: nigdy nie wiesz, co wydarzy się za chwilę... Podczas rozmowy zaczął mi się zsuwać po nodze jeden z mikroportów (taka skrzyneczka od mikrofonu, zaczepiona o pasek od spodni). Udając, iż nic się nie dzieje, zaczepiłam sprzęt jedną ręką. Chwilę później przez nogawkę wypadł mi drugi mikroport! Chciałam schwytać, ale na podłogę runęły kartki. Kiedyś bałam się takich sytuacji, dziś mnie bawią. No i w parze raźniej!" - pisała Beata Tadla.
Idź do oryginalnego materiału