Beata Tadla po narodzinach swojego syna przeszła przez prawdziwe piekło. Dziennikarka była w tak złym stanie, iż przyjęła sakrament namaszczenia. Długo nie mogła zobaczyć maleńkiego synka.
Beata Tadla to dziennikarka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Od wielu lat pracuje w zawodzie, a wszystko zaczęło się od radia. Dopiero z czasem zaczęła próbować swoich sił przed kamerami. W 2004 roku związała się z TVN Style, gdzie przez dwa lata prowadziła Klub młodej mamy. Następnie współpracowała z TVN24 i TVN-em. Współpracowała też z TVP, gdzie prowadziła główne wydanie Wiadomości.
Od samego początku absorbującą pracę w mediach łączyła z macierzyństwem. Z małżeństwa z Radosławem Kietlińskim ma syna Jana, który w tym roku skończy 22 lata. Po narodzinach jedynaka doszło do dramatu, który opisała kilka dni temu w sieci. Dziennikarka niemal pożegnała się ze światem, a sytuacja z jej zdrowiem była tak trudna, iż przyjęła sakrament namaszczenia.
Beata Tadla opisała walkę o życie o po narodzinach syna
Post Beaty Tadli, który zamieściła w sieci w związku z finałem WOŚP, a który opisał jej osobistą walkę z Sepsą wywołał ogromne poruszenie. Dziennikarka o wszystkim, co się wówczas wydarzyło opowiedziała w rozmowie z reporterką Jastrząb Post.
Bardzo się cieszę, iż w tym roku WOŚP zajęła się tematem sepsy, ponieważ jest to niezwykle podstępny zabójca, który odpowiada za 20% zgonów na całym świecie. Dzięki sprzętowi, który zostanie zakupiony za zebrane w najbliższą niedzielę pieniądze, uda się szybciej diagnozować, szybciej ustalić, jaka to bakteria atakuje, wyniszcza i wykańcza organizm. To zakażenie powoduje, iż organy po kolei przestają funkcjonować. U mnie zaczęło się od płuc, potem była wątroba, nerki, serce było powiększone. Zostałam zakażona podczas cesarskiego cięcia, a organizm wycieńczony, czy chory jest bardziej podatny na to zakażenie. Gronkowiec złocisty poczynił ogromne spustoszenie w moim organizmie, stan zagrożenia życia nie jest łatwy do przepracowania, bo człowiek zaczyna się o to życie bać, a ja wtedy bałam się już nie tylko o siebie, ale też o mojego syna, który się urodził, a którego nie mogłam przytulać przez prawie 3 tygodnie.
Dziennikarka wyjawiła, iż ta trauma odcisnęła na niej ogromne piętno. Dzięki ciężkim przejściom jeszcze bardziej docenia życie.
Myślę, iż ta nadzieja wiązana z nowym życiem była wtedy dużo silniejsza niż to myślenie o tym, iż trzeba coś przewartościować, ale z całą pewnością mogę powiedzieć, iż przez to, co wtedy przeszłam, ja się po prostu umiem cieszyć życiem, umiem kolekcjonować wspomnienia i nie martwię się pierdołami.
Czy pamięta pierwsze chwile spędzone z synkiem?
Oczywiście, iż tak. Został przywieziony, bo opiekowali się nim moi teściowie, moi rodzice byli cały czas ze mną i czuwali w izolatce przy moim łóżku. Kiedy już wróciłam do domu, kompletnie pozbawiona sił, bo i kłopoty z zagojeniem rany pooperacyjnej, a przed wszystkim totalne osłabienie, konieczność rehabilitowania płuc itd, ale kiedy mogłam go w końcu wziąć na ręce, to oczywiście się poryczałam.
Najważniejsze, iż wszystko się dobrze skończyło.