Batushka w tej chwili koncertuje po Polsce w ramach trasy Czarna Pascha. Towarzyszą jej Terrordome i Shadohm. 15 listopada wszystkie trzy bandy zagrały w warszawskiej Proximie.
Nie będę ukrywać, iż mnie z całego line-upu najbardziej interesował Shadohm – zwłaszcza iż ich debiutancką płytę bardzo lubię. I mogę powiedzieć od razu – rozwalili system! Widać było, iż doskonale czują się na scenie i, iż nie są to amatorzy, tylko “zaprawieni w bojach” muzycy. Zrobili naprawdę świetne show – i ekspresja na scenie, i światła, i sama muzyka! Cudo!
Osobno chciałabym pochwalić wokalistę, czyli Adriana “Klamę” Meissnera, znanego już z It Follows. Ja już pisałam o tym, iż jest moim ulubionym wokalistą – jak się wydrze, to wywala z butów, a jak śpiewa, to rewelacyjnie! Ponadto, jest świetnym frontmanem – potrafi się zachować na scenie i nawiązać interakcję z publicznością, która chętnie go słucha. Wielu wokalistów o tym kontakcie z publiką zapomina, a dla mnie, na przykład, jest to bardzo ważne!
Natomiast szczególny szacun należy mu się za to, że, mimo gorączki i przeziębienia, zagrał warszawskiego giga na 150%. Gdybym nie wiedziała o tym, iż się rozchorował, tobym w życiu nie pomyślała, iż coś jest nie tak. Są wokaliści, którzy odwołują koncerty z takiego powodu, a on wchodzi na scenę i roznosi ją! Myślę, iż bardzo mało jest takich frontmanów. Polecam brać przykład z Klamy! I, rzecz jasna, iść na koncert Shadohm lub It Follows!
Krakowskie metaluchy
Po Shadohm na scenę wkroczyli Terrordome. Widziałam ich już dwa razy i bardzo mi się podobało. Tym razem też tak było! Muzycy zagrali takie numery, jak Goat Killer, Beast Sharp, The Torture czy Brutal Punishment. The Torture i Goat Killer to single z nowej płyty, która ma ukazać się w listopadzie.
Co do samego koncertu, to był mega! Zespół dał z siebie wszystko – zwłaszcza basista Łukasz Łukasik skradł show, kiedy podczas jednego z numerów zszedł do publiki, która biegała wokół niego. Klimatu dodały również dymiarki – chociaż ja, stojąc przy barierkach, miałam przez dym nieco ograniczone pole widzenia…
Nie zmienia to faktu, iż bawiłam się super! Na pewno jeszcze nieraz wpadnę do chłopaków na giga!
Czarna msza
Ktoś kiedyś określił koncert Batushki jako mszę lub przenośny kościół. I to jest prawda! Obrazy, kadzidło, które sprawia, iż otoczenie zaczyna pachnieć w charakterystyczny sposób, szaty, mównica, świece… Poczułam się trochę jak na mszy – tylko iż metalowej, bo Batushka dodatkowo miała czaszki.
Mnie się cały anturaż bardzo podobał – zwłaszcza czaszki i szaty muzyków. I jak już przy nich jesteśmy, to muszę pochwalić
, czyli gitarzystę zarówno Batushki, jak i Shadohmu. Nie widziałam go wcześniej na żywo, a już po niedzielnym gigu mogę powiedzieć, iż został jednym z moich ulubionych gitarzystów – obok Czarka Sacharczuka (It Follows, Mudslinger), Vogga (Decapitated), Dzvona (Truism, Acid Drinkers) i wielu innych… Wielokrotnie nie interesowało mnie na tym gigu nic, poza jego grą. Uważam, iż gdyby nie ona, to całe show podobałoby mi się dużo mniej – dla mnie sztos!
Podsumowując, czy warto iść na któryś z 3 ostatnich koncertów na tej trasie? Lub w ogóle na którykolwiek koncert Shadohmu, Terrordomu lub Batushki? Tak! Zdecydowanie!