Barbara Houwalt – portrecistka miasta

kulturaupodstaw.pl 3 dni temu
Zdjęcie: fot. ze zbiorów Muzeum Śremskiego


Najbardziej znana jest z cykli skupionych na pejzażach, zwłaszcza sentymentalnych widokach wiejskich z akcentami architektonicznymi oraz martwych natur z kwiatami. W tym roku minęło 20 lat od jej śmierci – zmarła 4 stycznia 2005 roku w Poznaniu.

Historia

W 1913 roku rodzina Szopów z dwuletnią Basią przeniosła się z Kobierzyna do Wilna. Tam po skończeniu szkół, w 1929 roku Barbara rozpoczęła edukację artystyczną na Uniwersytecie Stefana Batorego, pod kierunkiem Ferdynanda Ruszczyca i Aleksandra Szturmana. W 1934 wyszła za mąż za malarza Ildefonsa Houwalta. W 1936 współzałożyła Spółdzielnię Pracy Artystów Wileńskich (SPAW). W ramach akcji repatriacyjnej po II wojnie światowej, w 1945 roku, wraz z mężem i córką, znalazła się nieco przypadkowo w Poznaniu. Na swój sposób polubiła jednak Wielkopolskę, a może po prostu nie miała innego wyjścia.

fot. ze zbiorów Muzeum Śremskiego

„Wielkopolska bardzo przypomina mi rodzinny kraj i jego pejzaże, które chyba najbardziej lubię. Malarstwo pejzażowe zajmuje teraz prawie całą moją twórczość”, mówiła.

W latach 90. XX wieku była częstym gościem w Śremie. Ciągnęła swój „malarski” wózek i rozkładała sztalugi w różnych miejscach – na starych podwórkach, w wąskich uliczkach… Przyglądała się miastu… I malowała. Tych szkiców, obrazów i obrazków zrobionych podczas wielokrotnych pobytów w naszym mieście, powstało całkiem sporo. Część z nich znajduje się w śremskim muzeum, część zakupiło miasto i przez długi czas zdobiły sale i korytarze Urzędu Miejskiego. Wiele znalazło się w prywatnych rękach, u osób które zaprzyjaźniły się z malarką i tych, którym po prostu spodobało się jej malowanie.

Urok Śremu

fot. ze zbiorów Muzeum Śremskiego

Barbara Houwaltowa pokochała Śrem, poddała się urokowi starych podwórek i uliczek, nieco podupadających kamienic i drewnianych niskich domków, które już wtedy wymagały natychmiastowej pomocy. A śremianie pokochali tę starszą, uśmiechniętą panią w słomkowym kapeluszu i poplamionym farbami fartuchu, którą można było spotkać na ulicach i podwórkach, która chętnie rozmawiała i słuchała, chociaż wolała chyba malować i szkicować. Sama artystka niejednokrotnie podkreślała, jak ważne dla niej były te pobyty w Śremie – to była swego rodzaju terapia, sposób na przetrwanie. W sierpniu 1998 roku, 77 letnia malarka powiedziała poznańskiej dziennikarce:

„Jest jeszcze tyle piękna wokół, które trzeba odkryć, zatrzymać. Motywów tyle, iż choćby na dwa życia by starczyło. A ludzie tacy życzliwi. Szkoda tylko, iż czasu brakuje na malowanie, a pogoda nie sprzyja. Ale na przyszły rok, jak Dobry Stwórca pozwoli, wrócę tu znów malować kolejne uliczki, kąciki i stare drzewa. To trudna do zrozumienia rozkosz, dzięki której jakoś sobie radzę z problemami życia. Malarstwo pozwala przetrwać i znieść ciosy, jakich życie mi nie oszczędzało”.

fot. ze zbiorów Muzeum Śremskiego

W jednej z wydanych przez miasto teczek ze szkicami artystki znalazł się taki fragment jej dziennika:

„ Kochany Śrem powitał mnie w październiku w swojej jesiennej szacie równie piękny jak latem, gdy bywałam tu na plenerach… Znów odwiedziłam znane uliczki, urocze podwórka, spacerowałam ukryta w zaroślach ścieżką nad rzeką, wchłaniając dookolne piękno. Miasto serdecznie witając obdarowało mnie, ukazując nieznane dotąd skarby swojego wnętrza. Wśród nich, mój największy zachwyt wzbudziło małe zabytkowe patio, ukryte w murach kościoła Franciszkanów z ustawioną pośrodku w kamiennym kręgu na kolumnie barokową figurą Chrystusa”.

Wspomnienie o artystce

W Śremie znalazła również przyjaciół, z którymi kontakt miała aż do śmierci. W kwietniu tego roku, w śremskiej bibliotece odbyło się sentymentalne spotkanie w 20. rocznicę śmierci artystki, w którym uczestniczyli przyjaciele, ale także ci którzy ją pamiętają albo byli ciekawi niezwykłej historii związku malarki z naszym miastem.

Ildefons Houwalt, Portret Barbary Houwalt

Spotkanie przygotowała i poprowadziła dr Danuta Płygawko, dzieląc się z uczestnikami poruszającymi opowieściami i osobistymi refleksjami.

To jej kontakty sprowadziły artystkę do naszego miasta. Zaprzyjaźniły się już na samym początku. Wspólnie organizowały aukcje obrazów na rzecz Śremskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, obu bliski był los tych niechcianych, nieszczęśliwych zwierząt. Przyjaciół w Śremie miała wielu. Pamiętają. Przyszli na spotkanie w bibliotece powspominać.

W 2006 roku, już po śmierci artystki ukazało się opracowania poświęcone jej życiu i malarstwu: „Barbara Houwalt. 1911- 2005. Mała retrospektywa”, którego autorem jest Wojciech Szafrański.

fot. ze zbiorów Muzeum Śremskiego

We wstępie ówczesny burmistrz Śremu, Krzysztof Łożyński napisał:

„Barbara Houwalt pozostaje częścią miasta, które pokochała jak swoje. Jej znaczenia dla życia kulturalnego i historii miasta nie da się przecenić. Chodząc uliczkami naszego miasta łatwo zauważyć, iż każdego roku zamiera i znika wiele cichych zaułków i zakątków i uliczek. Śrem i jego mieszkańcy mieli jednak to szczęście, iż zostały utrwalone ołówkiem i pędzlem wybitnej malarki. Nie tylko umożliwiają nam zachowanie w pamięci piękna miasta, starych uliczek, wijących się schodków, piętrzących się dachów, zabytkowych kościołów, ale mają również charakter dokumentalny, co jest ważne zwłaszcza dla następnych pokoleń”.

Tamten Śrem trwa więc również dzięki malarskiej wizji artystki.

Idź do oryginalnego materiału