Banel i Adama – recenzja filmu

news.5v.pl 1 tydzień temu


fot. Canal+ International

Banel i Adama to francusko-malijsko-senegalski dramat romantyczny, w którym główną rolę odgrywają Khady Mane, wcielająca się w tytułową Banel, oraz Mamadou Diallo, czyli ekranowy Adama. Film miał premierę w zeszłym roku podczas 76. edycji Festiwalu Filmowego w Cannes. Jest debiutem reżyserskim Ramaty-Toulaye Sy, która była odpowiedzialna także za scenariusz. Dzieło zostało nominowane do Złotej Palmy.

Banel i Adama to dramat romantyczny. Historia młodych, zakochanych w sobie ludzi, którzy w praktyce nie widzą świata poza sobą i są gotowi na każde poświęcenie, byleby wyprowadzić się z rodzimej wioski i zamieszkać samodzielnie, na własnych zasadach. Film Ramaty-Soulaye Sy można określić mianem studium obsesyjnej miłości, walki z tradycjonalizmem i dojrzewaniem do obowiązków. Protagoniści to wszak postaci młode, dopiero wchodzące w dorosłość. Jest to interesujący wątek szczególnie w kontekście Adamy, który po śmierci innych męskich członków rodziny powinien piastować stanowisko nowego wodza. Jednak wcale tego nie chce. Marzy mu się przyszłość z Banel. Banel, która jest w nim wręcz obsesyjnie zakochana. Bohaterowie wolny czas poświęcają na odkopywanie pogrzebanych przez piasek domów, które miałyby być ich własnym gniazdkiem.

To nie jest typowy romans. Chociaż na początku produkcja posypana jest brokatem i lukrem, to można to porównać do różowych okularów, które młodzi mają na nosie. Banel nie widzi świata poza swoim ukochanym i wspólną przyszłością. Dopiero tragedie dziejące się w wiosce sprawiają, iż Adama zaczyna otwierać oczy. To bardzo wiarygodna historia, która nigdzie się nie spieszy, a kamera często zostaje z bohaterami, których emocje są ciągle na pierwszym planie. W Banel i Adama nie ma porywających dialogów. Są natomiast realne, proste i ludzkie rozmowy, często bardzo krótkie i zdawkowe, ale uderzające w samo sedno. Podobnym określeniem nazwałbym cały film. Jest prosty, skupiony na pojedynczej historii i losie dwóch jednostek, ale po drodze do finału skrzętnie odfajkowuje kolejne elementy składające się zarówno na dobry dramat, jak i na romans. To też produkcja mocno artystyczna, wymagająca czasu i skupienia, wsiąknięcia w historię i wejścia w skórę bohaterów, przez co momentami się dłuży, bo – jak wspomniałem – kamera lubi się zatrzymać, złapać oddech i pokazać realia świata.

Reżyserka otwiera okno – dla nas, Polaków, Europejczyków – na nieznany świat. Banel i Adama to romans, który niemal w dokumentalny sposób zarysowuje codzienność bohaterów. Nie uświadczycie tu wielkich zwrotów akcji, wybuchów czy monumentalnych wydarzeń. Oczekiwania muszą zejść na ziemię. Bo tam leży też martwa krowa – jedna z niewielu w wiosce. To jest dopiero prawdziwy dramat dla społeczności.

fot. Canal+ International

Film jest wypełniony symboliką i metaforami. Ich rozszyfrowywanie sprawia ogromną frajdę. Pod grubą warstwą romansu i dramatu społecznego uderzającego w konflikty międzypokoleniowe, feminizm i walkę o samostanowienie, znajduje się ukryta sfera spirytualna, która chwilami uderza zmysły w niepokojący sposób, szczególnie dzięki bardzo dobremu udźwiękowieniu. Podszepty słyszane przez Banel to tylko jeden z przykładów, nie wspominając już o przeklętych domach czy o chłopcu, który nieustannie się jej przygląda, tak jakby miał świadomość jej grzechów. Te urozmaicające seans elementy nie pozwalają się nudzić i tworzą dodatkową warstwę interpretacyjną. Plusik ode mnie.

Tematyka Banel i Adamy nie byłaby jednak tak wiarygodna bez dobrego aktorstwa, które utrzymuje się na stabilnym poziomie, chociaż z drugiego tła nikt się szczególnie nie wyróżnił. Sam tytuł trafnie wskazuje, iż to właśnie relacja zakochanych jest na pierwszym miejscu. Historia opowiadana jest głównie z perspektywy kobiety, w którą wciela się Khady Mane. Aktorka wypada fantastycznie w tej roli i doskonale przekazuje wszystkie emocje targające postacią – ślepą miłość, oburzenie sytuacją społeczną i miejscem w hierarchii, strach przed utratą ukochanego, tęsknotę, rozpacz czy głęboko ukryty gniew i wyrzuty sumienia związane z tym, jak wiele przeszła, by jej relacja z Adamą rozkwitła. On sam znajduje się raczej w tle. I chociaż Mamadou Diallo wypada sympatycznie i sprawia, iż bohatera od razu da się polubić, to właśnie Khady Mane skradła całe show. Artystka była elektryzująca i stała się gwiazdą tej produkcji.

fot. Canal+ International

Produkcja prezentuje się ładnie pod względem wizualnym. Dzięki nakręceniu jej w formacie pozbawiającym górną i dolną część ekranu pasów, chwilami przypomina formę dokumentalną, co świetnie współgra z tymi spokojnymi chwilami, w których kilka się dzieje, a oglądający ma szansę towarzyszyć bohaterom podczas ich codziennych obowiązków. Ten zabieg bardzo dobrze też podkreślił ostatnią scenę. Jedyny przytyk, jaki mógłbym mieć, to rzucające się w oczy średnich lotów efekty specjalne w jednej ze scen z ptakami, ale nie jest to nic psującego czy wyrywającego z seansu.

Banel i Adama to prosta, skupiona na postaciach i ich relacji historia, która przestrzega przed obsesyjną miłością i uczy brania odpowiedzialności na swoje barki. To przestroga, ale też apel, iż młode pokolenia, niezależnie od miejsca na świecie i wychowania, szukają czegoś dla siebie. Swojej własnej drogi.

Zobacz także:

Idź do oryginalnego materiału