Gdy 11 lat temu Keanu Reeves dokonywał krwawej wendetty za zabicie swojego ukochanego psa w pierwszym Johnie Wicku, pewnie nikt nie spodziewał się tetralogii filmów o tym bohaterze. Każdy z nich wprowadzał kolejnych bohaterów, poszerzał mitologię świata zabójców, instytucji hoteli Continental, a przede wszystkim zachwycał fenomenalnymi scenami akcji. Rzym, Maroko, Paryż – w każdym z tych miejsc nakręcono imponujące uprawianie sztuki gun-fu przez ubranego w stylowe garnitury Reevesa. Następnie był serialowy spin-off Continental: W świecie Johna Wicka, a teraz przyszła Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka.
Pierwsze doniesienia o filmowym spin-offie przygód Baby Jagi pojawiły się już w 2019 roku, gdy potwierdzono, iż za kamerą stanie Len Wiseman (Underworld, Szklana pułapka 4.0, Pamięć absolutna). Na kolejne konkrety trzeba było czekać trzy lata, aż ogłoszono, iż Ana de Armas wcieli się w rolę tytułowej Balleriny. Produkcja filmu nie przebiegała idealnie i potrzebne były dokrętki, za które odpowiadał już ojciec sukcesu Johna Wicka – Chad Stahelski. Miały one w znacznym stopniu wpłynąć na końcowy efekt, zmieniając pierwotną wizję Wisemana. I tak sześć lat po ogłoszeniu Balleriny i produkcyjnych perturbacjach, trafiła ona wreszcie na ekrany kin.

Ballerina to origin story, w którym oberwujemy jak Eve Macarro wplątuje się w świat elegancko ubranych zabójców. Film otwiera sekwencja z dzieciństwa bohaterki, gdy grupa uzbrojonych zbirów dokonuje ataku na dom, w którym mieszka z ojcem. Już w niej widać rękę Stahelskiego. Sceny akcji są brutalne, bezkompromisowe, efektowne i świetnie zmontowane. Jest to jednak dopiero wprawka przed tym, co nastąpi później. Celem napastników, którym przewodzi niejaki Kanclerz (Gabriel Byrne) z wypalonymi znakami „X” na rękach jest młoda Eve, gdyż ojciec porwał ją przed laty z tajemniczej i nieznanej wcześniej społeczności ze świata Johna Wicka. Ojciec Eve ostatecznie ginie w wyniku odniesionych ran, a dziewczynka przy pomocy Winstona (powracający w tej roli Ian McShane) trafia do znanej z Johna Wicka 3 Ruskiej Romy. Tam oficjalnie trenuje balet, a za zamkniętymi drzwiami uprawia sztuki walki oraz doskonali się w posługiwaniu bronią palną. W tychże scenach nie brakuje dynamicznego, przywołującego na myśl sekwencji treningów z np. Rocky’ego montażu, który umiejscawia czas akcji w wydarzeniach między trzecią a czwartą odsłoną przygód Johna Wicka.
Tyle słowem wstępu, bo dalej historia staje się, co łatwe do przewidzenia, wendetą Eve, która chce pomścić swojego ojca. Do tego dochodzi kwestia tego, jaką rolę w naszym życiu gra przeznaczenie, a jaką faktyczny wybór. Najważniejsze jednak są sceny akcji, bo po to się te filmy ogląda. Czy można pokazać coś, czego nie było wcześniej w przygodach Johna Wicka? Cytując klasyka: „A można, jak najbardziej. Jeszcze jak”. Sekwencja pierwszej misji bohaterki z pistoletem na gumowe kule w nowojorskim klubie przypominającym pingwinowskie Iceberg Lounge z historii o Batmanie? Obrona jedynie dzięki granatów w Pradze niczym w kultowej grze Bomberman? A może pojedynek żywiołów w zimowej scenerii przypominający starcie Harry’ego Pottera z Voldemortem z Czary Ognia? Tego typu zwariowane sceny akcji są obecne w tym filmie. Wiseman i Stahelski są świadomi, iż opowiadają przegiętą historię i korzystają z tego całkowicie, umieszczając kiczowate, slapstickowe sytuacje z rozbijaniem sobie talerzy na głowie. Ba, w pewnym momencie na ekranie jednego z telewizorów pojawia się Buster Keaton, co tylko udowadnia, iż Ballerina ma bawić, rozśmieszać, ale i momentami wywołać przymknięcie powiek i zagryzienie warg przy bardziej bolesnych i brutalnych scenach odbierania życia armiom bezimiennych poduszek na kule, siekiery, młotki, czy noże. A to wszystko sfilmowane w efektowny sposób z różnych perspektyw – z góry, z dołu i bez ukrywana rozrywających ciał czy pękających kości.

Strukturalnie Ballerina czerpie z Johna Wicka, więc mamy scenę akcji, chwilę dialogu dla oddechu (czasami mniej lub bardziej czerstwego i pełnego czarnego humoru) i kolejną akcję. Tak Eve przy pomocy m.in. Winstona poznaje przeszłość swojej rodziny, odkrywa kolejne niuanse i reguły rządzące tym światem. Ana de Armas w tej roli nie kreuje drugiej Palomy z Nie czas umierać. Jej bohaterka w rytm „Jeziora Łabędziego” Czajkowskiego jest bezwzględnie skupiona na swoim celu, nie przestrzega rozkazów i pnie po trupach do celu. Jednocześnie Kubanka nie gra na jednej nucie i potrafi dostosować się do bardziej komediowych momentów, żeby przełamać swój morderczy gunllet. Przy tym imponuje sprawnością fizyczną i poświęceniem w scenach akcji. Co może jednak lekko dziwić, to fakt, iż Eve lepiej znosi poszczególne ciosy, rany i postrzały niż John Wick. No cóż, balet widocznie niezwykle hartuje i wzmacnia odporność na ból .
W dalszym ciągu historii Eve w nietypowych okolicznościach poznaje Daniela Pine’a (Norman Reedus) oraz spotyka samego Johna Wicka. Keanu Reeves pojawia się w tym filmie, ale dosłownie na kilka chwil. Baba Jaga obecny jest w trzech scenach, które pokazują jego umiejętności i różnice między nim a protagonistką. Są też przyczynkiem do usłyszenia kilku prostych zwrotów typu: „Zasady i konsekwencje”, czy zabawnych komentarzy pod jego adresem. Chociaż można było się obawiać, czy nie będzie to zbędny fan serwice, to tak nie jest. Krótkie rozmowy Wicka z Eve przedstawiają, na jak różnych etapach swoich „karier” się znajdują, a pierwsza z ich rozmów ładnie koreluje z zakończeniem.

Nie wszystko jednak udało się w równym stopniu. W prostej historii Eve często brakuje poczucia stawki i emocjonalnego napięcia. Szczególnie, gdyż historia uderza w nieco sentymentalne struny dotyczące rodziny. Początkowa ekspozycja może lekko nużyć, szczególnie jeżeli zna się dobrze ten świat. Bo jednak Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka jest skierowana przede wszystkim dla fanów tego uniwersum i konkretnego sposobu przedstawiania kina akcji. Jednocześnie, z uwagi na krótszy metraż, może do siebie przekonać widzów, którzy odpadli przy czwartej części Johna Wicka. To niezobowiązujący, świetnie zrealizowany akcyjniak z charyzmatyczną bohaterką, przy którym można się schłodzić w sali kinowej w upalne, letnie dni.