Informację o śmierci Felix Baumgartner potwierdził austriacki "Kroner Zeitung". Spadochroniarz, który zasłynął skokiem z kosmosu w 2012 roku, zginął 17 lipca we Włoszech w Porto Sant'Elpidio nad Adriatykiem, gdzie przebywał z ukochaną na wakacjach. "Baumgartner leciał motoparalotnią, gdy nagle stracił kontrolę. Przyczyną zdarzenia była nagła niedyspozycja, co potwierdziła wezwana na miejsce straż pożarna" - przekazał dziennik. Austriacka telewizja publiczna pożegnała Baumgartnera, ale sposób, w jaki to zrobiono, oburzył prawicowego polityka.
REKLAMA
Zobacz wideo Zagadkowa śmierć Jolanty Brzeskiej. Po 14 latach od tragedii dotarliśmy do akt sprawy
Felix Baumgartner nie został pożegnany przez publicznego nadawcę. Prawicowy polityk mówi o skandalu
Portal krone.at przekazał, iż skrajnie prawicowa partia FPO jest oburzona tym, iż telewizja publiczna ORF godnie nie pożegnała Felixa Baumgartnera. Swoje oburzenie w tej sprawie wyraził sekretarz generalny partii Christian Hafenecker. - Felix Baumgartner jest ledwie kilka godzin po śmierci, a już ORF nie oddaje mu należnego szacunku, ale publicznie go oskarża - grzmiał. Jak twierdził Hafencecker, to, jak stacja przedstawiła zmarłego, jest "moralną egzekucją". - Zamiast oddać mu hołd, przedstawiono go jako niewygodnego krytyka - uważa polityk, który twierdził, iż Baumgartner był krytykowany za głoszone poglądy. Spadochroniarz miał być m.in. przeciwnikiem wsparcia dla uchodźców, a także obrażał dziennikarza, który przyjął szczepienie przeciwko COVID-19.
Felix Baumgartner skoczył ze stratosfery. To wydarzenie śledziły miliony
W 2012 roku oczy niemal całego świata skupione były właśnie na Felixie Baumgartnerze. Wydarzenie śledziło na YouTubie ponad osiem milionów internautów. Wówczas austriacki spadochroniarz wykonał słynny skok ze stratosfery z wysokości 39 969 metrów. Tego dnia przeszedł do historii jako pierwszy człowiek, który przekroczył prędkość dźwięku. W pewnym momencie osiągnął prędkość maksymalną 1358 km/h. Jego rekord nie przetrwał jednak długo - dwa lata później pobił go 57-letni inżynier Alan Eustace, który skoczył z ponad 41 kilometrów. To jednak nie przyciągnęło takiej uwagi mediów.