Avatarium - Between You, God, the Devil and the Dead (2025)

lupusunleashed.blogspot.com 1 miesiąc temu

Brakuje straszliwie takich grup jak The Devil's Blood i Molassess. Ostatnio zabrakło też Jess and the Ancient Ones. I choć można do nagrań wymienionych wrócić, to całe szczęście, iż przez cały czas jest Avatarium rozpoczęte przez Leifa Edlinga z Candlemass w 2012 roku. Najnowszy, wydany pod koniec stycznia jest szóstym albumem studyjnym szwedzkiej grupy i wchodzi absolutnie przepięknie...

Endling z Avatarium nie ma już nic wspólnego i chyba tak naprawdę dopiero po jego odejściu szwedzka grupa zaczęła żyć i łapać wiatr w żagle. Znaleźli własny styl, nie będący powtórką z Candlemass z żeńskim wokalem, którego nie da się pomylić z żadnym innym zespołem. Łącząc hard rocka z elementami doomu gwałtownie wypracowali dla siebie własną markę, co doskonale słychać na najnowszym albumie. Na trwającym niespełna trzy kwadranse krążku znalazło się miejsce na osiem numerów, a zaczynamy od potężnego "Long Black Waves" przecudnie rozpiętego na surowych gitarowych riffach, dusznej doomowej perkusji i takimże tempie, które dopełniają monumentalne klawisze. Genialną atmosferę dopełnia mocny głos Jennie-Ann Smith, która w tym numerze zdaje się swoim głosem przypominać nieco Faridę Lemouchi. Po nim pojawia się świetny, bardziej hard rockowy "I See You Better in the Dark" który również może nieco kojarzyć się z TDB i Molassess, ale jednocześnie znacznie więcej w nim bluesowych naleciałości czy brzmienia, które z męskim wokalem w rodzaju Joe Lynn Turnera jako żywo mogłoby się znaleźć na albumach Rainbow z jego czasu albo na Deep Purple jego efemerycznej ery składu MKV, a choćby po delikatnych zmianach gdzieś w Black Sabbath z lat 80tych. "My Hair Is on Fire (but I'll Take Your Hand)" czyli numer trzeci zaskakuje zwolnieniem tempa i bardzo klimatycznym delikatnym początkiem z genialnym ocierającym się o soul wokalem Smith, po czym utwór potężnie się rozpędza do dusznego tempa i mocnych riffów oraz serwuje iście Sabbathową końcówkę. Pierwszą połowę albumu zamyka z kolei dark folkowa powerballada "Lovers Give a Kingdom to Each Other" w którym z początku również przepięknie usypia się czujność półakustycznym, ponurym wstępem gitary, wokalem Smith oraz budowaniem napięcia.

Utwór piąty nosi tytuł "Being with the Dead", a w nim mamy już czysty, pyszny klimat wyjęty rodem z Black Sabbath, ale z mocnym żeńskim wokalem Smith oraz niemal Deep Purplowymi klawiszami w środkowej części. Niskostrojona gitara, mocna perkusja i gęsty klimat całości wchodzi w uszy absolutnie fantastycznie. Następny w kolejce jest fantastyczny "Until Forever And Again" w którym wraca ponury, duszny, doomowy klimat, a na koniec czeka monumentalny finał. Ostre, powolne riffy, sunąca perkusja i potężne klawisze kapitalnie wypełniają przestrzeń wokół mocnego głosu Smith, który ponownie może nieco przywodzić Faridę Lemouchi. Nie powinno to chyba dziwić, bo obie panie mają mocne, bardzo podobne wokale. Na przedostatnim miejscu znalazł się instrumentalny "Notes from Underground" w którym panowie jako trio bez wokali Smith radzą sobie równie doskonale. Bardziej hard rockowy i melodyjny, niesamowicie korzysta z lekko orientalnej stylistki z rozbudowaną solówką i ponownie z potężną, gęstą atmosferą. Echa Black Sabbath, a choćby Mercyful Fate są tutaj bardzo słyszalne i wypadają zaskakująco i świeżo. Na koniec wstawiono zaś kompozycję tytułową w której najpierw cudnie usypia się czujność rzewnym pianinem i wokalem Smith, by stopniowo i bardzo klimatycznie zacząć się rozwijać w cięższy i bardziej monumentalny utwór.


Avatarium na swoim szóstym albumie z powodzeniem eksploruje liczne oblicza hard rocka i doom metalu, sięgając zarówno po klimatyczny dark folk, jak i czysto metalowe brzmienia, a także kapitalnie wykorzystując możliwości wokalne Jennie-Ann Smith. Znakomita jest tutaj praca gitary Marcusa Jidella, a basista Matts Rydstrӧm i perkusista Andreas Johansson świetnie dotrzymują im tempa. Można mieć tylko żal, iż płyta jest tak krótka, bo mija gwałtownie i bardzo chciałoby się więcej, szczególnie może jeszcze ze dwóch cięższych, bardziej metalowych momentów, ale wydaje mi się także, iż właśnie z racji czasu swojego trwania i poczucia lekkiego niedosytu jest to płyta tak poruszająca i trafiająca do serducha. Próżno oczywiście szukać tutaj nowych rozwiązań czy kompletnie nieznanych brzmień, ale w swoim gatunku szwedzka grupa zdecydowanie pozostaje jedną z najciekawszych, a od najnowszego albumu naprawdę trudno się oderwać.

Ocena: Pełnia





Idź do oryginalnego materiału