Autor / owsianko

publixo.com 4 godzin temu


...to charakterologiczny filtr do przekazywania indywidualnych refleksji. Jego myśli są wynikiem nastroju, aktualnych lub wspomnieniowych wrażeń, życiowych doświadczeń i czego tam chcesz.

Jest jednoosobowy. Indywidualistą jest, a to oznacza, iż pisze inaczej, niż Obywatel Wredniacki i trudno go pomylić z Obywatelem Obszczymurem. Nie reprezentuje mitycznego zbiorowiska twórców mających stadny gust, ale ma własny sposób wyrażania się w tym, co i jak pisze.
Ma swój styl, rytm, specyficzne słownictwo.

Jak rysownika po kresce, tak jego po układzie zdań, ich konstrukcji i rozłożeniu akcentów poznajesz od razu. Od pierwszej linijki tekstu wiesz, kogo czytasz. Natomiast w tej chwili zapanowała niezrozumiała moda na brak stylistycznej oryginalności i ujednolicenie tekstów. W efekcie twórczość Obywatela Patałacha niczym się nie różni od twórczości Obywatela Epigona z językową cieczką.

Teb sam problem z indywidualnością ma ewentualny czytelnik tekstu. Bo o ile autor ma własny gust, również i odbiorca utworu go ma. Z czego wynika, iż te rozbieżne upodobania są powodem komentatorskich nieporozumień.

Nieprzypadkowo powiedziałem o OBOWIĄZKU. Twórca ma OBOWIĄZEK pokazywania odbiorcy, jak jest. Powinien go niepokoić, zachęcać do sprzeciwu wobec absurdów, wrzeszczeć, a nie usypiać, krzyczeć, a nie popiskiwać. Twórca musi być aktywny, iść pod prąd sezonowo słusznych mód. Być kontrowersyjnym penetratorem otoczenia, opozycyjnym burzycielem konwenansów.


Autor nie istnieje bez odbiorcy. o ile twórca pozbawi go możliwości rozmowy ze sobą, zamknie się w intelektualnym kąciku, w swojej kapsule ciszy, spokoju i martwoty, to do kogo trafią jego dzieła?

Kultura nie znosi próżni: jest nieprzerwana i ciągła. Wyobraźmy sobie, iż wszyscy twórcy nagle zamilkli. Piszą, malują, komponują, ale do szuflady. Bytują po niszach i zakamarkach, po piwnicach, enklawach i bezludnych wyspach, a ich głos dociera do niewielu. Do garstki potrafiących czytać, myśleć i udawać, iż jest klawo. Ale do tych, co nie czytają, nie potrafią sklecić jednego zdania bez słowa na k., do tych, co mają gdzieś całe to zawracanie gitary z myśleniem, dotrzeć nie umieją.


A niby kto ma do nich dotrzeć, skoro wolą schować się w czarownej dziurze? W wieży z kości słoniowej? Po kloszem własnych spraw? A kto niby ma im ukazać inne światy, niczego sobie horyzonty, marzenia i szczytne cele, skoro wszyscy zaczną być eremitami? Skoro wszyscy odwrócą się od nich i postanowią przymykać oczy na lawinowe kretynienie pokoleń? Kto im uświadomi, jakie wartości, jakie ideały są ważne w życiu każdego człowieka, o co chodzi w tym szczurzym, agresywnym wyścigu po zadyszkę, zawał i kasę?

Moim zdaniem wycofanie się z aktywności, ucieczka w szukanie wytłumaczeń dla swojego przemęczenia, zgoda na to, co jest, przyzwolenie na degenerację pojęć, to kapitulanctwo. Cisza dobra jest na wywczasach, na urlopie dla frustratów rojących o wlezieniu do jamy ze świętym spokojem.

Natomiast dla wyczerpanych obserwacją dzisiejszego rozpadu ducha, dla zdegustowanych współczesnymi konwulsjami, droga jest określona przez POWINNOŚĆ TWORZENIA. Bo twórca jest nim po to, by dawać swój głos. Bez wyrażania swoich zapatrywań, nie egzystuje. A daje go poprzez dzieła. Udane, złe, ale przykrojone na miarę swoich możliwości. Zaś gdy milczy, przechodzi na wewnętrzną emeryturę i stoi z boku.
Idź do oryginalnego materiału