Rok 2024 to dla mnie ponad 300 przesłuchanych nowości (i archiwaliów), z czego dokładnie 60 doczekało się na stronie omówienia w postaci recenzji. To porównywalne liczby do poprzednich lat obecnej dekady. Stąd też z pewnym przekonaniem mogę stwierdzić, iż rok ten był trochę mniej ekscytujący pod względem muzycznych premier. Nie brakowało jednak albumów, które zrobiły na mnie pozytywne wrażenie, a do wielu z nich chętnie wracałem i wciąż mam na to ochotę. Właśnie taki subiektywny odbiór zadecydował o wyborze oraz kolejności płyt na poniższej liście. Nie kierowałem się popularnością poszczególnych tytułów, ani nie próbowałem zrobić zobiektywizowanego przeglądu najważniejszych wydarzeń 2024 roku. Więcej dowiecie się tu zatem o moich muzycznych upodobaniach, niż o tym, jaki faktycznie był ten rok w muzyce. Rozrzut stylistyczny jest jednak tak szeroki, iż prawie każdy powinien znaleźć wśród tych pozycji coś dla siebie. Oprócz lakonicznych opisów wstawiłem też linki do recenzji oraz odsłuchów, więc można od razu dowiedzieć się więcej o tych albumach i samemu je sprawdzić. Polecam też moją selekcję tegorocznych kawałków na Spotify:
Najlepsze albumy 2024 roku
45. Present - "This Is NOT the End"
Udane zwieńczenie dyskografii jednego z głównych przedstawicieli nurtu Rock in Opposition i choć bazuje wyłącznie na ogranych kliszach, to wciąż jest to bardzo solidne granie.
Recenzja | Bandcamp
44. Extra Life - "The Sacred Vowel"
Unikalna dla zespołu mieszanka klasycznego proga, math rocka i quasi-mediewalnego śpiewu, tym razem w nieco bardziej stonowanym wydaniu.
Recenzja | Bandcamp
43. Ugly - "Twice Around the Sun"
W trochę ponad pół godziny podsumowano tu dwa lata rozwoju zespołu, który wciąż szuka własnej tożsamości, ale czasem zaskakuje ciekawymi fuzjami stylistycznymi.
Recenzja | Bandcamp
42. Merope - "Véjula"
Najbardziej eksperymentalny album zespołu, dodający nowe elementy do dotychczasowych inspiracji litewskim folkiem, co bywa intrygujące, ale jako całość sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego.
Recenzja | Bandcamp
41. Little Simz - "Drop 7"
Siedem miniaturowych kawałków, pozbawionych rozmachu dwóch ostatnich albumów Simbi, ale tym łatwiej docenić jej wokalną wszechstronność.
Recenzja | Soundcloud
40. The Cure - "Songs of a Lost World"
W sumie jeden z lepszych zestawów piosenek w historii grupy, choć brzmi to jak jakieś zagubione nagrania z okresu pomiędzy "Disintegration" a "Wish".
Recenzja
39. Alcest - "Les chants de l’aurore"
Jedna z najbardziej pogodnych oraz najbardziej wyrazistych pod względem melodii i nastroju płyt prekursorów blackgaze'u.
Recenzja | Bandcamp
38. Tristwch Y Fenywod - "Tristwch Y Fenywod"
Ciekawe, choć trochę zbyt jednowymiarowe połączenie folkowo-mediewalnych partii cytry, nowofalowego brzmienia sekcji rytmicznej oraz dodających tajemniczości wokali w języku walijskim.
Recenzja | Bandcamp
37. Fennesz - "Mosaic"
Gitarowy ambient Austriaka, tym razem w bardziej refleksyjnym wydaniu, wciąż może zachwycać atmosferą i dość bogatymi fakturami, choćby jeżeli całość jest trochę nierówna.
Recenzja | Bandcamp
36. Ex-Easter Island Head - "Norther"
Post-minimalizm, ambient, math rock, drone i muzyka elektroakustyczna mieszają się tu w różnych proporcjach, tworząc zróżnicowany zbiór utworów, co jest zarazem zaletą, jak i wadą tego albumu.
Recenzja | Bandcamp
35. Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar"
Cała płyta to tylko jednostajne deklamacje, z rzadka przechodzące w śpiew, oraz oszczędny akompaniament gitary akustycznej, ale jest w tej monotonii coś skutecznie przyciągającego moją uwagę.
Recenzja | Bandcamp
32. Laura Cannell - "The Rituals of Hildegard Reimagined"
Rekonstrukcja kompozycji średniowiecznej mniszki Hildegardy z Bingen, stanowiąca interesujący pomost pomiędzy muzyką mediewalną oraz współczesnością, ujawniającą się choćby w produkcji płyty.
Recenzja | Bandcamp
33. Godspeed You! Black Emperor - "No Title as of 13 February 2024 28,340 Dead"
Wbrew tytułowi spora czesc albumu brzmi bardzo pogodnie - i takie oblicze GY!BE też jest super, a potężny emocjonalnie finał nadrabia swoim apokaliptycznym klimatem za poprzedzające go nagrania.
Recenzja | Bandcamp
32. Kamasi Washington - "Fearless Movement"
W końcu nieco krócej i bardziej różnorodnie, a im dalej od spiritual-jazzowych klisz, tym ciekawiej.
Recenzja | Bandcamp
31. Wacław Zimpel - "Japanese Journal Vol. 1"
Cztery zróżnicowane utwory, będące czymś na kształt dziennika podróży po Japonii, to fascynujące połączenie elementów ambientu i minimalizmu, nowoczesnej produkcji oraz tradycji odległej kultury.
Recenzja | Bandcamp
30. Chants & Dave Schoepke - "Speleogenesis"
Album złożony wyłącznie z dźwięków perkusyjnych, poddanych mniej lub bardziej zaawansowanej obróbce studyjnej, jednak daleki od monotonii i jednowymiarowości.
Recenzja | Bandcamp
29. Vox Vulgaris - "Early Music for Late Humanity"
Średniowieczne kompozycje, wykonane głównie na tradycyjnym, mediewalnym instrumentarium, a jednak całkiem bliskie dzisiejszej muzyki rozrywkowej
Recenzja | Bandcamp
28. EABS - Reflections of Purple Sun"
Jeden z najlepszych polskich albumów, "Purple Sun" Tomasza Stańki, w uwspółcześnionych wersjach zespołu, który najlepiej sprawdza się właśnie w takich przeróbkach.
Recenzja | Bandcamp
27. ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2"
Inspiracje muzyką luzofońską w polskim niezalu to wciąż coś świeżego, choć już bez zaskoczenia, jakie przyniosła pierwsza odsłona tego projektu.
Recenzja | Bandcamp
26. Dysrhythmia - "Coffin of Conviction"
Metalowy album całkiem pozbawiony tych cech metalu, które zwykle mnie od niego odpychają, za to z bardzo udanie wplecionymi wpływami math rocka.
Recenzja | Bandcamp
25. Fire! - "Testament"
Po pełnym rozmachu zeszłorocznym "Echoes" grupa wróciła do podstawowego składu i w trio nagrała swój najbardziej surowy album - całkiem jednak różnorodny i jak zawsze znakomicie wykonany.
Recenzja | Bandcamp
24. Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II"
2/3 Fire! w bardziej stonowanym wydaniu, bez saksofonu, za to z gitarą, której partie kreatywnie unikają nawiązań do jazzowej, rockowej czy bluesowej tradycji.
Recenzja | Bandcamp
23. Moor Mother - "The Great Bailout"
Charakterystyczne deklamacje Ayewy tym razem dopełniają autentycznie eksperymentalne podkłady, wysoko podnoszące próg wejścia, ale też świadczące o dużej odwadze i kreatywności artystki.
Recenzja | Bandcamp
22. Oranssi Pazuzu - "Muuntautuja"
Twórczość fińskiego zespołu to rzadki przykład faktycznego poszerzenia granic metalu, a z każdym kolejnym albumem pomysły na to są coraz ciekawsze.
Recenzja | Bandcamp
21. Hizbut Jámm - "Hizbut Jámm"
Nie jest to pierwszy przypadek łączenia psychodelii z muzyką afrykańską, ale tego rodzaju fuzje rzadko bywają tak profesjonalnie.
Recenzja | Bandcamp
20. Vijay Iyer, Linda Oh & Tyshawn Sorey - "Compassion"
Troje wirtuozów na drugim wspólnym albumie wspina się na wyżyny zespołowej interakcji, a całość utrzymana jest w bardzo przystępnej i uniwersalnej stylistyce post-bopu.
Recenzja
19. Nala Sinephro - "Endlessness"
Balansujący na granicy spiritual jazzu i różnych form elektroniki drugi album Nali zachwyca subtelnym nastrojem, wysmakowanymi aranżacjami oraz wyrazistą melodyką.
Recenzja | Bandcamp
18. Kali Malone - "All Life Long"
Kolejne monumentalne dzieło artystki, choć tym razem to bardziej trzy oddzielne projekty, z utworami na organy, kwintet dęty lub chór.
Recenzja | Bandcamp
17. The Necks - "Bleed"
Zespół w jedynym na tej płycie, za to ponad 40-minutowym utworze oddała się od jazzowego idiomu na rzecz sonorystycznych eksperymentów ze zredukowaną warstwą rytmiczną, osiągając bardzo intrygujący efekt.
Recenzja | Bandcamp
16. Carme López - "Quintela"
Bardzo kreatywne i finezyjne wykorzystanie niekojarzącego się z wyrafinowaniem instrumentu, jakim są dudy; hiszpańska artystka obala tu krzywdzące dla niech stereotypy, znajdując zastosowanie dla dud w graniu na pograniczu gaelickiego folku, drone'u, elektroakustyki, minimalizmu i ambientu.
Recenzja | Bandcamp
15. Raphael Rogiński - "Žaltys"
Najbardziej dojrzały i dopracowany z dotychczasowych albumów artysty, wzbogacający jego twórczość o wpływy litewskiego folku, w większym stopniu wykorzystujący możliwości studia oraz ubarwiony skromnym udziałem gości, ale wciąż imponujący przede wszystkim charakterystyczną i pomysłową grą gitarzysty.
Recenzja | Bandcamp
14. Cime - "The Cime Interdisciplinary Music Ensemble"
Zwariowana mieszanka proga, post-punku, jazzu i muzyki latynoskiej, a choć zespół pochodzi ze Stanów, to trudno uniknąć skojarzeń z brytyjską sceną Windmill, zwłaszcza wczesnym Black Country, New Road.
Recenzja | Bandcamp
13. Smerz & GAEA - "Tidligere den dagen"
Jedna z najdziwniejszych i najbardziej unikalnych płyt roku, dokonująca syntezy nowoczesnej elektroniki, folkowych brzmień i elementów muzyki poważnej w postaci wykorzystania chóru czy nagrań terenowych.
Recenzja | Bandcamp
12. The One Eighty Gs - "Trout Mask Replica Replica"
Jeden z najbardziej zwariowanych albumów w historii, "Trout Mask Replica" Captaina Beefhearta, w jeszcze bardziej szalonej interpretacji, gdzie wszystkie te polirytmiczne partie odwzorowano wyłącznie dzięki śpiewu.
Recenzja | Bandcamp
11. Kim Gordon - "The Collective"
Doświadczona artystka udowadnia, iż na muzyczny rozwój nigdy nie jest za późno i udanie eksploruje estetykę industrialnego hip-hopu.
Recenzja | Bandcamp
10. Shane Parish - "Repertoire"
Zaskakujące interpretacje dzieł tak różnych kompozytorów, jak Alice Coltrane, Aphex Twin, Captain Beefheart, Charles Mingus, Eric Dolphy, Kraftwerk, John Cage, Minutemen, Ornette Coleman czy Sun Ra, wykonane wyłącznie na gitarze akustycznej w stylistyce bliskiej amerykańskiego prymitywizmu. Parish pokazuje się tu nie tylko jako wirtuoz gitary, ale także znakomity aranżer, któremu udało się wyciągnąć z tych utworów esencję i przetransponować ją w zupełnie nowy kontekst.
Recenzja | Bandcamp
9. Mary Halvorson - "Cloudward"
Fantastycznie zgrany sekstet Mary Halvorson, znany już wcześniej z albumowego tandemu "Amaryllis" / "Belladonna", daje kolejny popis zespołowej współpracy. Liderka nierzadko schodzi tu na dalszy plan, by wykazać mogli się jej współpracownicy, ale sama też pokazuje swoją wyobraźnię - choćby we wstępie "The Tower" czy wyjątkowo, jak na tę płytę ciężkim i agresywnym "Desiderata", zdominowanych przez natychmiast rozpoznawalną grę na gitarze, z tym charakterystycznym złudzeniem przyśpieszania i zwalniania.
Recenzja | Bandcamp
8. Saagara - "3"
Połączenie klasycznej muzyki karnatackiej, minimalizmu i jazzu dało już świetny efekt na wydanym siedem lat temu "2". To były jednak dopiero początki oddalania się Wacława Zimpla od jazzowego idiomu. Przez ten czas zdobył doświadczenie jako producent oraz twórca muzyki na pograniczu post-minimalizmu, ambientu i progresywnej elektroniki, co przełożyło się na ten album. "3", nie tracą nic z mistycznego nastroju poprzedników, przebija je bardziej złożoną, dopracowaną produkcją.
Recenzja | Bandcamp
7. Beth Gibbons - "Lives Outgrown"
Wokalistka Portishead rzadko nagrywa - to dopiero piąty studyjny album z jej udziałem, a pierwszy solowy w ponad 30-letniej karierze. Tworzy tylko wtedy, gdy faktycznie ma coś do zaproponowania. "Lives Outgrown" jest bardzo osobistym albumem w warstwie tekstowej, co przekłada się na raczej subtelną i oszczędną muzykę. Bardzo przy tym jednak treściwą, łączącą atrakcyjne, wyraziste melodie z całkiem ambitnym, finezyjnym podejściem do produkcji i aranżacji.
Recenzja
6. Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments"
Jedna z najciekawszych współczesnych wokalistek jazzowych (współpracowała m.in. z Mary Halvorson i Moor Mother) na najnowszym albumie swojego własnego zespołu proponuje cztery monumentalne utwory, charakteryzujące się nieoczywistą formą oraz inspiracjami daleko wykraczającymi poza jazz. Muzykę dopełniają zaangażowane teksty, śpiewane przez Kidambi w niekonwencjonalny, kreatywny sposób.
Recenzja | Bandcamp
5. Half Empty Glasshouse - "The Exit Is Over Here"
Nie tak odkrywczy, jak zeszłoroczny debiut - wykorzystujący dodekafonię w kompozycjach bliskich post-punka, noise rocka czy metalu - ale wzbogacający muzykę tego projektu o nowe inspiracje. Fragmenty albumu bardzo luźno nawiązują do twórczości Igora Strawińskiego i Dmitrija Szostakowicza, a także jazzowych improwizacji Ornette'a Colemana. Zestawienie nieprzypadkowe, gdyż każdy z tych artystów spotkał się z negatywnym odbiorem swojej sztuki przez publiczność, która nie była otwarta na nowe idee, nie okazała się gotowa na rozwój. Teksty na płycie stanowią właśnie refleksję na ten temat.
Recenzja | Bandcamp
4. The Smile - "Wall of Eyes" / "Cutouts"
Choć to dwa osobne albumy, wydane w odstępie dziewięciu miesięcy, to trudno traktować je oddzielnie. Materiał na oba powstał podczas tej samej sesji, a rozdzielono go w dość losowy sposób. W efekcie są to dość zróżnicowane wewnętrznie, a podobne do siebie wydawnictwa, jednak utrzymane na równym poziomie i zawierające tak samo wyraziste kompozycje. Nie umiem wskazać, która z tych płyt jest lepsza.
3. Mabe Fratti - "Sentor que no sabes"
Gwatemalska kompozytorka, wiolonczelistka i wokalistka, mająca za sobą formalne wykształcenie muzyczne oraz kilkuletnie doświadczenie, tworzy muzykę na pograniczu popu i bardziej eksperymentalnego grania, momentami zahaczającego o współczesną awangardę. Efektem są dość zróżnicowane utwory, w większości bardzo przystępne, o właśnie popowej melodyjności, ale zawsze zagrane, zaaranżowane i wyprodukowane z finezją, która nie odrzuci słuchaczy ambitniejszej muzyki. Mabe Fratti wyrasta tu jedną z czołowych reprezentantek dzisiejszego art popu.
Recenzja | Bandcamp
2. Geordie Greep - "The New Sound"
Teraz już wiadomo, kto był w black midi główną siłą kreatywną. Śpiewający gitarzysta grupy na swoim solowym debiucie kontynuuje jej dziedzictwo, ale też je rozwija, nie ograniczając się tylko do już sprawdzonych rozwiązań. Przy zachowaniu intensywności, młodzieńczej energii oraz poziomu skomplikowania, bardziej wyraziste stały się melodie, a aranżacje jeszcze bogatsze, choćby za sprawą udziału muzyków z Brazylii, dzięki którym wplecione w część utworów elementy MPB brzmią bardzo naturalnie. Niestety, całość wydaje się nieco przydługa, a poziom poszczególnych nagrań nierówny, co po zwartych płytach black midi jest pewnym rozczarowaniem.
Recenzja | Bandcamp
1. Julia Holter - "Something in the Room She Moves"
Julia Holter już dawno zasłużyła na tytuł aktualnie najważniejszego przedstawiciela ambitnego popu (wcześniej należał się Björk, a przed nią Kate Bush), jednak najnowszy album przebił wszystkie dotychczasowe. To nie tylko jej najlepszy zbiór piosenek, ale też jej najbardziej dojrzale i kreatywnie zaaranżowany oraz wyprodukowany materiał. Poszczególne utwory nogą zachwycić bogactym brzmieniem (np. "Talking to the Whisper"), pomysłową produkcją (np. "Spinning"), dalekimi wyprawami poza pop (złożony wyłącznie z głosów "MeYou" kojarzy się z Ligetim), ale też większą intymnością ("Materia"), zaś zawsze subtelnością, wyrafinowaniem oraz wyrazistymi melodiami. Żaden inny album w tym roku nie aż tak mnie nie zachwycił w całości, do żadnego nie wracałem tak często i chętnie, co poniekąd pokazuje poniższa grafika.
Recenzja | Bandcamp
Wyróżnienia 2024: archiwalia, koncertówki, reedycje
- Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert"
- Can - "Live in Aston 1977"
- Can - "Live in Keele 1977"
- Can - "Live in Paris 1973"
- Horse Lords - "As It Happened: Horse Lords Live"
- McCoy Tyner & Joe Henderson - "Forces of Nature: Live at Slugs'"
- Miles Davis Quintet - "Miles in France 1963 & 1964"
- Neil & The Horse - "Fu##in' Up"
- Raphael Rogiński - "Plays John Coltrane and Langston Hughes"
- Soft Machine - "Høvikodden 1971"