Architektura polskiej wsi to temat tabu. Całą uwagę kradną miasta. Niesłusznie | Chałupa i bloków kupa

polityka.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: Jędrzej Sokołowski


Czy polska wieś jest ładna? Zdania są podzielone. Za to dla wszystkich architektura wsi jest tematem tabu – praktycznie się o niej nie dyskutuje. A szkoda, bo jest o czym. Całą uwagę kradną miasta i każdy nowo wybudowany biurowiec, osiedle czy gmach szkoły potrafią prowokować do niekończących się, niekiedy burzliwych, dyskusji. Tymczasem na wsi ciągle jeszcze mieszka 40 proc. Polaków (i po latach ucieczki rodaków do miast w ostatniej dekadzie odnotowuje się tendencję odwrotną), a tereny wiejskie zajmują 93 proc. powierzchni kraju. Miast, które tak nas zajmują, mamy kilka ponad tysiąc, podczas gdy wsi, w zależności od metody liczenia – od 43 do 53 tys.

By lepiej zrozumieć to, co się dzieje z wiejską architekturą, niezbędna jest malutka wyprawa w przeszłość. Przez długie stulecia porządek budowlany był z grubsza utrwalony i stabilny. W miastach, początkowo otoczonych murami, mieszkano w kamienicach, najbogatsi zaś fundowali sobie pałace. Z kolei na wsi szlachta budowała sobie dworki, a chłopom pozostawały albo chałupy, z mniej lub bardziej rozbudowanymi obejściami, albo użyczane przez właściciela wsi zabudowania folwarczne – najczęściej zwane czworakami, choć bywały też dwojaki czy ósmaki. I z grubsza ów porządek przetrwał do drugiej wojny światowej.

Zadekretowany po 1945 r. socjalistyczny porządek na wizualności miast odcisnął stosunkowo niewielkie piętno, ale polską wieś przeorał niemiłosiernie. Rozpoczął się, realizowany na przygnębiająco wysoką skalę transfer wzorców. Praktycznie miał on jeden kierunek: z miasta na wieś. Szczególnie brzemienny w skutkach okazał się ideowy program „modernizacji”, której narzędziem stały się PGR-y (Państwowe Gospodarstwa Rolne). Pal licho, iż stawiano kilometrowe obory czy gigantyczne kurniki (te buduje się nadal). Najciekawsze, iż między łąki i pola postanowiono przenieść miejski modernistyczny model zamieszkania: bloki. Miały one stanowić panaceum na problem braku dachu nad głową, z którym zmagały się coraz liczniejsze zastępy pracowników zatrudnionych przy uprawach i hodowlach.

Idź do oryginalnego materiału