
Jeff Loomis, czyli jeden z najbardziej uzdolnionych gitarzystów młodego pokolenia nie jest częścią szwedzkiego Arch Enemy. Taki stan jest od 2023r, a jego miejsce zajął Joey Concepcion, który grywał w Dark Tranquility czy Armageddon. Jeff Loomis to gwiazda wielkiego formatu i płyty z nim na pokładzie były na wysokim poziomie. Poprzeczka została zawieszona wysoko. Minęły 3 lata od znakomitego "Deceivers" z 2022r. Teraz przyszedł czas na "Blood Dynasty", który ukazał się 28 marca za sprawą Century Media Records.To kolejny świetny album tej formacji w ich bogatej dyskografii. To kwintesencja stylu Arch enemy i melodyjnego death metalu.
Na pewno cieszy urozmaicenie, zabawą konwencją, chwytliwe melodie, duży ładunek agresji, świetne zagrywki gitarowe, ale też świeżość i dbałość o przebojowy charakter. Arch Enemy podobnie jak na ostatnich albumach stawia na jakość. Na mocne brzmienie, przemyślane riffy i łatwo wpadające w ucho melodie.Amott i Concepcion stworzyli zgrany duet gitarowy, który wzajemnie się uzupełnia i mobilizuje. Panowie dają czadu i tutaj jest klasa sama w sobie. Nie ma miejsca na nudę. Od 2014 r prawdziwą gwiazdą zespołu i jej znakiem rozpoznawczym jest niebiesko włosa Alissa White- Gluz, która ma naprawdę wszechstronny głos. Prawdziwy diament, który zawsze oczaruje swoim blaskiem. Bez niej ten band już nie był taki sam. Band zadbał o znakomitą szatę graficzną i mocne, agresywne brzmienie. To wszystko to efekt ciężkiej pracy.
Materiał może trochę krótki, ale za to treściwy. Mamy 40 minut muzyki, która oddaje to co najlepsze w Arch Enemy. Monumentalne i pełne epickości wejście w "Dream Stealer" wywołuje dreszcze, ale dopiero mocne uderzenie riffów robi swoje. Riff troszkę ociera się o thrash metal i ta brutalność rozrywa na strzępy. Jeden z najlepszych kawałków na płycie! Ponuro i tak nieco topornie zaczyna się "Illuminate the Path" , ale utwór zachwyca taki heavy metalowym pazurem. Jest bardzo melodyjnie i przebojowo. W samym refrenie Allisa śpiewa tak bardziej kobieco i ten zabieg wyszedł naprawdę dobrze. Brutalny też w swojej aranżacji jest "March of The Miscreants", ale ta praca gitarzystów, ten ostry wokal Allise sieją tutaj zniszczenie. To również jeden z najlepszych kawałków na płycie, a refren to już czysta perfekcja. Jak to świetnie brzmi! Arcydzieło! Dalej mamy niezwykle melodyjny i przebojowy "A million suns" i band dalej trzyma wysoki poziom artystyczny. Band przyspiesza w "Don't Look Down" i tutaj nie ma żartów. Mocny riff atakuje, a wszystko otoczone mrocznym klimatem. Alissa znów daje popis swojego głosu i do tego ta praca gitar. Można tonąć w tych dźwiękach i zachwycać się tym światem, który tworzy Arch Enemy, Takich killerów nam trzeba! Piękne wejść gitar mamy w "Blood Dynasty" i brzmi to bardziej heavy metalowo. Utwór sam w sobie bardzo melodyjny na tle całości i taki podniosły. Czuć ten epicki rozmach, a ja to kupuje. Elementy heavy metalowe można wyłapać w drapieżnym "paper Tiger" i to jest kolejny killer na płycie. Do tego te solówki, które na długo zostają w pamięci. Cudo! Jest cover Blaspheme w postaci "Vivre Libre", które wnosi trochę spokoju i łagodnego wymiaru do całości. Można też posłuchać jak Alissa brzmi w nieco łagodniejszej osłonie. No brzmi to świetnie! Dalej mamy nieco komercyjny, nieco taki nowocześnie brzmiący "The Pundulum" i to znów dawka melodyjnego grania na najwyższym poziomie. Na sam koniec Arch Enemy serwuje nam rasowy killer w postaci "Liars And Thieves" i utwór przyprawia o dreszcze. Główny motyw gitarowy kipi energią i agresją, a do tego wszystko jest bardzo melodyjne i przebojowe. Znajdą się tutaj choćby pewne echa power metalu. Wielki finał !
"Blood Dynasty" to mocna pozycja w dyskografii tej szwedzkiej formacji. Od początku do końca słucha mi się nowej płyty Arch Enemy z niezwykłą przyjemnością. To znów dawka świetnych melodii, znakomitego głosu Alise, świetnych zagrywek gitarowych i wszystkiego tego co składa się na melodyjny death metalu, wszystko to co kształtuje ten band. Płyta jest dla mnie bez skazy i przemyślana. To jeden z najlepszych albumów w dorobku grupy i na pewno jedna z tych płyt, które mnie powali na kolana w roku 2025. Mocna rzecz !
Ocena: 10/10