Anora – recenzja filmu. Blask

popkulturowcy.pl 3 godzin temu

Już od 22 listopada w kinach można podziwiać Anorę. Oryginalna historia od amerykańskiego reżysera niezależnych produkcji wręcz przyciąga do zobaczenia na dużym ekranie. Jak jest rzeczywiście?

Złota Palma może być darem lub przekleństwem. Każdy film, który wyjedzie z Cannes ze wspomnianym wyróżnieniem, zostaje napiętnowany statusem bardzo dobrej, a choćby wybitnej jakości. W 2024 roku jury pod przewodnictwem Grety Gerwig wybrało amerykańską produkcję, dokładniej współczesną wersję Kopciuszka – Anorę. To pierwsza taka nagroda dla reżysera Seana Bakera, znanego z tworzenia niezależnych produkcji. Historia tancerki erotycznej Ani od początku zapowiadała się na dzieło udane, finalnie przebiła oczekiwania wszystkich. Anora z miejsca została pokochana przez publiczność, krytyków oraz osoby z branży filmowej. Najprawdopodobniej członkowie Akademii również wyróżnią obraz w kilku kategoriach, a choćby nagrodzą złotą statuetką twórców. Co jest tak hipnotyzującego w tym filmie, iż jest tak dobry i nikt nie może przejść obok niego obojętnie?

Anora od samego początku przyciąga wzrok, kiedy kamera przesuwa się po półnagich tancerkach w neonowym świetle. Wszystko rozgrywa się szybko, nie ma chwili, żeby złapać powietrza. W końcu także poznajemy tytułową bohaterkę – Ani, która zdobywa naszą sympatię, odkąd tylko pojawia się na ekranie. Wspomniana wyżej historia Kopciuszka rozpoczyna się w momencie spotkania dziewczyny z młodym, ale za to bogatym Rosjaninem – Ivanem. On jest zachwycony jej personą, ona jest zachwycona poziomem, na jakim żyje oraz ilością pieniędzy, jaką ma. Zaczynają ze sobą spędzać coraz więcej czasu w różnych imprezach, wycieczkach po sklepach i uprawianiu seksu. Ich wspólne szczęśliwe życie ma dopiero nadejść, kiedy niespodziewanie pobierają się w Las Vegas. Kilkukaratowy pierścionek Anory, tak jak diamentowy pantofelek Kopciuszka, może zniknąć jednak w każdej chwili, kiedy ponura rzeczywistość puka w końcu do drzwi willi.

Film Seana Bakera żongluje gatunkami od komedii romantycznej do produkcji gangsterskiej. Najmocniejszym ogniwem Anory jest właśnie komedia sama w sobie, która ani na chwilę nie jest nieśmieszna. Postaci obracają wszystko w żart oraz klną na siebie i na różne sytuacje dosłownie co chwilę. I my śmiejemy się z tych nieporadnych życiowo bohaterów, najbardziej z ich głupoty plus dziwnych zdarzeń, w których niespodziewanie biorą udział.

kadr z filmu

W Anorze mamy też Nowy Jork. Reżyser rozlicza się z pojęciem amerykańskiego snu, który zwabia obcokrajowców. Dla Ivana Ameryka staje się miejscem, w którym może się wyszaleć przed powrotem do Rosji. Poznanie Anory daje mu nadzieję na ucieczkę od niechcianej przyszłości oraz wieczną zabawę. To też pokazuje, jakim różnorodnym miejscem stało się miasto, które nigdy nie śpi. Cerkiew, klub nocny, restauracja fast foodowa, wszystko to może być obok siebie. Baker nie ukrywa, jak okropni potrafią być ludzie, a ulice rzeczywiście brudne.

Występ Mikey Madison nazywany jest narodzinami gwiazdy. Ja mogę tylko się pod tym podpisać, chociaż podziwiałam aktorkę już w Krzyku czy Pewnego razu w Hollywood. Madison w swojej roli jest niezwykle szczera, nie ma tu żadnego procenta fałszu. To również odważna i momentami ciężka do zagrania postać, która nie byłaby tak dobra właśnie bez Mikey. Partnerujący jej Mark Eydelshteyn jest objawieniem. Na laury zasługuje także wcielający się w Igora Jurij Borisow. Reszta obsady także prezentuje świetny poziom.

kadr z filmu

Najnowsze dzieło Seana Bakera nie jest tylko udane. To film jedyny w swoim rodzaju, perełka w dobie sequeli i remaków. Autorski projekt jakich mało, ze świetnie napisanymi oraz zagranymi postaciami. Anora to zdecydowanie jedna z najlepszych produkcji roku, którego nie wolno przegapić w kinach.


Źródło grafiki głównej: kadr z filmu

Idź do oryginalnego materiału