Na zeszłoroczny Kraków Live pojechałam bardziej dla samego festiwalu, niż konkretnego artysty. Z ciekawością podziwiałam kolejne występy, bo przecież to właśnie one weryfikują umiejętności muzyków. jeżeli więc masz dobry kontakt z publicznością, umiejętności i potrafisz się odpowiednio zaprezentować, to jest szansa, iż nie tylko uszczęśliwisz swoich fanów, ale i przyciągniesz nowych. I tak właśnie było w przypadku koncertu Anne-Marie. Artystkę znałam wcześniej, bo ciężko nie kojarzyć jej najpopularniejszych piosenek, ale dopiero występ na żywo pozwolił mi ją naprawdę docenić. Nie mogłam więc odmówić sobie przyjemności napisania recenzji jej najnowszego krążka, UNHEALTHY.
Anne-Marie przedstawiać nie trzeba – znana artystka popowa swoje pierwsze kroki muzyczne stawiała już w 2009, choć dopiero kooperacja z zespołem Rudimental poprowadziła ją na ścieżkę sukcesu. Później wiemy już, jak było – wspólny utwór z Clean Bandit Rockabye, współprace z Edem Sheeranem, singiel Friends z Marshmello… I przeglądając dokonania artystki, trudno przeoczyć fakt, iż to właśnie kolaboracje przyniosły jej najwięcej sławy, a ich owoce są najbardziej rozpoznawalne.
UNHEALTHY kontynuuje ten trend. Już po pierwszym odsłuchaniu wiedziałam, iż również tutaj współprace mają największy potencjał i najszybciej zapadają w pamięć. Anne-Marie bowiem wypada najlepiej w dialogu z innymi, co nadaje piosenkom ciekawej dynamiki. choćby tytułowy utwór jest kolaboracją, dość dobrą swoją drogą, ale ta prawidłowość jest zastanawiająca. Ostatecznie duety są istotne, ale ważne są też solowe numery.
Warto również wspomnieć o nagranym z Aitchem PSYCHO. Chwytliwy singiel, a przede wszystkim jego tekst, to idealny przykład figlarności i zabawy liryką, która jest charakterystyczna dla Anne-Marie. Szczere teksty, często cięty język i możliwość utożsamienia się z przekazem to wizytówka artystki i jej niezwykle mocna strona. Przy tym poruszane w tekstach tematy są często na czasie, szczególnie w panującej erze TikToka. Mamy więc nie tylko miłość romantyczną, ale również self-love, siłę kobiet i pozbywanie się z życia toksyn. Dajmy do tego jeszcze świetny, nieco twangowy wokal Anne-Marie, rytmiczne, energiczne melodie i mamy przepis na hit.
Nie brakuje jednak i tych spokojniejszych singli, choć te zdecydowanie giną na tle wspomnianych wcześniej dynamiczniejszych brzmień. Ma się wręcz wrażenie, iż zlewają się w jedno. Jest jednak pewien wyjątek, który potwierdza inną, wcześniej wspomnianą regułę – kooperacja z Khalid w utworze YOU & I. Utwór ten zaskoczył mnie swoją delikatnością, pięknym tekstem oraz przedstawionym w nim obrazie dwójki kochających się ludzi, których jedynym marzeniem po ciężkim dniu jest po prostu być razem. Przy tym singiel wyróżnia się, ale jest kolejną kolaboracją. Na albumie znajdziemy też solowe numery, które są fajne, rytmiczne i zostają na dłużej, ale to nie na nie zwrócimy uwagę w pierwszej kolejności.
UNHEALTHY jest albumem udanym, w którym artystka pozwoliła sobie na dużo swobody i zabawy. Jednakże nie znajdziemy tutaj większych zaskoczeń. Z jednej więc strony spełnia on oczekiwania fanów, ale z drugiej brakuje w nim czegoś nowego. Jest przyjemnie, momentami zabawnie, a teksty utworów same cisną się na usta, ale żaden z nich nie daje efektu „wow”. Typowa Anne-Marie – chciałoby się wręcz rzec.
Obrazek główny: facebook Anne-Marie