Anna Wendzikowska upubliczniła wiadomości, które wymieniała z Anną Tatarską. Druga z wymienionych odniosła się do wszystkich zarzutów pod swoim adresem.
Anna Wendzikowska po tym jak zdecydowała się odejść z redakcji Dzień Dobry TVN zaczęła ujawniać jak była traktowana jako pracownik stacji. Dodała w sieci bardzo obszerny post, w którym opowiedziała o mobbingu i kulisach swojej pracy. Nie poskąpiła przy tym ostrych słów.
Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby „gwiazda telewizji”, a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie. Tak naprawdę byłam w swoim schemacie niewidzialności, niedocenienia i ciągłego udowadniania swojej wartości. (…) Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia, w studio usłyszałam: „Sorry, Anka, nie oglądasz się”. Pomyślałam, cóż, trudno, chodzi o dobro programu – pisała w social mediach.
Jej wyznanie spowodowało prawdziwą lawinę kolejnych wiadomości. Dziennikarka w social mediach zaczęła udostępniać screeny od znajomych z byłej pracy, którzy opowiadali swoje historie, a te również nie należały do najmilszych. Wiadomo, iż o odejściu Ani z redakcji śniadaniówki zadecydowała również sytuacja związana z Anną Tatarską, o której już wcześniej mówiła specjalistka od Hollywood.
Anna Tatarska odpowiada na screeny Anny Wendzikowskiej
Ania wokół warunków pracy i stosunków koleżeńskich rozpętała prawdziwą burzę, a oliwy do ognia dolała, gdy upubliczniła w sieci screeny SMS-ów, które w momencie swojego odejścia ze śniadaniówki wymieniła z Anną Tatarską.
Anna Tatarska była moją koleżanką przez lata. Doskonale znała moją sytuację w redakcji. Wielokrotnie mówiłam jej o przykrych sytuacjach w redakcji. kooperacja z nią jako dziennikarzem zewnętrznym była kolejną próbą zmuszenia mnie do odejścia. Moje producentki nieoficjalnie (ale wracało to do mnie) mówiły wszystkim, z którymi współpracowałam, żeby nie proponowali mi wywiadów, bo jedyną gwarancją emisji jest to, żeby to przechodziło przez nie. Po czym dawały te wywiady A. Tatarskiej – zaczęła swoje nowe oświadczenie Wendzikowska.
Portal Pudelek postanowił skontaktować się z Tatarską i prosić ją o komentarz do całej sytuacji. Dziennikarka przyznała, iż w tej potyczce nie ma żadnych szans, bo według niej o prawdzie zdecyduje liczba followersów na Instagramie, których Ania Wendzikowska ma zdecydowanie więcej. Potwierdziła jednak, iż screen z wymianą wiadomości jest prawdziwy.
Długo już pracuję w mediach i wiem, iż w dzisiejszych czasach o tym, kto ma rację, rozstrzyga liczba followersów, bez względu na to, jaka jest prawda – a z prawdą powyższe stories nie mają nic wspólnego (poza printscreenem – jest on autentyczny). Także w tej potyczce jestem z góry skazana na porażkę. Komentowanie całej sytuacji wydaje mi się jałowe – może tylko doprowadzić do niepotrzebnej eskalacji – skomentowała Anna Tatarska dla Pudelka.
Dziennikarka współpracująca z DDTVN przyznała, iż nie może skomentować zarzutów Ani o mobbing w stacji, bo nie bywa tam codziennie i jest tylko osobą współpracującą z redakcją.
Mówiąc, iż „to nieprawda” nie odnoszę się do oskarżeń o mobbing, który jest praktyką naganną i krzywdzącą ludzi i zawsze należy o nim mówić głośno. Jednak nigdy nie pracowałam bezpośrednio w redakcji (jestem zewnętrzną współpracowniczką, bywam tam na nagrania), więc nie mogę mówić o czymś, czego nie obserwowałam i o czym nie mam pojęcia – dodała.
Poniżej przypominamy nasz wywiad z Anią, w którym poruszyła temat konfliktu z Anną Tatarską.