Anna Przybylska to aktorka, które szczególnie zapadła w pamięci widzów. Doskonale zapamiętała ją także jej nauczycielka. W rozmowie z tabloidem wyjawiła, jaka Ania była naprawdę.
Anna Przybylska była jedną z najbardziej rozpoznawalnych aktorek młodego pokolenia. Na swoim koncie miała kilka ról, które na zawsze zapadły fanom w pamięci. Największą popularność przyniosła jej praca na planie serialu Złotopolscy. Tam wcielała się w policjantkę, Marylkę Bakę.
Później przyszła pora na kolejne zawodowe projekty i role na dużym ekranie. Pomimo natłoku obowiązków Ania zdołała też założyć rodzinę. Razem z piłkarzem Jarosławem Bieniukiem doczekała się trojga dzieci. Para wspólnie wychowywała: Oliwię, Szymona i Jasia.
Niestety niedane im było długo nacieszyć się rodzinnym szczęściem. Wszystko przerwała wiadomość o chorobie aktorki. Po diagnozie, jaką był rak trzustki rozpaczliwie walczyła o życie. Niestety przegrała walkę, a jej bliscy i fani pogrążyli się w żałobie. Od śmierci Ani minęło już osiem lat, ale pamięć o niej jest przez cały czas żywa.
Anna Przybylska: nauczycielka wspomina aktorkę
Anna Przybylska zapadła w pamięci fanów, rodziny, ale też wielu innych osób, które spotkała na swojej drodze. Doskonale pamięta ją jej nauczycielka z liceum. Kobieta opowiedziała, jaką była uczennicą i zdradziła, iż gwiazda planowała zostać lekarzem.
Uczyłam ją angielskiego przez cztery lata. Maturę zdała w 1997 roku. To była super dziewczyna, znali ją wszyscy. Ania w trzeciej klasie oznajmiła, iż chce rozszerzyć biologię, bo chce zostać lekarzem. Z perspektywy czasu dobrze, iż to nie wyszło. Ona była szalona, miała bajerę, byłą wielką komediantką, urodzoną aktorką. A jednocześnie to była taka skromna, prawdziwa dziewczyna z sąsiedztwa – wspomina Dorota Twarowska w rozmowie z Faktem.
Po kilku latach od skończenia liceum gwiazda chętnie odwiedziła szkolne mury.
Kiedyś ją zaprosiłam, już po latach, do szkoły, gdy występowała w „Złotopolskich”, jako kobietę sukcesu. A ona mówi mi: „pani profesor, ja nie jestem żadną kobietą sukcesu!”. Powiedziałam jej, iż owszem, bo spełnia swoje marzenia – opowiedziła nauczycielka.
Pani Dorocie trudno było pogodzić się ze śmiercią Ani. Długo nie mogła uwierzyć w to, co się stało.
Nie wierzyłam, iż Ania umarła. Wiem, iż ona wolałaby tu choćby cierpieć, ale być, bo naprawdę kochała życie. Pamiętam Anię na wózku, ale nie chcę jej takiej pamiętać, wolę tę cudną dziewczynę z pięknymi oczami i głosem, który jest niepowtarzalny. Oliwka mnie zabije, ale ma tę chrypę matki, bardzo fajną — wspomina swoją uczennicę Dorota Twarowska w Fakcie.
Widać, iż Ania pozostawiła po sobie ogromną pustkę.
Katarzyna Bujakiewicz o Annie Przybylskiej
Katarzyna Bujakiweicz, czyli przyjaciółka Przybylskiej była dla niej „zastępczym mężem”, gdy ze względu na natłok obowiązków, rzadko widywała się ona z Jarosławem Bieniukiem.
Miałam od niej dużo wsparcia i myślę, iż w drugą stronę też tak to działało. My tego nigdy nie analizowałyśmy. Zawsze mówiłyśmy, iż jesteśmy „frendziarami”. Że się świetnie rozumiemy, i iż wiemy, co u której. To było naturalne. Ja byłam trochę jej zastępczym mężem – Jarkiem, bo jak był ten etap poznański, to Jarka głównie nie było, niż był w domu.
Chodziłyśmy na fitness. Potem jechałyśmy do domu, robiłyśmy zakupy, odbierałyśmy Oliwię z przedszkola. Ania gotowała, a ja składałam pranie. Taka była nasza codzienność. W tym czasie gadałyśmy i to były godziny rozmów. Miałyśmy takie samo podejście do naszego zawodu, do tego trzymania się na dystans od Warszawy.
Co wpływało na to, iż tak dobrze się dogadywały?
Miałyśmy takie same temperamenty, co widać w programach, w których razem występowałyśmy.