Anna Dymna od lat pozostaje jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego kina i teatru. Jej role z czasów PRL weszły do klasyki, a kolejne pokolenia widzów wciąż odkrywają je na nowo. Mimo wielu sukcesów artystka chętnie wraca pamięcią do początków, kiedy dopiero uczyła się pracy przed kamerą i na żywo reagowała na wszystko, co działo się za kulisami. W jednym z ostatnich wywiadów opowiedziała o doświadczeniu, które zapisało się w jej pamięci wyjątkowo mocno.
Dymna przyznała, iż pierwszy większy spektakl, w którym uczestniczyła, był dla niej prawdziwą szkołą zawodu. Emocje wynikały nie tylko z wagi samej roli, ale także z warunków, jakie zastała na planie. Wspomnienia aktorki pokazują, jak intensywna potrafi być praca w Teatrze Telewizji i jak wiele od niej wymagano już na początku drogi zawodowej.Reklama
Debiut Anny Dymnej w Teatrze Telewizji. Jak zaczęła się jej wielka kariera?
Jej przygoda z Teatrem Telewizji rozpoczęła się niezwykle wcześnie, bo wciąż była studentką pierwszego roku. 28 listopada 1969 roku pojawiła się w spektaklu "Polacy nie gęsi" Hieronima Morsztyna. Młoda aktorka, niemająca jeszcze dużego doświadczenia, trafiła od razu na projekt, który oglądała ogromna widownia. To właśnie wtedy poczuła, jak wygląda praca z kamerą, gdy każdy gest i każde słowo są transmitowane wprost do widzów.
Debiut otworzył jej drogę do kolejnych propozycji. W zaledwie kilka lat Dymna zyskała status obiecującej aktorki, co gwałtownie przerodziło się w popularność, która towarzyszy jej do dziś. Sama wspomina, iż tempo, w którym wtedy pracowała, było ogromne, ale jednocześnie niezwykle rozwijające.
Pierwsza duża rola w spektaklu "Ludzie bezdomni"
Trzy lata po debiucie artystka otrzymała rolę, która okazała się dla niej przełomem. Zagrała Natalię w spektaklu "Ludzie bezdomni" w reżyserii Lidii Zamkow. Przedstawienie było transmitowane na żywo, a to oznaczało, iż wszystko musi wydarzyć się dokładnie tak, jak zaplanowano. Bez powtórek, bez montażu, bez możliwości korekty.
Właśnie ten element najbardziej zapadł jej w pamięć. Dla młodej aktorki świadomość występowania przed milionową widownią poniedziałkowego Teatru Telewizji była ogromnym przeżyciem. Jak wspominała w rozmowie z Michałem Jędrzejczakiem dla tvp.pl, przygotowania wymagały pełnego skupienia i gotowości do reagowania na to, co dzieje się wokół.
Spektakl pod presją, warunki w studiu wprowadziły dodatkowy chaos
Podczas emisji nadawanej z katowickiego ośrodka telewizyjnego doszło do nieplanowanych komplikacji technicznych. W budynku panowały trudne warunki, które znacząco utrudniały grę. Dymna opowiadała, iż ekipa musiała zachować wyjątkową ostrożność i jednocześnie nie przerwać spektaklu, bo kamera cały czas pracowała.
Artyści poruszali się wśród elementów scenografii ostrożnie, starając się nie wyjść z roli. Każdy krok wymagał od nich pełnej koncentracji, szczególnie iż wszystko odbywało się w czasie rzeczywistym, a widzowie nie mieli pojęcia, iż za kulisami toczy się walka o utrzymanie płynności przedstawienia. Jak wspominała aktorka, cała ekipa współpracowała tak, aby widzowie nie zauważyli zakłóceń, a całość mogła zostać nadana bez przerw.
Dymna podkreślała, iż tamten występ był dla niej istotną lekcją odpowiedzialności. Uczył radzenia sobie w sytuacjach, które trudno przewidzieć podczas klasycznej próby. Efekt końcowy zależał od opanowania, dyscypliny i uważności, które okazały się najważniejsze także w jej dalszej karierze.
Z perspektywy czasu widzi, iż właśnie takie momenty ukształtowały ją jako artystkę. Musiała działać pewnie, mimo iż wszystko działo się gwałtownie i bez marginesu błędu. To doświadczenie sprawiło, iż lepiej rozumiała dynamikę pracy przed kamerą i odpowiedzialność, jaką niesie udział w przedstawieniu oglądanym na żywo przez całą Polskę.













![Natan Marcoń widziany na lotnisku w Czechach! Nie zawalczy na FAME 28 [ZDJĘCIE]](https://mma.pl/media/uploads/2025/11/6f49a310-d9f6-45c0-a498-795529e2.webp)


