Tętniąca nieskończoność.
Jedna z moich ulubionych basistek współczesnej sceny jazzowo-eksperymentalnej Anna Butterss wychodzi po raz kolejny poza obręb wielu innych składów, których jest też kluczową postacią. Pamiętam, iż jej gra przykuła moją uwagę na płycie Makaya McCravena „Universal Beings E&F Sides” (2020). Później wpadł w moje ręce jej pierwszy solowy album „Activities” (2022) i w tym samym czasie basistka pojawiła się na wspólnym wydawnictwie z Jeffem Parkerem, Joshem Johnsonem, Jay’em Bellerose’em „Mondays At The Enfield Tennis Academy”. W ubiegłym roku zagrała na dwóch znakomitych płytach: Daniela Villarreala „Lados B” (wcześniej na „Panamá 77”) i Bex Burch „There is Only Love and Fear”. Obie wydane przez International Anthem. Z kolei ten rok u Butterss to w pierwszej kolejności doskonały materiał opublikowany z nową grupą SML „Small Medium Large”, który w Polsce przeszedł bez większego echa. No i teraz mamy drugi solowy longplay zatytułowany „Mighty Vertebrate”.
Dużo się zmieniło w życiu muzycznym australijskiej basistki po jej przeprowadzce dziesięć lat temu do Los Angeles. Została tam gwałtownie zauważona, doceniona i zaproszona do udziału w trasach koncertowych przez różnych muzyków (m.in. Andrew Bird), jak i na sesje do studia nagraniowego. Pod koniec 2022 roku skończyła jedną z takich tras i – jak to sama ujęła – „po prostu chciała pisać muzykę”, dodając: „odkryłam, iż najlepszym sposobem na to jest wyznaczenie sobie dyskretnego i skoncentrowanego zadania”.
– Stworzę piosenkę, w której bas nie będzie pełnił roli basu.
– Będę nad tym pracowała przez godzinę, a potem przestanę.
– Stworzę piosenkę, która będzie wykorzystywać grupy fraz trzytaktowych.
– Chcę coś samplować i zamienić to w piosenkę.
– Zacznę od automatu perkusyjnego.
„A potem, gdy już zacząłem, po prostu podążałem tam, gdzie chciał pójść mój umysł. To było bardzo uporządkowane”.
W trakcie pracy nad nową muzykę Butters miała problemy produkcyjne (nie ma o nich zbyt wiele w tekście prasowym) i ostatecznie przeniosła końcowy proces do studia Chrisa Schlarba w Long Beach, BIG EGO, do którego zaprosiła też zaprzyjaźnionych muzyków, aby z nimi dokończyć materiał, a wśród nich: Josh Johnson (saksofon), Gregory Uhlmann (gitara), Ben Lumsdaine (perkusja, gitara, produkcja) i Jeff Parker w nagraniu „Dance Steve”. – „Zdecydowanie słyszę tę grupę, gdy piszę muzykę lub myślę o tym, jak będzie grana na żywo” — zauważa Butterss, która podkreśla też istotną tu rolę jej artystycznej synergii z Lumsdaine’em z multiinstrumentalistą i koproducentem „Mighty Vertebrate”. Grają razem od czasu, gdy spotkali się jako nastolatkowie w szkole muzycznej i teraz mocno współpracowali przy każdym aspekcie dziesięciu utworów, które składają się na ten album.
Nagranie „Bishop” wprowadza nas w nowy świat dźwięków Butters katapultując gdzieś w okolice afrykańskiej polirytmii, mięsistego groove’u basu z sugestią do wpływów jamajskiego basisty Robbie’ego Shakespeare’a (coś w tym jest) i syntezatorowych pasm, odgłosów natury bliższych aurze Carlosa Niño. W „Shorn” automat perkusyjny, sampler i kontrabas niespiesznie rozszczelniają materię brzmieniową z bliskim „oddechem” saksofonu i minimalistycznie rytmizującą gitarą Uhlmanna aż do pięknie szorstkich mutacji instrumentu Johnsona. O takim początku płyty wiele artystów może tylko pomarzyć, co tylko potwierdza kolejna świetna kompozycja „Dance Steve” z udziałem niezwykłej gitary Parkera zarówno w warstwie rytmicznej, jak i solowej. I ten harmoniczny wodospad, który szczęśliwie nie zamienia się w kaskadę dźwiękowego ulepku, jakiego można doświadczyć na wielu współcześnie wydawanych płytach. Czuć w tym fragmencie szlachetne echo Tortoise, ale bez wtykania w uszy naftaliny.
Subtelna melancholia w utworze „Ella” z pogranicza kalifornijskiego pustkowia przypominającego majaczący z daleka horyzont jak u Billa Callahana mieni się wyjątkową plastyką, melodyjnością. W podobny sposób rozmasowuje emocje „Lubbock” z odcieniem wczesnego, slowcore’owego etapu grupy Low, Labradford czy eterycznego Pan American. W „Pokemans” wychyla się znów żółwia lekkość w drapywaniu się po warstwach harmonicznych. „Breadrich” zaskakuje chropowatym groove’em z przesterowanym basem i gitarą z wklejką nieokreślonych dialogów w języku hiszpańskim, syntezatorowych smug i wręcz post-hiphopowym okadzeniem Beastie Boys. I żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie mam na myśli kliszowania, ale to co robi Butterss z przyjaciółmi to unoszenie się na falach inspiracji w jednoczesnym oderwaniu od źródła.
Wzniosłe „Seeing You” otula aksamitną purpurą hipnotycznych wnętrz wyobraźni, opustoszałych myśli, hipnotycznych spojrzeń. Muzycy z The Cinematic Orchestra powinni wytężyć słuch na ten fragment, być może przypomnieliby sobie, iż kiedyś nagrywali dobrą muzykę. „Counterpoint” to chyba najbliższy ze wszystkich tu utworów jazzowej tradycji z odchyleniem w stronę improwizacji, choć sprytnie trzymanej na wodzy i bez pójścia w tani zgiełk. Podpłynąłem ze skojarzeniem w rejony Billa Frisella. Znakomity „Saturno” wieńczy płytę i daje jeszcze inny koloryt na tle całości, pokazuje inne tropy. Pełno tu pięknych niuansów, błyśnięć, cienistości i dużo przestrzeni. Przeczuwam, iż ten utwór na koncertach może trwać nie pięć a co najmniej dziesięć minut.
„Mighty Vertebrate” wyzwala jakże pożądany efekt niedosytu mimo, iż obcujemy z bardzo gęstym materiałem przez prawie czterdzieści minut. Zamykające nagranie „Saturno” pokazało jakby inny wymiar tej grupy, podszeptując wyraźnie, iż mają jeszcze wiele do powiedzenia. Butterss ma świetny czas i rozpędza się na własnych warunkach, konsekwentnie budując autorską wizję swojej muzyki transmitującej szereg kodów, które warto wchłonąć i dać im mknąć. Album dopełnia znakomita okładka autorstwa Johna Herndona z Tortoise.
International Anthem | październik 2024
Strona Anna Butterss: https://www.annabutterss.com/
Strona International Anthem: http://www.intlanthem.com/
FB: https://www.facebook.com/intlanthem