Zdjęcie: mat. pr.
Prace najsłynniejszego twórcy pop-artu będą licytowane w Polsce. Dla lokalnego rynku sztuki to duże wydarzenie.
Polswiss Art ma w ofercie dwa dzieła artysty: „To Greta Garbo” na papierze z lat 50. oraz portret niejakiej Katie Jones z 1973 r. Drugi obiekt jest znacznie ciekawszy, bo wykonany w technice sitodruku, która jest znakiem rozpoznawczym Warhola. Praca ma wymiary ok. 1 m na 1m. Cena wywoławcza to solidne 5 mln zł. o ile chodzi o estymację, widać znaczny rozstrzał: zaczyna się od 6 mln zł, górna granica wynosi już 10 mln zł. Kto da mniej lub więcej, okaże się 3 czerwca.
Czytaj też: Biennale w Wenecji: przedobrzyli. A jak wypadła Polska? Wolę cegły z kupy słonia
Wyjść poza lokalność
Rok temu ta sama praca trafiła pod młotek w nowojorskim oddziale Sotheby’s. Teraz w ofercie prezentuje ją drugi największy polski dom aukcyjny – zaskakujący transfer. Debiut Warhola na krajowym rynku można wpisać w szersze zjawisko. W zeszłym roku, również w Polswiss Art, sprzedano obraz Georga Baselitza i rzeźbę Tony’ego Cragga.
Na polskim rynku zaczęły pojawiać się wielkie nazwiska współczesnej sztuki. Daleko do sytuacji, żeby ich obecność była normą, ale powoli wychodzimy poza lokalność. I to jest dobra wiadomość. Gorsza jest taka, iż m.in. ze względu na nasze restrykcyjne prawo dotyczące wywozu zabytków rodzima sztuka nie jest gorącym towarem na kluczowych rynkach zagranicznych.
Przypomnijmy, iż Polska na tle Europy wyróżnia się zaskakująco niskimi progami finansowymi, po przekroczeniu których trzeba się ubiegać o pozwolenie na wywóz danego dzieła za granicę. W przypadku malarstwa to ledwie ok. 10 tys. euro dla pracy, która liczy sobie więcej niż 50 lat. To zniechęca zagranicznych inwestorów. Kto ma ochotę użerać się z biurokracją? Procedura może ciągnąć się miesiącami i skończyć odmową. Zakupy lepiej zrobić gdzie indziej.
Na zmiany się nie zanosi, bo resort kultury niespecjalnie widzi problem w obowiązujących przepisach. Szerzej o tym, jak komplikujemy sobie promocję rodzimej sztuki, pisaliśmy na początku roku.
Czytaj też: I po „Krzyku”. Wielka dzieła, które padły łupem złodziei w ostatnich dekadach
Miejsce w szeregu
Zostawmy nasze nieszczęsne prawo i wróćmy do amerykańskiego twórcy. W Polsce spore poruszenie wywołuje pojawienie się dwóch prac Warhola na jednej aukcji. Tymczasem w zeszłym roku wielka wystawa artysty pt. „Velvet Rage and Beauty” odbyła się po sąsiedzku w berlińskiej Neue Nationalgalerie. Zaprezentowano ponad 300 prac, w tym słynne portrety z lat 70. Nam pozostaje aukcja.
Prace Warhola niekiedy generowały większy obrót niż cały polski rynek aukcyjny. A w zasadzie jedna praca. W 2022 r. portret Marilyn Monroe (rocznik 1964) sprzedano w Christie’s za prawie 200 mln dol. (grubo ponad 800 mln zł). Za takie pieniądze można wybudować stadion lub muzeum. Dla porównania: cały 2022 r. w Polsce według wyliczeń Artinfo.pl zamknął się na poziomie 570 mln zł.
Czytaj też: David Hockney podbił Paryż. To najważniejsza wystawa tego roku
Twarda waluta
Przed nami więc (bardzo) długi marsz. Na pocieszenie podkreślmy, iż w przypadku „papieża pop-artu” portret Marilyn to jak dotąd rekord. Poprzedni, za obraz „Silver Car Crash (Double Disaster)” z 1963, padł w 2013 r. Wtedy w Sotheby’s za dosyć upiorną pracę wyłożono 105 mln dol. Łącznie kilka dzieł twórcy przekroczyło lub zbliżyło się do 100 mln dol.
Przekroczenie 200 mln jest kwestią czasu. Przy obecnym tempie wzrostu miliarderów raczej nie będzie to zaskoczenie. Magazyn „Forbes” ostatnio ogłosił, iż na naszej planecie jest ich już, uwaga, ponad 3 tys. Przez ostatni rok przybyło ok. 250 posiadaczy kapitału z dziewięcioma zerami na końcu. 15 lat temu było ich trzy razy mniej, ledwie tysiąc.
Zapewne niebawem znajdzie się jakiś sympatyczny kupiec z Hongkongu lub znad Zatoki Perskiej, który pobije rekord z 2022 r. Nie od dziś wiadomo, iż Warhol to jedna z najmocniejszych walut na światowym rynku sztuki. Kolejne tego potwierdzenie czeka nas prawdopodobnie podczas licytacji w Warszawie.