"W łódzkim pogotowiu handluje się zwłokami. Sprzedają lekarze, sanitariusze, kierowcy karetek i dyspozytorzy, kupują zakłady pogrzebowe" – słowa te wstrząsnęły czytelnikami łódzkiego wydania "Gazety Wyborczej" na początku 2002 roku. Choć od ujawnienia afery "łowców skór" minęło ponad 20 lat, sprawa nie przestaje bulwersować. Poraża nie tylko jej skala, ale przede wszystkim cynizm zaangażowanych w proceder osób. Ich "przyjaźń" z właścicielami zakładów pogrzebowych doprowadziła do śmierci setek, a może choćby więcej niż tysiąca osób. Dokumentalistka Aleksandra Potoczek i dziennikarz, współautor oryginalnego reportażu Tomasz Patora przedstawiają kulisy tych wydarzeń, które do dziś uchodzą za jedną z największych zbrodni III Rzeczpospolitej.
Osadzając historię w kontekście transformacji ustrojowej, autorzy serialowych "Łowców skór" analizują okoliczności, jakie umożliwiły rozwój nieprawidłowości w systemie pomocy medycznej. Lata 90., dziś wspominane z nostalgią, to w ich ujęciu czasy słusznie minione. Zachłyśnięcie się kapitalizmem z jednej strony oraz prowadząca do rekordowego bezrobocia likwidacja państwowych zakładów pracy z drugiej stworzyły pożywkę dla patologii. Symbolem upadku Łodzi jest wspomniany w materiale pierwszy w Polsce peep-show, gdzie zatrudnienie znajdowały dawne włókniarki. Wynikająca z ubóstwa desperacja oraz przekonanie, iż co nie jest zakazane, nie jest nielegalne, przyczyniły się do rozkwitu wątpliwych moralnie praktyk.
Autorzy dokumentu pokazują, jak kilka wystarczy, by przejść od zaniedbania do zabójstwa. Zebrane przez nich materiały układają się w relację upadku: łatwe do usprawiedliwienia zaniechania – ot, poddanie się pokusie wypalenia papierosa przed wyjazdem do być może potrzebującego pilnej pomocy chorego – stopniowo ustępują coraz poważniejszym uchybieniom. Na końcu tej drogi jest strzykawka z pavulonem – lekiem zwiotczającym używanym przy znieczuleniu ogólnym. Opis tego, co po aplikacji specyfiku dzieje się z niezaintubowanym pacjentem, to jeden z najbardziej zatrważających fragmentów "Łowców skór". Występujący w produkcji specjaliści anestezjologii – Janusz Morawski i Ignacy Baumberg – nie mają wątpliwości, iż śmierć, jaka spotkała niektórych pacjentów łódzkiego pogotowia, była prawdziwym horrorem.
Twórcy oddają głos bohaterom omawianych wydarzeń – nie tylko Tomaszowi Patorze, który jako współautor wspomnianego reportażu jest naszym przewodnikiem po tym mrocznym świecie, ale przede wszystkim sygnalistom, pracownikom prokuratury i, last but not least, rodzinom ofiar. To właśnie ich perspektywa wydaje się najcenniejsza, pozwala bowiem przywrócić bezimiennym "skórom" tożsamość i unaocznić, jak wielkie straty poniosło łódzkie społeczeństwo.
"Łowcy skór" to sprawnie zrealizowany dokument. Szczególne wrażenie robi zestaw archiwaliów, do jakich dotarli autorzy – od fragmentów serwisów informacyjnych po nagrania z sądu. Dzięki nim przedstawiony materiał wychodzi poza ramy gatunku true crime, stając się świadectwem burzliwych przemian lat 90. Gdyby nie tragiczne okoliczności, opowieść o zaciekłej rywalizacji w branży funeralnej mogłaby być polskim odpowiednikiem "Króla tygrysów". Wśród bohaterów nie brakuje bowiem barwnych postaci – by wymienić choćby marzącego o własnej stadninie "lekarza z »Milionerów«", gryzionego sumieniem ekswłaściciela domu pogrzebowego czy współwięźnia, który pomógł pogrążyć próbującego wycofać zeznania sanitariusza Andrzeja Nowocienia. Komentarz socjologów i etyków pozwala lepiej zrozumieć mechanizm niepozwalający kolejnym osobom wycofać się z układu. Najlepszym podsumowaniem są jednak cytowane przez jednego z bohaterów słowa Władysława Bartoszewskiego: "Warto być przyzwoitym".
Osadzając historię w kontekście transformacji ustrojowej, autorzy serialowych "Łowców skór" analizują okoliczności, jakie umożliwiły rozwój nieprawidłowości w systemie pomocy medycznej. Lata 90., dziś wspominane z nostalgią, to w ich ujęciu czasy słusznie minione. Zachłyśnięcie się kapitalizmem z jednej strony oraz prowadząca do rekordowego bezrobocia likwidacja państwowych zakładów pracy z drugiej stworzyły pożywkę dla patologii. Symbolem upadku Łodzi jest wspomniany w materiale pierwszy w Polsce peep-show, gdzie zatrudnienie znajdowały dawne włókniarki. Wynikająca z ubóstwa desperacja oraz przekonanie, iż co nie jest zakazane, nie jest nielegalne, przyczyniły się do rozkwitu wątpliwych moralnie praktyk.
Autorzy dokumentu pokazują, jak kilka wystarczy, by przejść od zaniedbania do zabójstwa. Zebrane przez nich materiały układają się w relację upadku: łatwe do usprawiedliwienia zaniechania – ot, poddanie się pokusie wypalenia papierosa przed wyjazdem do być może potrzebującego pilnej pomocy chorego – stopniowo ustępują coraz poważniejszym uchybieniom. Na końcu tej drogi jest strzykawka z pavulonem – lekiem zwiotczającym używanym przy znieczuleniu ogólnym. Opis tego, co po aplikacji specyfiku dzieje się z niezaintubowanym pacjentem, to jeden z najbardziej zatrważających fragmentów "Łowców skór". Występujący w produkcji specjaliści anestezjologii – Janusz Morawski i Ignacy Baumberg – nie mają wątpliwości, iż śmierć, jaka spotkała niektórych pacjentów łódzkiego pogotowia, była prawdziwym horrorem.
Twórcy oddają głos bohaterom omawianych wydarzeń – nie tylko Tomaszowi Patorze, który jako współautor wspomnianego reportażu jest naszym przewodnikiem po tym mrocznym świecie, ale przede wszystkim sygnalistom, pracownikom prokuratury i, last but not least, rodzinom ofiar. To właśnie ich perspektywa wydaje się najcenniejsza, pozwala bowiem przywrócić bezimiennym "skórom" tożsamość i unaocznić, jak wielkie straty poniosło łódzkie społeczeństwo.
"Łowcy skór" to sprawnie zrealizowany dokument. Szczególne wrażenie robi zestaw archiwaliów, do jakich dotarli autorzy – od fragmentów serwisów informacyjnych po nagrania z sądu. Dzięki nim przedstawiony materiał wychodzi poza ramy gatunku true crime, stając się świadectwem burzliwych przemian lat 90. Gdyby nie tragiczne okoliczności, opowieść o zaciekłej rywalizacji w branży funeralnej mogłaby być polskim odpowiednikiem "Króla tygrysów". Wśród bohaterów nie brakuje bowiem barwnych postaci – by wymienić choćby marzącego o własnej stadninie "lekarza z »Milionerów«", gryzionego sumieniem ekswłaściciela domu pogrzebowego czy współwięźnia, który pomógł pogrążyć próbującego wycofać zeznania sanitariusza Andrzeja Nowocienia. Komentarz socjologów i etyków pozwala lepiej zrozumieć mechanizm niepozwalający kolejnym osobom wycofać się z układu. Najlepszym podsumowaniem są jednak cytowane przez jednego z bohaterów słowa Władysława Bartoszewskiego: "Warto być przyzwoitym".