Amerykańskie Towarzystwo Magicznych Murzynów idzie na kompromis, kiedy nie powinno

cyberfeed.pl 1 miesiąc temu


Amerykańskie Towarzystwo Magicznych Murzynów jest filmem niewygodnym z wielu powodów — większość z nich jest zamierzona. Tytuł jasno określa tę intencję. Bohaterem filmu jest dwurasowy czarnoskóry rzeźbiarz imieniem Aren (Dungeons & Dragons: Honor wśród złodziei współgwiazda Justice Smith), na palcach przechodzi przez galerię sztuki – i swoje własne życie – jakby nieustannie chodził po skorupkach jaj, świadomie i nieświadomie cierpiąc pod ciężarem i oczekiwaniami białego spojrzenia. Niezdolny do potwierdzenia wartości swojej pracy jako artysty ani swojej wartości jako osoby – lub po prostu nie chce – emanuje aurą dyskomfortu, która natychmiast przyciąga uwagę Rogera (David Alan Grier), życzliwego starszego czarnego mężczyzny, który tak po prostu zdarza się, jak się domyślacie, „Magiczny Murzyn.”

Debiut scenariuszowy i reżyserski Kobi Libii jest próbą znalezienia równowagi pomiędzy przedstawieniem satyrycznego tajnego stowarzyszenia Czarnych mężczyzn i kobiet posiadających magiczne moce, badaniem budzącej się w Arenie świadomości własnych potrzeb i pragnień oraz konfrontacją z kruchością białych oczekiwań w obliczu wszelkich prób aby podkreślić obecność rasizmu w codziennym społeczeństwie.

Niestety, zasięg filmu przekracza jego zasięg, kończąc się w ostatnim akcie, który wydaje się być wynalazkiem zrodzonym z pragnienia szczęśliwego zakończenia, a nie satysfakcjonującego lub znaczącego zakończenia. Film satyrycznie traktuje wygodę białych ludzi ponad wszelkie inne względy, ale następnie pomija tę potencjalnie wysoką stawkę na rzecz uległego, łatwego rozwiązania.

Zdjęcie: Tobin Yelland/Focus Features

Na początku Amerykańskie Towarzystwo Magicznych MurzynówAren zostaje zwerbowany do tajnej siatki czarnych mężczyzn i kobiet, którzy – zgodnie z tropem Spike Lee zidentyfikowany w 2001 roku — pocieszać i wspierać białych ludzi, dobrowolnie odkładając na później swoje życie i pragnienia. Libii ujawnia rozumowanie wyjaśniające trop: Towarzystwo chce udobruchać białych ludzi, aby byli mniej skłonni do ataków na osoby kolorowe.

Wrodzona służalczość Arena czyni go idealnym kandydatem do tego rodzaju pracy. Jego pierwszy klient, Jason (Pozostałe dwaDrew Tarver), niezadowolona pracownica firmy MeetBox, zajmującej się mediami społecznościowymi, wydaje się stosunkowo łatwo pasować do szczególnego zestawu umiejętności Aren. Ale kiedy w filmie pojawia się wątek miłosny, Lizzie, główna pracownica MeetBox (Po YanguAn-Li Bogan), satyryczny akcent filmu zaczyna przekształcać się w fantazję przypominającą komedię romantyczną, która zapowiada fatalny błąd w zakończeniu filmu.

Zdjęcie: Tobin Yelland/Focus Features

Przez cały film Aren jest rozdarty między swoimi uczuciami do Lizzie a obowiązkami wobec Towarzystwa, które surowo zabrania mu nawiązywania z nią relacji, gdy Jason się nią zainteresuje. Podczas inicjacji Arena do Towarzystwa powiedziano mu, iż jego magia jest podtrzymywana dzięki zbiorowemu porozumieniu jego członków, aby przestrzegać zasady uspokajania białych ludzi, choćby kosztem własnego szczęścia.

Powiedziano mu, iż wszelkie nieprzestrzeganie tej dyrektywy zagrozi zdolnościom wszystkich członków Towarzystwa — więc członkowie, którzy w jakikolwiek sposób traktują priorytetowo swoje pragnienia, zostaną natychmiast wydaleni, z odebraniem im mocy i wyczyszczeniem pamięci. W obliczu tego ultimatum Aren jest zmuszony zdecydować, czy przez cały czas tłumić własne uczucia i służyć interesom Towarzystwa, czy też uchylić się od swoich obowiązków i zaryzykować zapomnienie, iż kiedykolwiek znał Lizzie.

[Ed. note: Significant spoilers for The American Society of Magical Negroes follow from this point.]

Zdjęcie: Focus Features/Kolekcja Everett

To fascynujący konflikt, który zmusza Arena do rozważenia jego zaangażowania w solidarność w słusznej sprawie (uczynienie świata bezpieczniejszym dla Czarnych) i jego dyskomfortu związanego ze sposobem, w jaki rozpieszczanie białej kruchości wpływa na jego własne życie i szczęście jako osoby czarnej. Amerykańskie Towarzystwo Magicznych Murzynów prosi widzów, aby zadali sobie pytanie, dlaczego w ogóle istnieje trop „Magicznego Murzyna” i w jakich formach ten trop istnieje do dziś. Zadaje pytanie, czy „Magiczny Murzyn” jest koncepcją z natury amerykańską, a jeżeli tak, to dlaczego? Są to interesujące, prowokacyjne pytania, dojrzałe do analitycznej przejrzystości, jaką zapewnia satyra. Tym bardziej rozczarowujące jest to, iż film Libii wzbrania się przed własnym wyzwaniem.

Aren ostatecznie decyduje się wyznać Lizzie swoje prawdziwe uczucia, pomimo konsekwencji. Kiedy jednak nie może jej znaleźć, Jason doprowadza go do punktu krytycznego, który oczekuje, iż Aren stanie się wyrazem różnorodności podczas transmitowanej na żywo globalnej prezentacji nowej marki MeetBox.

Obraz: Funkcje ostrości

Urażony Aren konfrontuje się z Jasonem podczas transmisji i karci go za okazjonalny rasizm. Jego rosnąca frustracja z powodu niezdolności Jasona do zobaczenia, jak jego słowa i czyny wpływają na innych ludzi, osiąga punkt kulminacyjny, gdy Aren wygłasza żarliwe przemówienie w transmisji na żywo. Wreszcie potwierdza swoją wartość jako osoby i wypowiada się na temat słuszności swoich myśli, uczuć i doświadczeń.

To poruszający, oczyszczający moment, niezbędna, pełna kulminacja charakteru Arena, który wystrzega się służalczości Towarzystwa na rzecz brutalnej, wrażliwej szczerości. Wiedząc, iż Towarzystwo ukarze go za niesubordynację, Aren używa swoich magicznych mocy, aby zabrać Lizzie z MeetBox i wyznać jej swoje uczucia, zanim sam ucieknie i spotka się z karą.

Jako mentor Arena, Roger ma za zadanie wymazać wspomnienia Arena w ramach jego wydalenia z Towarzystwa. Nie może jednak rzucić zaklęcia, ponieważ akt buntu Arena zainspirował pozostałych członków Towarzystwa do działania, rozbijając solidarność grupy i osłabiając jej magię. Ren, rozstając się z Towarzystwem z nienaruszonymi wspomnieniami (i być może własnymi magicznymi mocami? Nie jest jasne), ponownie spotyka się z Lizzie i razem odchodzą w horyzont.

Zdjęcie: Focus Features/Kolekcja Everett

Ma to zapewnić dobre samopoczucie, ale choćby jeżeli w danej chwili wydaje się dobre, po namyśle gwałtownie się psuje. Pozwolenie Arenowi na zachowanie wspomnień ze względów technicznych podważa znaczenie jego decyzji, aby być szczerym w stosunku do swoich uczuć i przezwyciężyć dyskomfort za cenę utraty wspomnień o Lizzie. Wie, iż może jej już nigdy więcej nie zobaczyć, ale mimo to staje w obronie siebie i dzięki temu rozwija się jako osoba.

Całkowity brak konsekwencji tego wyboru i fakt, iż Roger najwyraźniej niczego się nie nauczył ani nie dokonał podobnie odważnego wyboru, wydaje się być wymówką. Zakończenie wydaje się równie fałszywe, jak Magiczny Murzyn pojawiający się znikąd, by rozwiązać problemy bohatera: zwrot akcji jest po prostu nieśmiały w przypadku deus ex machina, pozwalając Arenowi mieć ciastko i zjeść ciastko. Na końcu, Amerykańskie Towarzystwo Magicznych Murzynów przedkłada relację Arena z Lizzie nad jego rozwój osobisty, przy czym Libii zdecydowała się przekształcić film w przyjemną dla publiczności, fantastyczną komedię romantyczną, a nie wnikliwą lub satysfakcjonującą satyrę.

Jest jeszcze kwestia samego Towarzystwa: pod koniec filmu jego istnienie i filozofia pozostają zasadniczo niezmienione, a sprzeciw Arena nie wpływa prawie na nic. Film przedstawia absurdalną, przerażającą sytuację, w której magiczni Czarni ludzie zawierają umowę z białymi, aby pośredniczyć w rasizmie, ale kilka robi, by zbadać, co jest nie tak z tym pomysłem na płaszczyźnie społecznej. Uwzględnia jedynie to, iż ta konfiguracja nie działa konkretnie w przypadku Arena. Amerykańskie Towarzystwo Magicznych Murzynów pozostawia największe i najważniejsze pytania bez odpowiedzi, a potencjalnie najważniejsze przesłania niewyrażone. To dowód na brak odwagi w poruszaniu się po trudnych prawdach, brak jasności celu w jego ostatecznym zamyśle. Żadna ilość magii nie jest w stanie tego naprawić.



Source link

Idź do oryginalnego materiału