ALICJA JONASZ • Baśń o złej dziedziczce Bogumile

osme-pietro.pl 1 miesiąc temu
fr.1
Dawno temu na terenach, gdzie dzisiaj położone są wsie Chudoba i Rożenno, rządziła dziedziczka Bogumiła, o której śmiało rzec można, iż była jedną z najokrutniejszych kobiet - włodarzy zarządzających ową krainą. Chodziły słuchy, iż jej ojciec, sławetny Bogusław, oraz matka, pobożna Boguchwała, nie mogąc okiełznać gwałtownego charakteru córki, spisali przed śmiercią testament, w którym zastrzegli, iż póki Bogumiła nie wyjdzie za mąż, majątkiem będzie zarządzał rozważny stryj Bogumysław. Tak też się stało. Po śmierci dziedziców, którzy podobno byli pomarli z przejedzenia, jak się w owym czasie określało wszelkie dolegliwości żołądkowe, stryj objął zarząd nad mieniem, a iż gospodarny był, rozważny i sprawiedliwy, ludzie wyrażali się o nim z szacunkiem. Niestety, pewnej nocy, gdy w pałacu urządzono wielką ucztę z okazji osiemnastych urodzin dziedziczki, stryj Bogumysław, potknąwszy się o zbyt długą sukmanę, spadł ze schodów i skręcił kark. Na pogrzeb przybyło wielu, prócz oczywiście Bogumiły. Po śmierci stryja nie było już komu trzymać jej w cuglach. Jako pani na włościach mogła więc do woli folgować przyjemnościom tudzież swemu wrodzonemu okrucieństwu.
Gnębiła poddanych, jak i sam diabeł nie dałby rady, zdzierając zeń podatki i tę krzynę godności, która im w życiu pełnym nędzy i cierpienia pozostała, chyba na pociechę, sąsiadów zaś, nie zważając ani na ich pochodzenie, ani też urząd, miała za nic, bez ustanku drąc z nimi koty w sądzie, a to o miedzę, a to znowuż o szkodę poczynioną przez bydło na łące, a to o to, a to o tamto. Spraw tych toczyło się w sądzie bez liku. Spamiętać je wszystkie, daremny trud. Jedno jest pewne, Bogumiła kłótliwa była jak czort. Kłótliwa i zarazem piękna niby zorza na nocnym niebie. Ten i ów szlachcic, gdy choć raz ujrzał jej smukłą, zgrabną kibić, krasne lico, a na nim oczy błyszczące jak węgiel tudzież usta, pełne i kuszące, przepadł z kretesem i póty jeździł w konkury, póki mu panna kosza nie dała, wcześniej zabawiwszy się nim do woli niby kotka myszą.
Tak też było z Bożydarem, dziedzicem posiadłości sąsiadującej z ziemią Bogumiły, który ujrzawszy dziewczynę galopującą na wałachu poprzez nadprośniańskie błonie, zakochał się w niej bezgranicznie. Umyślił sobie, iż jeszcze tego samego wieczoru oświadczy się, ofiarowując wybrane w dowód miłości to, co ukochał najmocniej – białą synogarlicę, którą był uratował z niewoli u wędrownego kuglarza i pielęgnował niby najcenniejszy skarb. Dziedziczka przyjęła podarek od sąsiada i na jego cześć kazała wyprawić ucztę, jakiej dawno w pałacu nie było. Na rozkaz pani służba zdarła z poddanych resztki zapasów, które z wielką biedą udało im się zgromadzić w komorze na czas zimowej zawieruchy. Na biesiadnym stole nie zabrakło więc niczego. Stół uginał się pod ciężarem leśnych owoców, nasion wszelakich, korzeni tudzież wykwintnych napitków, zaś na samym jego środku na srebrnym półmisku złociła się synogarlica pieczona na rożnie, ta, którą młodzian był podarował dziedziczce w dowód swej bezgranicznej miłości.
— Częstuj się, waszeć — rzekła z jadowitym uśmiechem okrutnica.

Statystyki: autor: Alicja Jonasz — 27 gru 2024, 17:25


Idź do oryginalnego materiału