Zespół Alestorm to grupa, która kilkanaście lat temu przebojem wdarła się do świadomości fanów metalu. Przez te lata zespół urósł i zdecydowanie poszerzył pola swojej działalności. O pierwszych trasach koncertowych, nowym albumie, poczuciu humoru i największym „skarbie” przeczytacie w poniższej rozmowie z liderem zespołu, Christopherem Bowesem.
Mamy okazję rozmawiać podczas waszej europejskiej trasy. Jesteście teraz w Grecji. Jak się czujesz przed koncertem?
Chris: Tak, jesteśmy teraz w Atenach. Siedzę na backstage’u i myślę, iż wychodzimy na scenę mniej więcej za godzinę. Na ten moment wszystko idzie świetnie. Koncerty wychodzą bardzo dobrze, co noc jest dobra zabawa, odwiedzamy sporo miejsc w których jeszcze nie graliśmy. Jest super.
Poznałem twórczość Alestorm w 2010 roku. Byliście wtedy na trasie z zespołem Sabaton i graliście między innymi w Katowicach. Chciałem zapytać, jak wspominasz wasze pierwsze lata działalności?
Chris: (śmiech) O mój Boże, pamiętam tę trasę. Pamiętam też jeden incydent. To było w Polsce, może choćby w Katowicach. Była jesień, było nam strasznie zimno, siedzieliśmy na backstage’u i mieliśmy sześć piw i butelkę wódki na cały zespół. Pamiętam, iż jakiś fan Sabaton wszedł do naszej garderoby i zabrał jedno z piw, a ja pomyślałem: „Co do cholery?! Czekałem na to piwo cały dzień!”. Wkurwiliśmy się i zaczęliśmy go gonić. To był zupełnie szalony okres w naszych życiach. W tamtych czasach graliśmy fajne koncerty, mieliśmy fajną ekipę, ale też walczyliśmy o przetrwanie w branży. Teraz nasze życie jest bez porównania łatwiejsze. Przez pierwsze lata nie byliśmy dobrymi muzykami, mieliśmy sporo zmian w składzie, nie wiedzieliśmy jak się odnaleźć w świecie muzyki, tras koncertowych i stopniowo rosnącej liczby fanów. Teraz, po kilkunastu latach, wszystko jest lepsze.
W tym roku promujecie swój najnowszy album „The Thunderfist Chronicles”. To wasz ósmy album studyjny. Jak zwykle powstają wasz płyty? Działacie bardziej spontanicznie czy macie wszystko dokładnie rozplanowane?
Chris: To dosyć złożony proces. Wiosną 2024 roku wydaliśmy EP-kę, „Voyage of The Dead Marauder” i wtedy pomyślałem, iż poczekamy kilka lat z przygotowaniem nowej płyty. Gdybyś rok temu w czerwcu zapytał mnie, czy planujemy nowy album, zdecydowanie bym zaprzeczył. A miesiąc później, zupełnie nagle, napisałem wszystkie piosenki. Miałem sporo pomysłów, zarówno swoich, jak i od ludzi, którzy mnie wspierali. Potem przedstawiłem pomysł chłopakom z zespołu i zapytałem czy mamy czas na nagranie płyty zimą? Powiedzieli, iż tak. Nowy album pojawił się po prostu znikąd, co było gigantycznym zaskoczeniem dla nas wszystkich. Więc przy „The Thunderfist Chronicles” nie było żadnego planowania, tylko jeden wielki przypadek.
Na tym albumie znajduje się również najdłuższa i najbardziej progresywna kompozycja w historii Alestorm: „Mega Supreme Treasure of The Eternal Thunderfist”. Nie ukrywam, iż byłem pod wielkim wrażeniem słuchając jej po raz pierwszy. Jak udało się stworzyć tak epicki utwór?
Chris: To dosyć dziwne, ponieważ według mnie pisanie długich piosenek jest łatwiejsze niż krótkich. Wiesz, w krótkiej piosence wszystko musi być idealnie zbalansowane, refren musi być dokładnie po kilkudziesięciu sekundach, czy coś w tym stylu. Natomiast kiedy tworzy się długie piosenki, można tworzyć szalone riffy, które wymagają czasu, aby się w nie wgryźć, a po nich pojawiają się kolejne, fantastyczne i czasem zabawne pomysły. Pisanie tego utworu było naprawdę fajne. Co chwilę przychodziły mi do głowy nowe, nieoczywiste rzeczy, które dodawałem do kompozycji. Piosenka stawała się coraz dłuższa i dłuższa i choćby się nie obejrzałem, gdy trwałą piętnaście minut. To była świetna zabawa i myślę, iż w przyszłości nagramy również tak długie utwory.
W „ Mega Supreme Treasure of The Eternal Thunderfist” pojawiają się również ciekawi goście: Patty Gurdy i Russel Allen, wokalista Symphony X. Jak wyglądało namówienie ich i współpraca?
Chris: Z Patty pracowaliśmy już wcześniej wiele razy, jeździliśmy razem w trasy. To było łatwe do zaaranżowania. jeżeli chodzi o osobę Russella, to kiedy pisałem tę piosenkę, pomyślałem, iż brzmi dosyć podobnie do utworów Symphony X. Wtedy przyszła mi myśl, iż super byłoby go do niej zaangażować. Zabawne jest to, iż mniej więcej dziesięć lat temu graliśmy z Symphony X na jednym festiwalu i Russell przyszedł do nas: „O! Alestorm! Piraci!” i wręczył nam butelkę rumu (śmiech). Okazało się, ze jest naszym fanem i ma obsesję na punkcie piratów. Kiedy skontaktowaliśmy się z ich menadżerem, powiedzieli, iż nie ma problemu. Trochę to trwało, ale efekt finalny jest znakomity. Russell zawsze miał w sobie piracką duszę (śmiech).
Jeśli chodzi o temat nowego albumu, dostrzegam też pewne podobieństwo z jedną z moich ulubionych płyta Alestorm, czyli „Back Through Time”. Chodzi mi o statek piracki przechodzący przez między wymiarowy portal.
Chris: Zgadza się, to było świadome nawiązanie.
Na pierwszych płytach mocno trzymaliście się tematyki piractwa, ale z biegiem lat mam wrażenie, iż poruszacie szersze spektrum kwestii w waszych utworach. Kiedy zdaliście sobie sprawę, iż warto wyjść poza tę „bańkę”?
Chris: Myślę, iż przez cały czas w jakiś sposób trzymamy się kwestii związanych z piratami, ale faktycznie, tematów jest więcej. Jest wiele rzeczy o których piszemy, ale często ubieramy je w pirackie klimaty. Alestorm ma również swoje charakterystyczne brzmienie, które teraz wszyscy rozpoznają. Dopóki muzyka brzmi jak my, będziemy to dalej robić. Nie czuję się w żadnym wypadku przywiązany do konkretnej tematyki tekstów. Jest milion tematów do tworzenia piosenek. Wszyscy w zespole mamy ogromne poczucie wolności i nie boimy się, iż będziemy brzmieć jak coś, co nie jest z nami tożsame.
Czy w takim razie z twojej perspektywy zespoły rockowe i metalowe są dziś trochę jak załogi statków pirackich?
Chris: Cholera, nie wiem. Myślę, iż piraci byli o wiele bardziej niezależni. W dzisiejszych czasach w branży muzycznej jest bardzo dużo korporacyjnego gówna, zwłaszcza jeżeli chodzi o największe zespoły. Cały sztab ludzi, menadżerów, ludzi od PR-u i tak dalej. Często też chodzi o to jakie kto ma układy i znajomości. Nienawidzę tego. W Alestorm staramy się cały czas zachowywać jak największą niezależność. Bardzo bym chciał aby było trochę więcej „chaosu” i niezależności w całej branży, ale tak nie jest i to mnie smuci.
Rozumiem. Często artyści wpadają na pomysły dotyczące piosenek w ciekawych okolicznościach. Czy masz taką historię związaną z którymś z utworów Alestorm?
Chris: Tu muszę cię trochę rozczarować, ponieważ samo powstawanie piosenek wygląda szalenie nudno. Po prostu siedzę przy komputerze i pracuję nad pomysłami. Ale z drugiej strony mam częściową odpowiedź na to pytanie. Powiedziałeś, iż jednym z twoich ulubionych albumów Alestorm jest „Back Through Time”. Na tej płycie znajduje się utwór „Sunk N’ Norwegian”, który jest oparty na prawdziwej historii. To było dawno temu, byliśmy na jednej z naszych pierwszych tras po USA, a dokładnie w Minneapolis. Po jednym z koncertów podszedł do nas facet i powiedział: „Hej, macie ochotę na imprezę? Mam swój prywatny bar!” Pomyśleliśmy: „Jasne”. Po chwili siedzieliśmy w jego samochodzie i pojechaliśmy do sąsiedniego stanu, do Wisconsin. W jego domu był prywatny bar o nazwie „The Sunken Norwegian”. Siedzieliśmy u niego całą noc, piliśmy piwo i świetnie się bawiliśmy. Dlatego postanowiłem napisać o tym piosenkę.
O proszę, świetna historia. Wracając do tematu piractwa, czy masz swoją ulubioną postać któregoś z osławionych piratów?
Chris: Och, nie wiem. Chyba nie mam nikogo takiego. Często przeglądam Internet i znajduję ciekawą postać o której mógłbym napisać piosenkę. Jednak, żeby wybrać jednego pirata – niestety nie dam rady.
Jasne. Na płycie „Captain Morgan’s Revenge” nagraliście cover szkockiej pieśni patriotycznej: „Flower Of Scotland”. Jak wyglądały okoliczności i decyzja nagrania tego utworu?
Chris: „Flower of Scotland” to pieśń pełniąca funkcję nieoficjalnego hymnu Szkocji (została napisana przez folkowego artystę, Roya Williamsona, red.). Jesteśmy dosyć leniwi i wtedy potrzebowaliśmy czegoś, co wypełniłoby płytę. Szkoda, bo nagraliśmy znacznie więcej partii tego utworu, ale zapomnieliśmy ich umieścić w finalnym miksie. Dlatego też nasza wersja nie trwa choćby trzech minut. Dziś czuję, iż mogliśmy zrobić to lepiej. Ale rozumiesz, to były nasze początki i nie wiedzieliśmy co tak naprawdę robimy.
Od początku istnienia Alestorm charakteryzował się specyficznym poczuciem humoru. Czy dziś, w czasach co raz większej poprawności, jest ci łatwo operować humorem?
Chris: Tak, uwielbiam to. Cały czas staram się wymyślać nowe żarty, często bardzo wulgarne i obraźliwe, ale tacy jesteśmy. Uwielbiamy, gdy publiczność do tego szaleje. Ale nasze specyficzne poczucie humoru jest często niezrozumiane przez część słuchaczy, a w piosenkach są żarty, których choćby nie zauważają. Myślę, iż przede wszystkim robimy te żarty dla siebie, a to, iż podobają się fanom, to też super.
Bez jakiej piosenki nie wyobrażasz sobie koncertu Alestorm?
Chris: Trudne pytanie. zwykle wszyscy chcą usłyszeć takie utwory jak „Drink”, „Fucked With An Anchor” czy „Mexico”. To też trochę dziwne, bo kiedyś czułem, iż musimy grać zawsze klasyczne utwory z pierwszych dwóch, trzech płyt. Jednak napływają nowi fani, którzy czasem zapominają o naszych pierwszych utworach, co jest dla nas dosyć smutne i dziwne. Może za dziesięć lat piosenki, które dziś uważamy za superważne nie będą nikogo obchodziły? Kto wie.
A co słychać w Gloryhammer?
Chris: Przede wszystkim dałem im wolną rękę, bo przestałem występować z nimi w 2016 roku. Poczułem, iż najlepiej będzie im pozwolić działać swoim tempem, ale mogę powiedzieć, iż zdecydowanie pracują nad nową płytą. Poczekacie i zobaczycie do czego są zdolni.
Na zakończenie mam również „pirackie” pytanie: Co jest twoim największym skarbem?
Chris: (śmiech) O rany! Co jest moim największym skarbem? Tak naprawdę staram się nie posiadać zbyt wielu rzeczy. To sprawia, iż czuję się niekomfortowo. Mam siebie, swój komputer i mogę pojechać w dowolne miejsce na świecie. Ale gdybym miał wybrać, to takim skarbem jest dla mnie umiejętność pisania piosenek. To jest to. Nie wybrałbym nic fizycznego. To świadomość, iż mogę sprawić, aby pewne rzeczy stały się utworami.
Dziękuję ci bardzo za rozmowę. Życzę powodzenia na kolejnych koncertach, między innymi w Polsce.
Chris: Dzięki wielkie! Uwielbiamy grać w Polsce i zawsze miło spędzamy czas w waszym kraju. Pozdrawiam serdecznie!
Rozmawiał: Michał Drab
