Jesień sypnęła nowościami płytowymi, dlatego czas najwyższy na slalom wokół nich.
Alabaster DePlume – „Come With Fierce Grace” | International Anthem, wrzesień 2023
Brytyjski saksofonista, kompozytor, producent, wokalista, poeta i aktywista Gus Fairbairn aka Alabaster DePlume lubi nagrywać płyty z dużymi składami, co potwierdza ubiegłoroczne podwójne wydawnictwo „Gold”. Podtrzymuje tę tezę album „Come With Fierce Grace” będący kolejnym owocem sesji zarejestrowanych w Total Refreshment Center. Lista muzyków/wokalistów/wokalistek, jakich można usłyszeć na „Come With Fierce Grace” jest długa, wśród tych najbardziej znanych nazwisk można wymienić dwóch świetnych perkusistów: Sarathy’ego Korwara i Toma Skinnera.
I w przeciwieństwie do „Gold”, nowe kompozycje są w większości instrumentalne, ale jak już ktoś podchodzi do mikrofonu to operuje nietuzinkowym głosem, jak np. Falle Nioke pochodzący z Gwinei w utworze „Sibomandi”. Słyszymy też soulową Momoko Gill aka MettaShiba, Donnę Thompson i samego Alabastera.
Uważam, iż lider podjął adekwatny krok dając tym razem wybrzmieć mocniej instrumentom. „Gold” było intensywne pod względem warstwy tekstowej, ulewały się kolejne wersy zszyte z opowieściami DePlume’a. Kontemplacyjny wymiar „Come With Fierce Grace” zyskał dzięki szerszej przestrzeni, zaś niezmiennie przykuwa uwagę wyjątkowy styl gry Alabastera na saksofonie tenorowym (o jego powstawaniu pisałem przy okazji płyty „Gold) – mikrotonalne frazowanie oraz „ciemne” i brutalnie melancholijne brzmienie jego instrumentu. Znalazło się też miejsce na swobodną improwizację sekcji rytmicznej, w jednym z najpiękniejszym fragmencie na całym krążku, czyli numerze „Fall On Flowers”. Obok niego wyróżniłbym też przepiękną kompozycję „The Best Thing In The World”.
Momentami głos/-y układają się w warstwę chóralną przypominającą wyimki z soundtracków Ennio Morricone („Not Even Sobbing”), a gdzie indziej („Naked Like Water”) pejzaż filmowy nabiera jeszcze innych kadrów. I na koniec wisienka w postaci świetnej kompozycji „Broken Again” – ile tu tektonicznie nakładających się na siebie plastrów brzmieniowych.
Alabaster DePlume nie zamierza obniżać lotów i zacząć słodzić jak wielu podopiecznych brytyjskiej wytwórni Gondwana Records. Nie mogę jakoś uchwycić „fenomenu” tego labelu i ich „uduchowionej” wersji na jazzowe granie. Alabaster zieje autentyczną melancholią, a podróbki zostawia innym. Jest do czego wracać na „Come With Fierce Grace”.
Strona Facebook Alabaster DePlume »
Strona International Anthem »
Profil na Facebooku »
Irreversible Entanglements – „Protect Your Light” | Impulse! Records, wrzesień 2023
Amerykański kolektyw pod wodzą Moor Mother (prywatnie Camae Ayewa) dał nogę z International Anthem do Imuplse! Records – przeskok niesamowity, ale start mieli równie wybitny, ponieważ byle kto nie trafia pod skrzydła chicagowskiej wytwórni. Regularnie przysłuchuje się płytom Irreversible Entanglements. Dwa lata temu wydali świetny album „Who Sent You?”, a rok później wcale nieodstający poziomem „Open The Gates”. Dodam od razu, iż Irreversible Entanglements zagrają 7 listopada w Gdańsku w ramach jesiennej edycji Festiwalu Jazz Jantar, przy której mam ogromną przyjemność pracować. Bilety jeszcze są, więc spieszcie się powoli, ale do celu.
Dla przypomnienia, Irreversible Entanglements tworzą: Camae Ayewa (wokal, teksty, syntezatory), Keir Neuringer (saksofon, instrumenty perkusyjne), Aquiles Navarro (trąbka, instrumenty perkusyjne), Luke Stewart (kontrabas, instrumenty perkusyjne) i Tcheser Holmes (perkusja, kongi). Ponoć pierwszy raz spotkali się podczas wydarzenia Musicians Against Police Brutality i na jego fali nagrali w jeden dzień materiał na ich debiutancki krążek zatytułowany po prostu „Irreversible Entanglements” (2017).
Najnowszy album „Protect Your Light” nagrali zaledwie w ciągu trzech dni w słynnym Rudy Van Gelder Studios w Englewood Cliffs w Nowym Jorku, z dodatkową pomocą pianistki Janice A. Lowe, wiolonczelisty Lestera St. Louisa (członek zespołu Jaimie Branch) i wokalistki Sovei. Poniekąd odeszli od tego, co zaprezentowali na poprzednich wydawnictwach, ale w takim rozumieniu, iż postawili na krótsze bardziej zwięzłe formy o mniejszym natężeniu wściekłości i większym zdyscyplinowaniu kompozycyjnym.
To z całą pewnością najbardziej przystępny krążek (jeśli można w ogóle użyć takiego sformułowania w stosunku Irreversible Entanglements), ale czy najsłabszy w ich dotychczasowej dyskografii (?), jak to ujął Bartek Chaciński w swojej notce na Polifonii. Nie przychylam się do tej opinii, gdyż nie czuję, żeby brakowało im nerwu i świeżości na tle tego, co już zaproponowali albo gdy spojrzymy szerzej na scenę free jazzową, która często jest opatulona naftaliną i wciśnięta w coraz szczelniejsze ramy przewidywalności. Jest też bardzo interesujący tekst Jarka Kowala o „Protect Your Light” na łamach portalu Soundrive, w którym to autor rozkłada ich kompozycje na części pierwsze.
Tym razem muzycy poświęcili znacznie więcej czasu procesowi w studiu niż wcześniej, nad którym czuwał multiinstrumentalista i producent Shahzad Ismaily. I też nie słychać po nich, żeby mieli jakieś kompleksy względem giganta wydawniczego (Impulse! ma w katalogu płyty np. Johna Coltrane’a, Archie’ego Sheppa, Pharoaha Sandersa), co dobitnie potwierdza świetny „Free Love” utrzymany w duchu Jaimie Branch. Pamięć o tej wspaniałej artystce powraca w znakomitym utworze „root<=>branch” (czuć w nim też ból wynikający ze straty).
Tytułowy numer „Protect Your Light” jest naprawdę niezłym zaskoczeniem. Chyba nikt się nie spodziewał po tym kwintecie tak melodyjnego grania z afro-brazylijskim rozkołysaniem, ale do czasu… nadejścia free jazzowego zgiełku, który wystawił pazury również w „Soundness” i „Our Land Back”. W tym drugim nagraniu odzywa się też antyzachodni, kontestacyjny przekaz wypowiedziany przez Ayewę: „W Etiopii, w Nigerii, na tak zwanym Bliskim Wschodzie/Kto wie, co się stało ?”.
Końcówka płyty należy do znakomitej miniatury „Celestial Pathways”, przejętej linii wokalnej przez Sovei w balladzie „Sunshine” powolnie opadającej w mroczną grząskość i elektroniczne wybrzuszenia. Piękne domknięcie w postaci „Degrees of Freedom” z nieoczekiwanym przełamaniem w stronę melodii, z ulotnie brzmiącą wiolonczelą, świetnymi dęciakami i jakąś niesprecyzowaną energią z pogranicza melancholii, smutku i nadziei. Na żywo amplituda tego tematu może sięgnąć gigantycznego zenitu, o czym będzie można niedługo się przekonać w gdańskim Klubie Żak. – „Na przemian rozzłoszczony, uroczysty, żałobny i pełen nadziei – oto album na trudne czasy” – tak zakończył swój tekst opisujący „Protect Your Light” Neil Spencer w The Guardian.
Irreversible Entanglements nagrali nietuzinkowy album, który zaciera wiele granic, a przy tym muzycy nie rozmieniają się na drobne, grając z taką samą dozą autentyzmu, jak na wcześniejszych płytach. Szczęśliwie towarzyszy temu również niedosyt, będący wynikiem powściągliwości i dojrzałości kwintetu. Najzwyczajniej w świecie nie pozwólcie, aby ominął was ten materiał.
Strona Irreversible Entanglements »
Profil na Facebooku »
Strona Impulse!Records »
Profil na Facebooku »