Aktorka Sandra Drzymalska, grająca tytułową rolę w filmie „Simona Kossak”, o sztuce wykutej z traum | Chodzące narzędzie

polityka.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: Karolina Grabowska


Nauczyłam się przerabiać własne demony na piękne rzeczy. To chyba najlepsze, co mogło mnie spotkać. Przekuć wewnętrzne traumy na sztukę – mówi Sandra Drzymalska, grająca tytułową rolę w filmie „Simona Kossak”. JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Podobno przeczytała pani wszystkie książki Simony Kossak.
SANDRA DRZYMALSKA: – Tak. Najbardziej została mi w głowie „Serce i pazur” o życiu emocjonalnym zwierząt. Język, jakim Simona opisuje zachowania naszych braci mniejszych, przypomina poezję. Ta książka najlepiej odzwierciedla moim zdaniem jej czułość i wrażliwość na naturę.

Co jeszcze zapamiętała pani z tej lektury?
Na przykład to, iż stany uznawane przez nas za typowo ludzkie, takie jak rozpacz, depresja, są niezwykle podobne do zwierzęcych. W ekstremalnych sytuacjach my również kierujemy się instynktem. Moja miłość do zwierząt dzięki tej książce nie tylko urosła, ale też stała się bardziej świadoma. Zrozumiałam, dlaczego niekontrolowana wycinka Puszczy Białowieskiej niszczy ekosystem, jakie konsekwencje taka dewastacja przynosi np. wilkom, które tracąc swoje tereny łowieckie, trafiają w poszukiwaniu pożywienia do miejsc zamieszkałych przez człowieka.

I ta wiedza okazała się przydatna podczas kręcenia filmu?
Tak, w pewnym sensie tak. Simona porusza w swoich książkach wiele tematów. Część wydaje się znajoma, inne dopiero sobie uświadamiamy. Z mojego punktu widzenia ważniejszy był rys psychologiczny autorki. Jej skupienie, wrażliwość na los naszych braci mniejszych i to, iż praca stanowiła adekwatnie cały jej świat. Ona, myślę, naprawdę czuła się częścią stada saren, które z uwagą i troską obserwowała przez lata. Nie tylko saren, generalnie całej przyrody.

Grając ją, czuła pani to samo?
Tak. Sarny są bardzo płochliwe, uciekają przed ludźmi, panicznie boją się polowań. Na plan filmowy zostały przywiezione z Węgier. Opiekowała się nimi grupa Horkai, ale niczego nam nie gwarantowano, bo nikt nie był pewien, czy sarny w ogóle zechcą współpracować.

Idź do oryginalnego materiału