To chyba jest tak, iż dzisiaj opowieści o świecie muszą być zgodne nie z faktami, ale z emocjami odbiorcy. Tak chyba kombinują publicyści. Jakiekolwiek wydarzenie polityczne - mało kogo interesują konsekwencje, poza ewentualnymi wyborczymi. Czy nie dojdzie np. do gospodarczej katastrofy, albo do konfliktu z sąsiednimi państwami, to w najlepszym razie drobny problem.