Agnieszka Włodarczyk często podróżuje, ale jeszcze nigdy nie spotkała się z taką sytuacją. Aktorka leciała z Bahrajnu do Warszawy razem z mężem, synem i... ukochanym kotem. To właśnie do obecności zwierzaka przyczepiła się obsługa lotu. Włodarczyk zdradziła, iż przygotowania do podróży trwały ponad miesiąc. "Dwie szczepionki na wściekliznę w odstępie czasu, miareczkowanie, a potem veterinary quarantine, gdzie byłam po wszystkie pieczątki. Kotka została też wysterylizowana i miała założony czip" - czytamy. Niestety nie na wiele się to zdało.
REKLAMA
Zobacz wideo Agnieszka Włodarczyk i Robert Karaś pobrali się w Polsce w tajemnicy
Agnieszka Włodarczyk nie mogła nic na to poradzić
W kolejnych relacjach aktorka żaliła się, iż przygotowanie kotki do podróży było wyjątkowo kosztowne. "Specjalnie wybraliśmy Turkish Airlines, żeby mogła lecieć z nami w kabinie. I specjalnie nocny lot, bo tylko taki pozwalał na zebranie kota na pokład samolotu" - podkreślała. Niestety przy odprawie okazało się, iż agencja, która zajmowała się jej biletami, nie zgłosiła kota w biurze linii lotniczych. "To był dla nas traumatyczny moment, bo musieliśmy w jednej chwili zdecydować, co dalej. Przesunęlibyśmy lot o jeden dzień, ale następnego dnia biuro Turkish Airlines było zamknięte" - pisała. Na szczęście z pomocą przyszedł znajomy aktorki, który zaoferował, iż zaopiekuje się kotką. "Gdyby nie szybka reakcja naszego przyjaciela, który przyjechał po kota i zabrał do siebie, pewnie nie polecielibyśmy do Polski. Teraz kombinujemy, jak ściągnąć tu naszą Sophie cargo. Kotka pewnie poleci. Powiem wam, iż to takie uczucie, jakbyście jedno dziecko zostawili za granicą" - podsumowała.
Nie tylko Agnieszka Włodarczyk. Ostatnio o zwierzakach w samolocie mówiła Doda
Piosenkarka leciała na urlop do Hiszpanii i choć nie miała takich problemów, jak Agnieszka Włodarczyk, to sam lot nie należał do najprzyjemniejszych. Wszystko przez zachowanie stewardess. - Większość kobiet bardziej nie lubi zwierząt niż mężczyzn. I to one robią jako szefowe pokładu największy problem. Nie może choćby suwak być odpięty, żeby sobie nos wytknęły. Zero empatii do małego psa, który nie przeszkodziłby, jakby się przytulił na kolanach, jak się boi lotu. A faceci stewardzi są super, jeżeli chodzi o zwierzęta - mówiła wówczas.