Agnieszka Holland w Czernicy

powiatwroclawski.pl 3 tygodni temu

Opuszczony, porośnięty bluszczem dom, stojący tuż przy torach kolejowych pomiędzy Czernicą a Miłoszycami – w tej chwili zaniedbany i zapomniany – stał się głównym plenerem jednego z najbardziej docenianych filmów reżyserki Agnieszki Holland. To właśnie tutaj, w przydomowej komórce, mieszka bohaterka filmu „Kobieta samotna” (1981) – listonoszka i kobieta samotnie wychowująca syna – Irena Misiak (Maria Chwalibóg).

Tragiczne warunki mieszkaniowe: mała komórka zaadoptowana na mieszkanie, uciążliwy sąsiad-pijak robiący wszystko, by pozbyć się niechcianej lokatorki, ciężkie warunki pracy (ciągłe dojazdy do Wrocławia i duży rejon doręczycielski) oraz świadomość, iż pozostawia na cały dzień małego synka: to chleb powszedni bohaterki. I mimo, iż dookoła wieje wiatr przemian – widzimy demonstracje i tłum ludzi niosący transparenty z napisami „Telewizja kłamie!”, „Żądamy uwolnienia braci Kowalczyków”, „Wolność dla więźniów politycznych” – nie ma on wpływu na losy bohaterki. Kobieta samotna nie może sobie pozwolić na udział w żadnych wydarzeniach solidarnościowych, gdyż wie, iż może stracić wszystko: pracę, dach nad głową oraz to, co najważniejsze – prawo opieki nad swoim synkiem Bogusiem (Paweł Witczak). Oglądając film, gwałtownie zorientujemy się, iż dla Agnieszki Holland najważniejszy stał się zwykły człowiek – ale nie ten, biorący udział w wielkich wydarzeniach historycznych, ale jednostka żyjąca na marginesie społeczeństwa, poza centrum wydarzeń, skazana na ponurą egzystencję, bezbronna i pozostawiona sama sobie (drugim bohaterem filmu jest były górnik Jacek Grochala (Bogusław Linda), który po wypadku w kopalni żyje z niewielkiej renty). Film miał pełnić funkcję katartyczną (katharsis – oczyszczenie, uwolnienie się z emocji). Po jego obejrzeniu ludzie stwierdzali, iż wokół nich nie jest przecież aż tak źle.

Film „Kobieta samotna” to tak zwany „półkownik” – przeleżał bowiem sześć lat na półce, zanim mógł być zaprezentowany publiczności. Po nakręceniu filmu reżyserka dostała od producenta filmu – Telewizji Polskiej – ultimatum: albo wytnie niektóre sceny z filmu, albo ekipa nie otrzyma pieniędzy za swoją pracę. Zadania „ocenzurowania filmu”, czyli wycięcia niewygodnych dla władzy scen, podjął się Andrzej Wajda, kierownik artystyczny Zespołu Filmowego „X”. Na szczęście nieocenzurowaną kopię filmu zabrał z wytwórni Piotr Łazarkiewicz i przewiózł do Holandii. Dzięki temu po latach (film w pełnej wersji został po raz pierwszy zaprezentowany w TV Polonia w kwietniu 1999 roku) zmontowana została integralna wersja filmu. Przy wyciętych przez cenzurę scenach pojawiają się na dole napisy w języku angielskim. w tej chwili możemy więc zobaczyć, co tak bardzo przeszkadzało władzy i cenzurze.

Przed oglądnięciem filmu warto przeczytać nieco o pracy filmowców. Relację z planu zawdzięczamy Ilonie Łepkowskiej, ówczesnej praktykantce zajęć Studium Scenariuszowego PWSFTViT i PRF „Zespoły Filmowe”. Oto kilka wybranych fragmentów dotyczących Czernicy:

„Poniedziałek

Dziś pierwszy dzień zdjęć w Czernicy, 18 kilometrów od Wrocławia. Obiekt – mieszkanie Ireny (głównej bohaterki filmu). Malutkie wnętrze. Na dworze upał. Znowu coś nie gra z rekwizytami, a teraz każda taka wpadka kosztuje więcej czasu, bo po rzeczy potrzebne trzeba jechać do Wrocławia. W planie pracy, rozdanym ekipie w sobotę, ktoś poprawił godzinę zakończenia pracy z 16 na 18. Trzymając się pierwszej wersji ekipa żąda zjechania z planu o 15.15. Czas pracy liczy bowiem od wyjechania z wytwórni i powrotu do niej. Nic na to nie można poradzić – można najwyżej prosić o przedłużenie pracy. Nie odnosi to skutku, zjeżdżamy więc z planu.

Wtorek

(…) Pod koniec dnia ma być robiona scena bójki na torach. Przestrzeń między szynami wysypana jest tłuczonym kamieniem o ostrych krawędziach. Każdy, choćby kontrolowany upadek na takie podłoże to murowana rana. Grubą gąbką, bandażami, kawałkami materiału podartymi na pasy zabezpieczamy aktorom kolana i łokcie. Czy nie mogłoby być gotowych ochraniaczy? Pewnie powinny być i wszędzie się ich używa. Ale w naszej kinematografii wszyscy już przyzwyczaili się do robienia czegoś z niczego. Kiedy wszystko już jest gotowe, kamera ustawiona i choćby słońce zachodzi stosownie do naszych potrzeb, okazuje się, iż wyładował się akumulator uruchamiający kamerę. Z ujęcia nici. Na dziś koniec zdjęć.

Środa

Z całego dnia pamięta się tylko piekielny upał i niesmaczną, słoną wodę sodową. W ciasnym wnętrzu, gdzie realizowane są zdjęcia, palą się jeszcze silne lampy. Jak można pracować w takich warunkach? A jednak pracują.

Piątek

Mój ostatni dzień na planie. Na szczęście chłodniej. Trzeba zmienić nieco kształt jednej sceny – miało to być mycie Pawełka, syna bohaterki. Niestety, ma rozciętą nogę, nie może jej moczyć. Mycie zmieni się w wycieranie. Mały stoi na taborecie. Przed pełną próbą Agnieszka mówi do niego: «Pawełku, będziesz musiał zdjąć majteczki». Mały rozgląda się niepewnie, ale posłusznie rozbiera do naga.

W kolejnym ujęciu Irena ma wbiec do domu i cisnąć siatkę na stół. Kolejne próby – ziemniaki sypią się na podłogę, spadają kredki. Źle. Zbieram ziemniaki, ustawiam kredki, strzepuję ziemię z rysunków leżących na stole. Głupia robota? Może, ale konieczna. Jak powiedziała Teresa, asystentka kierownika produkcji, w pracy w filmie wspaniałe jest to, iż każdy przechodzi przez kolejne szczeble i każdy reżyser też na swojej asystenckiej posadzie zbierał tak ziemniaki. Są momenty, kiedy nie liczy się, kto jest kim, kto za co odpowiada i komu za co płacą. Jest robota – trzeba to zrobić. Jest obsuwa – trzeba nadgonić. Nie można tego załatwić – to się załatwi. Tylko czy tak można w nieskończoność?”.

Tekst i zdjęcia: Małgorzata Urlich-Kornacka, Stowarzyszenie TUiTAM

Idź do oryginalnego materiału