We Wrocławiu trwa święto amerykańskiego kina – American Film Festiwal, na którym można obejrzeć najnowsze i najgłośniejsze produkcje zza oceanu, które dopiero zawitają do naszych kin, oraz klasyki warte nadrobienia. Jesteśmy na miejscu z naszą własną sekcją "Freaks and Geeks" – o której przeczytacie więcej TUTAJ.
Zgodnie z obietnicą mamy dla Was recenzje najgorętszych filmów. Dziś dzielimy się wrażeniami po obejrzeniu nowelowego "Father Mother Sister Brother" Jima Jarmuscha i "The History of Sound", w którym Paul Mescal i Josh O’Connor wcielają się w muzyków z czasów I wojny światowej.
Fragmenty recenzji znajdziecie poniżej. Całe są dostępne na kartach filmów.
Familiada z sucharami
autor: Jakub Popielecki
Są żarty, które stają się zabawne dopiero w procesie powtarzania. Powiedz raz – nic. Powiedz drugi, trzeci, czwarty – za każdym razem śmieszniej. Żeby było jeszcze śmieszniej, zachodzi tu dziwna zbieżność między sucharem a buddyjskim koanem: jedno i drugie dowodzi, iż repetycja bywa drogą do olśnienia. Jim Jarmusch już dawno temu zauważył to podobieństwo. Jego filmy często przyjmują formę komedii w trybie zen. Powtarzane przez reżysera z kamienną twarzą drętwe gagi nabierają z czasem przenikliwości buddyjskich sentencji, nad jakimi medytują w klasztorach adepci. "Father Mother Sister Brother" również płynie sobie powoli w monotonnym rytmie, który ma skłaniać do kontemplacji. A jednak olśnienie nie chce przyjść. Tak jakby Jarmusch po latach pracy przebił się na drugą stronę zen, gdzie suchar przestaje być oświecony i staje się na powrót po prostu sucharem.
Całą recenzję filmu "Father Mother Sister Brother" można przeczytać TUTAJ.
Łzawa pieśń ludu
autor: Łukasz Mańkowski
Folkowe piosenki mają wspaniałą nośność. Potrafią pomieścić w sobie międzypokoleniowe łaknienia i tęsknotę za najbliższymi. To ten rodzaj liryki, która w niezwykłej prostocie zaklina rzeczywistość, czyniąc choćby największy znój codzienności nieco bardziej prostym i poetyckim. W filmie Olivera Hermanusa "History of Sound" pieśń ludu wybrzmiewa melancholią przekazywaną przez dekady i kontynenty – śpiewa się tu o synach, którzy nie wrócili z wojny, ukochanych, na których grobie zasępiają się żywi, czy miłosnych piosnkach, których nie wolno zaśpiewać, bo mogą zbudzić tych, co potrzebują snu. W poszukiwaniu tych melodii dwóch muzyków wyrusza w 1920 roku do Maine, aby złapać dźwiękową historię folkowej tożsamości – dla przyszłych pokoleń.
Całą recenzję filmu "The History of Sound" można przeczytać TUTAJ.
Zgodnie z obietnicą mamy dla Was recenzje najgorętszych filmów. Dziś dzielimy się wrażeniami po obejrzeniu nowelowego "Father Mother Sister Brother" Jima Jarmuscha i "The History of Sound", w którym Paul Mescal i Josh O’Connor wcielają się w muzyków z czasów I wojny światowej.
Fragmenty recenzji znajdziecie poniżej. Całe są dostępne na kartach filmów.
"Father Mother Sister Brother", reż. Jim Jarmusch
Familiada z sucharami
autor: Jakub Popielecki
Są żarty, które stają się zabawne dopiero w procesie powtarzania. Powiedz raz – nic. Powiedz drugi, trzeci, czwarty – za każdym razem śmieszniej. Żeby było jeszcze śmieszniej, zachodzi tu dziwna zbieżność między sucharem a buddyjskim koanem: jedno i drugie dowodzi, iż repetycja bywa drogą do olśnienia. Jim Jarmusch już dawno temu zauważył to podobieństwo. Jego filmy często przyjmują formę komedii w trybie zen. Powtarzane przez reżysera z kamienną twarzą drętwe gagi nabierają z czasem przenikliwości buddyjskich sentencji, nad jakimi medytują w klasztorach adepci. "Father Mother Sister Brother" również płynie sobie powoli w monotonnym rytmie, który ma skłaniać do kontemplacji. A jednak olśnienie nie chce przyjść. Tak jakby Jarmusch po latach pracy przebił się na drugą stronę zen, gdzie suchar przestaje być oświecony i staje się na powrót po prostu sucharem.
"Father Mother Sister Brother" – zobacz zwiastun
W swoim najnowszym projekcie Jarmusch wraca do formuły opowieści nowelowej, którą testował już kilkakrotnie. "Mystery Train" (1989) był filmowym tryptykiem, "Noc na Ziemi" (1991) – kolekcją pięciu scenek sytuacyjnych, a "Kawa i papierosy" (2003) – zbiorem kręconych na przestrzeni lat miniaturek. "Father Mother Sister Brother" bierze coś z każdego z nich: Jarmusch pożycza trójdzielną strukturę z "Mystery Train", niczym w "Nocy na Ziemi" zabiera nas na podróż dookoła świata, jak w "Kawie i papierosach" inscenizuje szereg wariacji na tytułowy temat. Tym razem za temat robią więc relacje familijne: rodziców z dziećmi, dzieci z rodzicami, braci z siostrami. Jeff (Adam Driver) i Emily (Mayim Bialik) odwiedzają żyjącego na amerykańskim odludziu ojca (Tom Waits). Timothea (Cate Blanchett) i Lillith (Vicky Krieps) wpadają na doroczną herbatkę u matki (Charlotte Rampling). Skye (Indya Moore) i Billy (Luka Sabbat) po raz ostatni odwiedzają mieszkanie po zmarłych rodzicach. Właśnie streściłem Wam film. Całą recenzję filmu "Father Mother Sister Brother" można przeczytać TUTAJ.
"The History of Sound", reż. Oliver Hermanus
Łzawa pieśń ludu
autor: Łukasz Mańkowski
Folkowe piosenki mają wspaniałą nośność. Potrafią pomieścić w sobie międzypokoleniowe łaknienia i tęsknotę za najbliższymi. To ten rodzaj liryki, która w niezwykłej prostocie zaklina rzeczywistość, czyniąc choćby największy znój codzienności nieco bardziej prostym i poetyckim. W filmie Olivera Hermanusa "History of Sound" pieśń ludu wybrzmiewa melancholią przekazywaną przez dekady i kontynenty – śpiewa się tu o synach, którzy nie wrócili z wojny, ukochanych, na których grobie zasępiają się żywi, czy miłosnych piosnkach, których nie wolno zaśpiewać, bo mogą zbudzić tych, co potrzebują snu. W poszukiwaniu tych melodii dwóch muzyków wyrusza w 1920 roku do Maine, aby złapać dźwiękową historię folkowej tożsamości – dla przyszłych pokoleń.
"The History of Sound" – zobacz zwiastun
Bohaterowie poznają się jeszcze za czasów I wojny światowej w 1917 roku. Lionel (Paul Mescal) studiuje wokal, a David (Josh O’Connor) kompozytorstwo; Lionel jest muzykiem synestezji, David ma fotograficzną pamięć i dryg do nut. Po raz pierwszy spotkają się w barze, gdy ten drugi gra piosenkę, którą Lionelowi niejednokrotnie śpiewał jego dziadek. Miłość do folku przerodzi się w ich własne uczucie – relację delikatnego współegzystowania, garść spędzonych razem nocy podczas jednej zimy, które przerwie pobór Davida do wojska u progu zakończenia wojny. Wrócą do siebie w 1920, kiedy to David zaproponuje Lionelowi uczestnictwo w uniwersyteckim projekcie, który bezpowrotnie zmieni jego życie. Całą recenzję filmu "The History of Sound" można przeczytać TUTAJ.















