AFF 2024: ostatnia showgirl i Superman

filmweb.pl 5 dni temu
Zdjęcie: plakat


Na tegorocznym American Film Festival możemy zobaczyć aktorski powrót Pameli Anderson oraz wspomnieć Christophera Reeve’a. "The Last Showgirl" w reżyserii Gii Coppoli to opowieść o tancerce (Anderson), która po 30 latach kariery będzie musiała zejść ze sceny. "Super/Man: Historia Christophera Reeve’a" reż. Ian Bonhôte oraz Peter Ettedgui) to z kolei dokument opowiadający o życiu odtwórcy roli Supermana, który po nieszczęśliwym wypadku został sparaliżowany. Filmy recenzują Wojciech Tutaj i Daria Sienkiewicz.

Recenzja filmu "Super/Man: Historia Christophera Reeve'a", reż. Ian Bonhôte, Peter Ettedgui


"Dwa metry, brunet, niebieskie oczy, nie pali, nie pije i zawsze mówi prawdę" – tak opisuje Supermana jedna z antagonistek kultowego dziś filmu Richarda Donnera z 1978 roku. Czy mężczyzna idealny istnieje? Tylko na srebrnym ekranie – podkreślał wielokrotnie w wywiadach Christopher Reeve, wzbraniając się od nadanej mu przez Amerykę łatki herosa. Czerwona peleryna z dnia na dzień przyniosła mu tytuł najjaśniejszej gwiazdy Hollywoodu, a dekady później – naczelnego rzecznika osób z niepełnosprawnościami na całym świecie. Reżyserzy Ian Bonhôte oraz Peter Ettedgui nie ulegają jednak pokusie kanonizowania Chrisa. Sugestywny ukośnik w tytule ma bowiem przypominać nam, iż oglądamy historię człowieka z krwi i kości, nie ze stali. Dlatego właśnie "Super/Man: Historia Christophera Reeve'a" to nie tylko zniuansowana i stroniąca od tanich chwytów opowieść o sile rodziny, nadziei oraz niezwyciężonej woli życia, ale także najbardziej coachingowy biopic, jaki kiedykolwiek ujrzał światło dzienne – i to w najlepszym tego słowa znaczeniu.


Twórcy "McQueena", jak na rasowych dokumentalistów przystało, odtwarzają na ekranie losy Reeve’a z należytą starannością, a także sporą dawką empatii. Choć udało im się stworzyć cenny i barwny wielogłos na temat życia amerykańskiego gwiazdora – wspomnienia o Christopherze przywołuje nie tylko jego rodzina, ale i znani przyjaciele (m.in. Susan Sarandon, Glenn Close i Robin Williams) – duet reżyserski nie łudzi się jednak, iż istnieje coś takiego jak obiektywna rzeczywistość. Rezygnując z chronologicznego porządku akcji, natłoku gadających głów czy obecności bezstronnego narratora, filmowcy wiernie podążają za perspektywą własnego herosa. Gdy ciepły, nieco ochrypły głos Reeve’a wypełnia kinową salę, Bonhôte oraz Ettedgui wykorzystują okazję, by zbliżyć się do widzów, kreując atmosferę zwierzeń oraz bezgranicznego zaufania.

Nie wszystkie karty odsłaniają jednak od razu. Widzowie, którzy nie byli w pełni zaznajomieni z historią Reeve’a lub szli na seans w przekonaniu, iż dokument skupia się jedynie na superbohaterskiej filmografii aktora, nie wiedzą jeszcze, iż czeka ich zdumiewająco katartyczne doznanie wychodzące poza zwykłe doświadczenie filmowe. "Super/Man…" to trzymające za gardziel kino faktów w swojej najznamienitszej postaci – kipiące emocjami, przepełnione wrażliwością oraz prawdziwe do bólu. Intymną, balansującą na granicy życia i śmierci spowiedź Christophera, reżyserzy zapożyczają zresztą z jego autorskich audiobooków, w których gwiazdor z nostalgią patrzy na siebie sprzed lat. Jego wspomnienia z początków kariery aktorskiej składają się w szalony kalejdoskop przeżyć nasycony medialnymi oraz intymnymi archiwaliami, pozwalającymi nam choć na chwilę znaleźć się w głowie filmowego Supermana. A w niej, jak się domyślacie, kłębiło się wiele myśli.


Marzenia o "poważnych" aktorskich dokonaniach, tęsknota za broadwayowską wolnością sceniczną oraz wyzwanie rodzicielstwa zaprzątają umysł dwudziestoparoletniego Christophera, który dwie dekady później sam przyzna, iż przed tragicznym wypadkiem w 1995 roku świat wydawał mu się dziwnie chaotyczny i niespójny, a relacje z bliskimi pozbawione głębi i zaangażowania. Paraliż odmienia wszystko – odtąd doświadczanie rzeczywistości ciałem traci sens, a umiłowanie adrenaliny i pasja do sportów ustępują miejsca wpierw żałobie, a później wdzięczności za życie takim, jakie jest. Właśnie wtedy Bonhôte oraz Ettedgui zwalniają nieco tempo, czyniąc ze swojego filmu uporządkowaną i wzruszającą opowieść o woli walki, a także bezwarunkowej miłości, jaką darzyli się z wzajemnością Chris oraz jego żona, Dana.

Całą recenzję autorstwa Darii Sienkiewicz znajdziecie pod TYM linkiem.

Zobacz zwiastun filmu "Super/Man: Historia Christophera Reeve'a"


Dokument "Super/Man: Historia Christophera Reeve'a" zadebiutował na tegorocznym festiwalu Sundance. Już teraz możecie zobaczyć go na ekranach polskich kin. Zobaczcie zwiastun:




Recenzja filmu "The Last Showgirl", reż. Gia Coppola


Jesteś prawdziwą legendą – słyszy doświadczona tancerka Shelley (Pamela Anderson) od kierownika sceny Eddiego (Dave Bautista). To krótkie zdanie wybrzmiewa w "The Last Showgirl" szczególnie donośnie. Tytułowa bohaterka zbliża się do sześćdziesiątki i musi szukać nowej pracy. Rewia, w której występowała od 30 lat, zostaje zawieszona. Branża rozrywkowa nie zna sentymentów i kobieta staje na rozdrożu. Jej prywatne sprawy również nie układają się najlepiej. Sporadyczne kontakty z córką Hannah (Billie Lourd) są efektem dawnych wyborów i zaniedbań. Shelley znajduje jedyne oparcie w przyjaźni z Annette (Jamie Lee Curtis). Roztacza też opiekę nad dużo młodszymi koleżankami z pracy, Jodie (Kiernan Shipka) i Mary Anne (Brenda Song). Jaki los czeka jednak osobę, która brylowała na scenie trzy dekady i nie przejmowała się żadnymi rewolucjami? Czy Las Vegas ma coś do zaoferowania swej przebrzmiałej gwieździe?

Najnowszy film Gii Coppoli bywa porównywany do "Zapaśnika" i doprawdy trudno się dziwić. Dzieli z nim antyhollywoodzką surowość, chropowatość i realistyczne zacięcie. Kamera nie odstępuję bohaterki na krok, filmując jej twarz w półzbliżeniach i szukając codziennej niefotogenicznej prawdy. Większość akcji rozgrywa się za dnia, gdy Las Vegas wyzbywa się elegancji i blichtru, nie nosi krzykliwego makijażu i przypomina biedną kiczowatą dekorację. Shelley częściej widzimy w dresie niż cekinowym stroju, a gdy włóczy się po mieście, ma w sobie coś z ducha. Zaczynała w złotej erze rewii i czuje się związana z jej tradycjami – efektowne kostiumy i scenografie traktuje jak świętość. Film zderza idealistyczne, staroświeckie podejście bohaterki z pragmatyzmem Mary Anne, ale i okrutnymi realiami rynku. Show-biznesem rządzą kult młodości, piękna i seksapilu oraz konieczność zysku i ciągłej zmiany. Choć reżyserka krytykuje ageizm i bezlitosne kapitalistyczne praktyki, nie wierzy ślepo w opowieści Shelley o "starych dobrych czasach". Kobieta żyje nostalgią i tęskni do sławy, zbyt często odrywając się od ziemi. "The Last Showgirl" jednocześnie afirmuje filozofię tancerki, która niczego nie żałuje, i pokazuje jej błędy. Szczególnie te macierzyńskie, które celnie wytyka Hannah. Każdy medal ma jednak dwie strony – bierność ojca i oddanie pracy po części usprawiedliwiają samotną matkę. Scenariusz Kate Gersten wypełniają takie niuanse i dwuznaczności.

Coppola bez upiększeń, ale z szacunkiem portretuje klasę pracującą Las Vegas. Shelley niebawem skończy występować, Annette musiała wycofać się wcześniej i niechętnie roznosi drinki klientom. W jednej z kluczowych scen kelnerka zaczyna tańczyć do piosenki "Total Eclipse of the Heart" pośrodku kasyna. Jakby cofała się do szalonych lat 80. i desperacko broniła przed przemijaniem. Odwrotnością losów Shelley powinna być teoretycznie sytuacja Jodie. Młodziutka uzdolniona dziewczyna dopiero inauguruje karierę i bez trudu znajdzie nową fuchę. gwałtownie okazuje się, iż płaci wysoką cenę za marzenia – konserwatywna rodzina wyrzeka się jej i dlatego trzyma się tak blisko głównej bohaterki. Showgirls może i błyszczą wieczorami na dużej scenie, ale poza spektaklami muszą radzić sobie same. Co zaskakujące, reżyserka nie ukrywa, iż Shelley brakuje talentu i wykształcenia tanecznego. Nikt jednak nie odbierze jej zaangażowania i pasji. Sposób, w jaki kobieta opowiada o korzeniach rewii i dalekich podróżach ze 160-osobowym zespołem, potrafi rozbudzić wyobraźnię. Zaryzykuję choćby tezę, iż film akcentuje niezłomność bohaterek, które podnoszą się po najcięższych upadkach finansowych i emocjonalnych. Los chce je upokorzyć, one wspierają się wzajemnie i realizowane są dalej.

Całą recenzję autorstwa Wojciecha Tutaja znajdziecie pod TYM linkiem.
Idź do oryginalnego materiału