Adrianna Ratajczak – wywiad z autorką Nuvole bianche. Białe chmury

popkulturowcy.pl 4 tygodni temu

W zeszły weekend miałam okazję wypić kawę i zjeść eklerka z niesamowitą autorką – Adrianną Ratajczak. Przy okazji porozmawiałyśmy o jej debiutanckiej powieści Nuvole bianche. Białe chmury, która moim zdaniem zasługuje na tytuł jednej z lepszych książek w kategorii romans historyczny. Zobaczcie, co kryło się za kulisami powstania powieści osadzonej w XIX-wiecznej Anglii i Szkocji.

Kontynuacja romansu historycznego dla fanek powieści Diany Gabaldon, Julii Quinn i Jane Austen. Aimil ucieka. Przestraszona narastającym w niej uczuciem wraca do rodzinnego Glamis. Panująca w domu swoboda, sielankowa atmosfera oraz natłok codziennych obowiązków, za którymi tak tęskniła w Londynie, okazują się jednak niewystarczające, by stłumić tęsknotę za pewnym angielskim diukiem. Alistair zwykł dotrzymywać obietnic. Dlatego targany wątpliwościami, wyrusza w podróż do osnutego legendami szkockiego zamku, mając nadzieję, iż prawdziwość jego uczucia oraz szczerość wystarczą, by zdobyć rękę wybranki serca oraz uznanie jej rodziny. W końcu nie wyobraża sobie przyszłości bez swojej szkockiej czarownicy. Niestety, tajemnice rodzinne oraz niedopowiedziane fakty, wybrzmiewają o wiele głośniej aniżeli nuty melodii wygrywanych w trakcie odbywających się spotkań towarzyskich. Czy upór i lęk przed przeszłością okażą się silniejsze od miłości? Czy na niebie wreszcie pojawią się tak długo wyczekiwane białe chmury?

Nuvole bianche. Białe chmury – Tom II (opis wydawcy).

Zapraszamy do przeczytania recenzji Nuvole bianche. Białe chmury

Popkulturowcy: Gdy przygotowywałam się do naszego wywiadu, zauważyłam, iż w Internecie nie sposób znaleźć informacje o Tobie. Czy mogłabyś zdradzić coś o sobie?

Adrianna Ratajczak: Ja się po prostu dobrze kryję. (śmiech) Nie udzielałam też wcześniej wywiadów oraz nie jestem zbyt aktywna w Internecie. Prowadzę Instagrama, ale patrzę przez niego okiem książki. Dzięki niemu czytam recenzje czytelników Nuvole bianche. Białe chmury. Wracając jednak do pytania, to wydaje mi się, iż jestem dość zwyczajną osobą. Większość dnia spędzam w pracy, a przez resztę, gdy nie pracuję i nie czytam, po prostu piszę. Uwielbiam czytać fantastykę i to właśnie od historii fantasy zaczęłam swoje pisanie. Pierwsza moja powieść powstała po lekturze Harry’ego Pottera. Co ciekawsze, cały czas powtarzam, iż moja przygoda literacka zaczęła się od książki wydanej przez wydawnictwo Media Rodzina i również moja książka została wydana przez Gorzką Czekoladę, imprint Media Rodziny, więc historia zatoczyła koło.

P: Z łatwością można zauważyć, iż historia XIX-wiecznej Anglii i Szkocji jest Ci bliska. Skąd takie zainteresowanie. Jak zaczęła się Twoja przygoda?

AR: Zawsze lubiłam historię jako przedmiot w szkole oraz literaturę osadzoną w tamtych czasach. Uwielbiam powieści płaszcza i szpady. Jestem wielką fanką Hrabiego Monte Christo autorstwa Dumasa, czytałam powieści Jane Austin oraz oglądałam filmy kostiumowe. Podejrzewam, iż właśnie to mnie ukierunkowało. jeżeli chodzi o Chmury, to po prostu poczułam potrzebę w sercu, aby napisać tę powieść. Najpierw jednak pomyślałam sobie, iż nie będę przecież pisać romansu historycznego osadzonego w XIX w. Przecież nie można się za taką historię zabrać po obejrzeniu kilku seriali, tylko trzeba usiąść i poczytać. Jednak na tyle mi ta opowieść utkwiła w głowie, iż koniec końców w 2017 roku, mimo wszystko, zaczęłam pisać i zgłębiać temat. Mogę również zdradzić, iż pierwszą sceną, która wpadła mi do głowy i od której wszystko się zaczęło, była ta kończąca pierwszy tom. Głównie, dlatego iż tam po raz pierwszy spotykamy twarde nawiązanie do motywu przewodniego – białych chmur.

Nuvole bianche. Białe chmury – Tom II / Fot. Adrianna Ratajczak

Zobacz również: To, co chcemy zostawić za sobą – recenzja książki

P: W tle powieści odgrywa się wiele wydarzeń historycznych. Czy któreś z nich zainspirowało Cię w szczególny sposób?

AR: Konkretne wydarzenie raczej nie. Oczywiście musiałam wpleść wydarzenia historyczne zgodne z czasem akcji powieści, takie jak kampania na Półwyspie Iberyjskim czy wojny napoleońskie np. bitwa pod Waterloo. Zanim zaczęłam pisać dużo czytałam o tamtych czasach, dlatego też niektóre z postaci, takie jak Walter Scott, istniały naprawdę. Tak samo jak zamek w Glamis, który strasznie chciałabym zobaczyć na własne oczy. Jednak żadne z tych wydarzeń nie zainspirowało żadnych konkretnych scen w książce, raczej poszukiwałam takich, które idealnie wpasowywałyby się w tło powieści.

P: A może istnieje postać, która była inspiracją podczas tworzenia bohaterów?

AR: Często słyszę pytanie: czy Aimil ma coś ze mnie? Nie, nie ma. Wielokrotnie miałam chęć potrząsnąć nią i przemówić jej do rozumu. Główni bohaterowie nie byli wzorowani na konkretnych postaciach historycznych. Na samym początku powstał Alistair jako osoba melancholijna z trudną przeszłością. W ramach równowagi dałam mu buntowniczą młodość, kiedy swoje życie można wywrócić do góry nogami, bo taka jest właśnie specyfika tego wieku. Następnie dodałam młodą, energiczną, twardo trzymającą się swojego stanowiska partnerkę do rozmowy – Aimil. Jednak wiele postaci drugoplanowych istniało naprawdę, np. patronki czy wcześniej wspomniany Walter Scott.

P: Czy podczas pisania natrafiłaś na jakieś szczególnie interesujące zwyczaje lub tradycje arystokratyczne, które znalazły odzwierciedlenie w książce?

AR: Większość rzeczy, która jest opisana w książce, bazuje na rzeczywistości. Przykładowo: w pierwszym tomie bohaterowie udali się do teatru na sztukę, której tytuł i fabuła z pewnością nic nikomu nie mówi. Jednak sztuka ta była rzeczywiście wystawiana w tamtym czasie. Ze względu właśnie na te zwyczaje i tradycje książka wydawać się może nudna, ale w tamtych czasach było to coś normalnego, a ja starałam się jak najdokładniej to wszystko oddać.

P: Czy jest jakiś element XIX-wiecznej Anglii lub Szkocji, którego chciałabyś doświadczyć osobiście?

AR: Chciałabym zobaczyć te wszystkie pomieszczenia. Niektóre z posiadłości odwzorowałam na podstawie zdjęć, ale bardzo chciałabym zobaczyć je na żywo, w szczególności Glamis. Chciałabym też zatańczyć walca na takim balu. jeżeli jednak chodzi o inne aspekty, to ładnie to wygląda na filmach, ale nie wyobrażam sobie nagrzewania wody do kąpieli, spania w czepku, aby fryzura się utrzymała na kolejny dzień, czy braku sanitariatu i elektryczności.

P: Czytając, ma się wrażenie, iż jest to powieść z ukrytym przesłaniem dla współczesnych Polek. Zwłaszcza kiedy czytamy o Aimil. Czy mam rację?

AR: Moim zdaniem Aimil ma w sobie, coś, co powinna mieć w sobie każda współczesna kobieta. Uparcie dąży ona do tego, czego pragnie i co jej się należy, jest w tym bezkompromisowa. Należy jej się prawo do własności, prawo do decydowania o własnym losie czy też prawo do kształcenia się. Gdybym miała podać alternatywne zakończenie, to z pewnością Aimil zostałaby wspólniczką w kancelarii swojego brata, ale niestety jest to 100 lat za wcześnie na taką możliwość. Ponadto wykreowałam dla niej mężczyznę, który nie decyduje i nie załatwia niczego za nią, nie stoi na drodze do jej marzeń. Każda kobieta powinna być niezależna i nie dostosowywać się do czyiś wyobrażeń i potrzeb.

P: Przypomina mi się scena, kiedy Aimil i Alistair omawiają swoje „sposoby” na czytanie książki. Alistair zwykł czytać zakończenia i jeżeli mu się spodobały, zaczynał czytać książkę, czego Aimil nie potrafiła zrozumieć. Do którego teamu należysz Ty?

AR: Znam swój gust czytelniczy na tyle, iż mniej więcej wiem, co mi się spodoba, co będzie w moim klimacie. Staram się więc nie zerkać na zakończenie i czytać książkę od początku do końca.

Nuvole bianche. Białe chmury / Fot. Adrianna Ratajczak

P: Stopniowo obserwujemy przemiany bohaterów. Aimil powoli burzy swoje mury, a Alistair mierzy się z wojenną traumą. Chciałabym się zapytać o czyn, którego dokonał Alistair na wojnie. Z początku utrzymywał, iż postąpiłby tak samo, jednak wraz z toczącą się historią zmienia swoje zdanie na ten temat i twierdzi, iż mógłby postąpić inaczej. Czy był to wpływ Aimil, a może coś innego pchnęło go do takich przemyśleń?

AR: Myślę, iż oni oboje zmieniają się nawzajem. Miało to pokazać, iż miłość tak naprawdę nie jest bezkompromisowa, wymaga pewnych ustępstw, wyrozumiałości, akceptacji drugiej osoby, a przede wszystkim zaufania. To ostatnie najlepiej można odwzorować dzięki ich rozmowom, w których odkrywają swoje sekrety, powoli prowadzące do tych zmian. Ponadto moim celem było pokazanie, iż istnieje miłość tak wielka, iż pozwala na odejście drugiej osoby.

P: Skąd porównanie do Outlandera? Serial w jakiś sposób mi się podobał, jednak – jeżeli chodzi o książki – to nie przebrnęłam. Miałam w pewnym momencie wrażenie, iż więcej w nich erotyki niż tła pięknej Szkocji. Czytałaś? A może któreś elementy tej sagi Cię zainspirowały?

AR: Nie bijcie, ale Outlandera nie czytałam. Obejrzałam kilka odcinków pierwszego sezonu serialu, ale jak na mój gust było w nim za dużo cielesności. Chciałabym kiedyś przeczytać książki, ale na razie nie czuję, żeby był to dobry moment. Szczerze powiedziawszy, porównanie do Outlandera pojawiło się na okładce dzięki wydawcy. Ja sama nie śmiałabym porównywać się do Diany Gabaldon, a zwłaszcza do Jane Austin. Są to autorki, które osiągnęły ogromny sukces i jeszcze bardzo wiele mi do nich brakuje.

P: Miałam okazję w tym roku czytać debiuty innych autorów. Jednak nieliczne wywarły na mnie tak ogromne wrażenie jak Nuvole bianche. Białe chmury. Powiedz mi, czy od dawna piszesz? Jest to coś, co pasjonowało Cię od dziecka, czy raczej było to nagłe ujawnienie się talentu?

AR: Tak jak wspominałam, zaczęłam pisać przez Harry’ego Pottera. Było to około 4. klasy podstawówki. Od tamtego czasu przeczytałam wiele książek i napisałam wiele stron. Jest takie powiedzenie, iż trzeba zrobić coś 10 000 razy, żeby to wyszło, więc może Białe chmury były tym moim dziesięciotysięcznym razem. Moim zdaniem im więcej słów się z siebie wylewa, tym większej nabiera się płynności i wprawy w pisarstwie. Nie powiedziałabym również, iż Białe chmury są moim debiutem pisarskim. Nie jest to pierwsza historia, którą napisałam, ale pierwsza, którą miałam szczęście wydać. Wcześniej napisałam krótsze teksty, a także dylogię urban fantasy.

P: Czy możemy się spodziewać kolejnych książek twojego autorstwa?

AR: Po Białych chmurach długo towarzyszyła mi tęsknota i swego rodzaju pustka. Nie potrafiłam rozstać się z bohaterami. Stali się oni częścią mojego życia. Dzięki tej tęsknocie zaczęłam pisać coś w rodzaju kontynuacji. W niej widziałabym Aimil i Alistaira w nieco innych rolach, gdyż moim zdaniem ich historia została już opowiedziana. Czy ją skończę? Czy zostanie ona wydana? Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

P: Co debiutująca autorka mogłaby powiedzieć osobom piszącym do szuflady, które zastanawiają się nad publikacją lub czują lęk przed nią? Przed jakimi błędami mogłabyś ich ustrzec? Jakieś rady od debiutantki?

AR: Na początek dobrym rozwiązaniem jest publikowanie w Internecie np. na Wattpadzie. Pozwala to zbudować grono czytelników oraz ułatwia kontakt ze społecznością. Kontakt z czytelnikiem, jego podpowiedzi, to bardzo dobre wskazówki dla autorów, którzy rozważają różne rozwiązania fabularne. W Internecie można też zachować anonimowość, jeżeli nie ma się ochoty ujawniać od razu swojej tożsamości. Trzeba jednak uodpornić się na hejt, bo oprócz konstruktywnej krytyki i rad, również on się pojawia. Można też znaleźć zaufaną osobę, która pomogłaby nam w korekcie i nie bała się szczerze mówić o zauważonych mankamentach i nieścisłościach. Ponadto warto mieć odwagę, cierpliwość i co najważniejsze się nie poddawać. Przyznam, iż w pewnym momencie sama straciłam nadzieję, gdy wszystkie propozycje wydawnicze, które rozesłałam, pozostawały bez odpowiedzi, co było równoznaczne z odrzuceniem. Aż do pewnego dnia. Czasami trzeba po prostu poczekać na ten odpowiedni moment.

Grafika główna: materiały promocyjne (Adrianna Ratajczak)

Idź do oryginalnego materiału