„Ach, co to był za ślub”… a choćby dwa

lubimyczytac.pl 1 miesiąc temu

Jeśli po przeczytaniu zakończenia „Gry o tron” ktoś obiecał sobie, iż więcej nie da się Martinowi zaskoczyć niespodziewanym zwrotem akcji, to czytając „Nawałnicę mieczy. Krew i złoto”, może zapomnieć o tej obietnicy. Po latach od pierwszej lektury serii to właśnie sceny z tej części pozostają najżywiej odciśnięte w mojej pamięci. I o ile w wielu innych, przeładowanych akcją powieściach mam wrażenie, iż pewne rozwiązania są przesadzone albo naciągane, o tyle Martin pisze w taki sposób, iż choćby najbardziej dramatyczne wydarzenia wydają się na swoim miejscu i pasować do bezwzględnego świata, jaki stworzył.

Idź do oryginalnego materiału