Bunt i niezadowolenie powołują do życia każdą utopię. Ania Grzymała w najnowszym cyklu malarskim „A rzeki popłyną syropem z daktyli” wyraża niezgodę na świat zastany. Marzy, fantazjuje, antycypuje, projektuje i eksperymentuje. Nie boi się rozwijania wyobraźni społecznej, choćby jeżeli może być posądzona o infantylność czy naiwność. W najnowszych obrazach wychodzi od frazy kończącej klasyczne bajki „i żyli długo i szczęśliwie”. Pyta, jak mogłaby wyglądać utopia i co należałoby kolektywnie zrobić, żeby zaistniała. Pisze baśń i na jej podstawie maluje obrazy, przedstawiające etapy ewolucji społeczeństwa w stronę „lepszego świata dla wszystkich”.
Na jej obrazach papież rozmawia z delfinami, biznesmeni siadają w ławkach szkolnych, spod czapek wyjmowane są „ziarenka nienawiści”, a zabawa kończy się wspólną kąpielą w jacuzzi przedstawiciela Ku Klux Klanu, wydry i muzułmanki. Mimo symbolicznego ukarania „agresorów” i sprawców niesprawiedliwości Grzymała jest daleka od moralizatorstwa i etycznych ocen. Przedstawiony przez nią świat rządzi się logiką karnawału. Wszystko jest w nim na opak, role społeczne są odwracane i dzieją się rzeczy niemożliwe. Poprzez śmieszność baśniowych zdarzeń zwraca uwagę na absurdalność i arbitralność istniejącej rzeczywistości polityczno-społecznej. Artystka wierzy w sprawczość i performatywną moc słów oraz obrazów. Pisze i maluje swoją utopię z perspektywy „usytuowanej”. W kontrze do znanych utopii historycznych, nie umieszcza jej na oddalonej wyspie czy w fantastycznej krainie. Ulokowuje ją w wyraźnym „tutaj” – polskiej rzeczywistości, wśród ursynowskich bloków, we wschodnio europejskiej metropolii, kilkaset kilometrów od toczącej się wojny, w kraju spolaryzowanym politycznie i mierzącym się z nierównościami ekonomicznymi.
Wystawie towarzyszy słuchowisko z baśnią, które można posłuchać w przestrzeni wystawy oraz odtworzyć online. Artystka zaprasza do zapisywania i dzielenia się swoimi pomysłami na naprawę świata. Jest to pierwszy krok do kolektywnego wymyślania lepszej rzeczywistości. Zacznijmy więc od bycia bardzo niezadowolonymi.