
RysunekAnna Głąbicka
Gdy w 2016 roku amerykańska socjolożka Arlie Russell Hochschild opublikowała słynną książkęObcy we własnym kraju, wydawało się, iż jesteśmy coraz bliżej zrozumienia źródeł współczesnego populizmu i w efekcie podjęcia kroków zapobiegających jego dalszemu rozwojowi. Badaczka zadała wówczas pozornie proste pytanie, które od dawna domagało się odpowiedzi: „Dlaczego tylu ludzi głosuje wbrew własnym interesom?”. A dokładniej, jak to się stało, iż najwięksi beneficjenci prospołecznych instytucji – w przypadku pola badań Hochschild mieszkańcy Luizjany, stanu najobficiej żywiącego się federalną pomocą finansową – coraz częściej migrują ku prawej stronie politycznego spektrum ograniczającej podobne wsparcie?
Jak to się dzieje, iż mimo pogłębiających się nierówności ekonomicznych dzisiejsza lewica, obiecująca ich niwelowanie, traci na znaczeniu właśnie w tych grupach, o które w teorii najbardziej stara się zadbać? Był to czas, kiedy wydawało się, iż wygrana Donalda Trumpa i towarzyszące jej triumfy prawicowego populizmu w Europie mogą być dla lewicy cenną nauczką, dającą asumpt do potrzebnych zmian. Dziś jednak wiemy, iż tamtych lekcji nie udało się odrobić. A przynajmniej nie w pełni.

Aktualności „Pisma”
W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.
Po kolejnej wygranej Trumpa Hochschild wraca więc do starych pytań w bardziej aktualnej odsłonie. W nowej książceSkradziona duma. Strata, wstyd i triumf prawicyznów rozmawia z tymi, którzy nie zabierają głosu w debacie publicznej, i raz jeszcze stara się …






