50 najlepszych filmów z Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych! Miejsca 30-11 [ZESTAWIENIE]

filmawka.pl 21 godzin temu

Z okazji zbliżającej się jubileuszowej, 50. edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni przygotowaliśmy wyjątkowe zestawienie – 50 najlepszych filmów w historii konkursów festiwalowych! To subiektywny wybór redaktorów i redaktorek Filmawki, pokazujący najważniejsze, najbardziej przełomowe i pamiętne dzieła, które przez lata tworzyły nie tylko historię festiwalu, ale historię polskiego kina.

Przeczytaj pierwszą część zestawienia (miejsca 50-31).

Zapraszamy do lektury drugiej części zestawienia!


30. Bilans kwartalny, reż. Krzysztof Zanussi (1975, 2. FPFF)

„Bilans kwartalny” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Jednak w świecie głównej bohaterki Bilansu kwartalnego na ogół po prostu mało się dzieje. Marta z pozoru spełnia wszystkie wymagania, które stawia jej społeczeństwo. Realizuje się zarówno na płaszczyźnie zawodowej, jak i rodzinnej. Krzysztof Zanussi maluje portret kobiety na życiowym zakręcie. Wyśmienita kreacja Mai Komorowskiej uwypukla ważne społecznie problemy związane z kobiecym doświadczeniem w PRL-u. Jak wysoko można się wznieść, by się nie oparzyć? Razem z nią odkrywamy, gdzie leżą granice prywatności oraz na ile można sobie pozwolić w dążeniach do spełnienia.

Marceli Jasiński


29. Róża, reż. Wojciech Smarzowski (2011, 36. FPFF)

„Róża” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Róża stanowi dla mnie punkt szczytowy zarówno filmografii Wojciecha Smarzowskiego, jak i całego polskiego kina historycznej brutalności. Relacja Tadeusza i tytułowej Róży (wybitni Dorociński i Kulesza) to przykład wyjątkowej narracyjnej siły. Jej poetycka nieugiętość wobec nieustannych okrucieństw pozwala bez reszty zaangażować się w seans, a zarazem funkcjonuje w szerszym historyczno-kulturowym kontekście. Status polskiej myśli wobec II wojny światowej często bazuje na formule abstrakcyjnych „rozliczeń”. Smarzowski, w scenariuszu Michała Szczerbica, szuka natomiast odpowiedzi na pytanie: „Co po nich?”. Bo w obliczu wszystkiego, co nas w życiu spotkało (i jeszcze spotka), nie można przeć naprzód bez elementarnych wartości – miłości, empatii i bezwzględnej wytrwałości.

PS Mikołaj Trzaska. Ukłony.

Rafał Skwarek


28. Ćma, reż. Tomasz Zygadło (1980, 7. FPFF)

„Ćma” / mat. Kino Iluzjon Filmoteki Narodowej

Utrzymana w czerni i bieli Ćma to kameralna opowieść, oparta przede wszystkim na pełnych empatii monologach głównego bohatera. Za swoją poruszającą kreację – którą śmiało można nazwać jedną z najlepszych w historii polskiego kina – Roman Wilhelmi został słusznie nagrodzony na 7. FPFF w Gdyni. Film Zygadły bywa zaliczany do kina moralnego niepokoju, ale zdecydowanie nie jest typowym przedstawicielem tego nurtu. Doskonale oddaje natomiast klimat gierkowskiej rzeczywistości, w której telefoniczne audycje radiowe i ich integracyjny, międzyludzki wymiar cieszyły się niezwykłą popularnością. Na zakończenie warto dodać, iż idea nocnych słuchowisk z Ćmy stała się inspiracją dla Taco Hemingwaya przy tworzeniu konceptualnego albumu 1-800-Oświecenie.

Natalia Sańko


27. Personel, reż. Krzysztof Kieślowski (1976, 3. FPFF)

„Personel” / mat. TVP rekonstrukcja

W swoim pełnometrażowym debiucie Kieślowski zaskakuje tym, jak precyzyjnie i bez złudzeń potrafi opowiadać o świecie instytucji i zależności. Personel to historia Romka, młodego krawca zatrudnionego w teatrze, który gwałtownie odkrywa, iż marzenia o sztuce muszą ustąpić przed układami, hierarchią i zakulisową hipokryzją. Kamera przygląda się codziennym sytuacjom – drobnym upokorzeniom, sprzecznościom, absurdowi życia zbiorowego – i to właśnie w tych detalach tkwi siła filmu. Zdjęcia Witolda Stoka, pełne kontrastów i przygaszonych barw, wprowadzają wrażenie dokumentalnej szczerości, a jednocześnie przypominają, iż teatr – podobnie jak kino – nigdy nie jest tylko iluzją.

Magda Wołowska


26. Córki Dancingu, reż. Agnieszka Smoczyńska (2015, 40. FPFF)

„Córki dancingu” / Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Cóż to był za debiut fabularny! Z jaką bezpretensjonalnością i bezczelnością połączył ze sobą musical, horror i coming of age! Agnieszka Smoczyńska zaliczyła z filmem zasłużony pochód po zagranicznych festiwalach, a jej kariera wystrzeliła niczym rakieta. W tym filmie jest wszystko, co darzę miłosnym zainteresowaniem w kinie. Mamy granie kampem, barokową estetykę wykorzystującą blichtr nocnych lokali lat osiemdziesiątych, ale nieuciekającą od ich brudu. Z drugiej strony Córki dancingu to mroczny, współczesny retelling baśni o małej syrence, zgrabnie połączony ze słowiańskimi legendami, który w magiczny sposób w oku kamery Smoczyńskiej rymuje się z dancingową sceną PRL-u. Do mojego serca najgłośniej przemawia jednak przedstawienie odkrywania kobiecej seksualności i dziewczęcości – tak jak dyskoteka i mrok łączą się w warstwie wizualnej, tak eteryczność i zwierzęcość idą ręka w rękę, ucieleśnione w postaciach tytułowych bohaterek.

Irena Kołtun


25. Zaklęte rewiry, reż. Janusz Majewski (1975, 2. FPFF)

„Zaklęte rewiry” / mat. CANAL+

Nieuprzejmi klienci, próby przekupstwa, ciągłe przyjmowanie zamówień, agresywne zachowania przełożonych – „Dzień jak co dzień”, mógłby skwitować tę wyliczankę Romek Boryczko, główny bohater Zaklętych rewirów. Praca w restauracji luksusowego hotelu wiąże się bowiem ze znoszeniem nieustannych upokorzeń i doświadczaniem przemocy. Taką cenę wyznacza lokal za możliwość awansu społecznego, a widmo katastrofalnych konsekwencji zniechęca personel do podejmowania negocjacji. Jednostki, w tym Boryczko, mierzą się więc z dylematem moralnym: czy silniejsza jest chęć przetrwania w hotelowym ekosystemie, czy życie w zgodzie ze swoimi przekonaniami? W ukazaniu tego rozdźwięku i konfrontacji wyobrażeń bohatera o świecie z rzeczywistością tkwi siła filmu Janusza Majewskiego.

Joanna Stachnik


24. Medium, reż. Jacek Koprowicz (1985, 10. FPFF)

„Medium” / mat. Filmoteka Narodowe Instytut Audiowizualny

Polskie próby stworzenia produkcji gatunkowych na ogół nie kończyły się najlepiej – wystarczy wspomnieć choćby Wilczycę czy Lubię nietoperze, w których próżno szukać dobrze zbudowanego napięcia czy autentycznego mroku. Jednak i tu zdarzają się wyjątki – najlepszym przykładem jest Medium Jacka Koprowicza, określane szumnie mianem pierwszego polskiego filmu o tematyce okultystycznej. Akcja tej w tej chwili nieco zapomnianej historii rozgrywa się w latach 30. w Wolnym Mieście Gdańsku. Na kilka godzin przed zaćmieniem Słońca zachodzi seria niewyjaśnionych zdarzeń. Jedynie obdarzone parapsychicznymi zdolnościami rodzeństwo Wagnerów przeczuwa, iż to, co się dzieje, ma związek z działaniem potężnego medium, i przenosi nas do sprawy morderstwa sprzed ponad trzydziestu lat. Mimo nierównej narracji, która momentami potrafi nieco znużyć, filmowi Koprowicza nie można odmówić realizacyjnej pomysłowości i niepodrabialnego klimatu, co czyni go jedną z najciekawszych pozycji prezentowanych na 10. FPFF w Gdyni.

Natalia Sańko


23. Noce i dnie, reż. Jerzy Antczak (1975, 2. FPFF)

„Noce i dnie” / mat. TVP

Chociaż w tym roku mija pięćdziesiąt lat od filmowej adaptacji Nocy i dni, podjęcie się i doprowadzenie do końca tak ambitnego przedsięwzięcia wciąż można określić mianem imponującego. W końcu powieść Marii Dąbrowskiej pęcznieje od liczby wątków i postaci, a sama fabuła rozciąga się na kilkadziesiąt lat. Oczywiście film Jerzego Antczaka niekiedy nie wytrzymuje naporu wywoływanego przez obfitość materiału źródłowego. Łatwo jednak przymknąć oko na gubienie rytmu przez opowieść, gdy jej głównymi „wokalistami” są Jadwiga Barańska i Jerzy Bińczycki. Nic dziwnego, iż wcielenie się w postacie Barbary i Bogumiła Niechciców zapewniło tej dwójce miejsce w panteonie legendarnych duetów aktorskich polskiej kinematografii.

Joanna Stachnik


22. Krótki film o zabijaniu, reż. Krzysztof Kieślowski (1988, 13. FPFF)

„Krótki film o zabijaniu” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Bardzo doceniam Krótki film o zabijaniu, głównie dlatego, iż mocno wybija się na tle dotychczasowej filmografii Krzysztofa Kieślowskiego. Zamiast subtelnego symetryzmu, do którego przyzwyczaił widzów, reżyser serwuje dzieło celowo przeestetyzowane, w którym brud i zgniliznę czuć dosłownie pod paznokciami. To pierwszy tak stanowczy i bezkompromisowy głos w jego twórczości. Zielonkawożółta paleta barw, ziarnista faktura i specyficzne filtry to nie tylko artystyczny wybór, ale także narzędzie budowania klaustrofobicznej i pesymistycznej atmosfery. Jednak to scenariusz, napisany wspólnie z Krzysztofem Piesiewiczem, nadaje filmowi taką siłę. Twórcy celowo pozwalają nam znienawidzić bohaterów – Jacka i taksówkarza. W momencie gdy życzymy im jak najgorzej, dochodzi do morderstwa. Kieślowski z dokumentalną precyzją pokazuje mordercę, który nieudolnie i z wysiłkiem próbuje dobić swoją ofiarę. To nie jest akt oczyszczający, ale brutalny, moralnie obciążający spektakl. Prawdziwym ciosem moralnym, który czyni film arcydziełem, jest scena egzekucji Jacka – piekielny akt oskarżenia wymierzony przeciwko karze śmierci i bezduszności systemu.

Maciek Kulbat


21. Cicha noc, reż. Paweł Domalewski (2017, 42. FPFF)

„Cicha noc” / mat. Forum Film

Dziś tendencja ta nie jest już tak silna, ale jeszcze kilka lat temu szare kino obyczajowe dominowało polski krajobraz – od etiud studenckich po Konkurs Główny FPFF. Cicha noc miała wszelkie zadatki, by stać się kolejną celebracją rodzimych patologii domowych. Tam jednak, gdzie inni zwietrzyliby sposobność do ukazywania okrutnych kontrastów między tym, czym Wigilia powinna być, a czym w wielu domach jest, Domalewski dojrzał możliwość zaproszenia widza do stołu. Stołu, od którego nieraz ciężko nie wstać – tak. Ale jednocześnie też do stołu, który wszyscy pomagali zastawić i do którego wszyscy w końcu wspólnie zasiedli. Cicha noc to świetnie wyważony, zainscenizowany i zagrany dramat o rodzinie, z którą każdy dzielił kiedyś posiłek.

Rafał Skwarek


20. Chłopi, reż. DK Welchman, Hugh Welchman (2023, 48. FPFF)

fot. „Chłopi”, materiały prasowe FPFF w Gdyni

Chłopi w reżyserii DK Welchman i Hugh Welchmana uplasowali się na samym szczycie mojej listy najlepszych filmów z 2023 roku. Prawdopodobnie na długo – jeżeli nie na zawsze – pozostanie ze mną uczucie zachwytu, które towarzyszyło mi od pierwszych minut seansu, gdy oglądałem losy mieszkańców Lipki. Film został stworzony z użyciem techniki animacji malarskiej, a Welchmanowie postanowili w ten sposób kontynuować drogę rozpoczętą w Twoim Vincencie (2017). Po nakręceniu filmu z udziałem aktorów ponad stu artystów zajęło się tworzeniem olejnych obrazów, które następnie wykorzystano jako najważniejsze klatki w animacji. Ostatni pełnometrażowy film DK i Hugh Welchmanów to wizualna wirtuozeria oraz artystyczne święto. Dosłowne malowanie kolejnych kadrów na oczach widzów wzmacnia emocjonalną warstwę widowiska, a muzyka autorstwa L.U.C.-a dopełnia dzieła, czyniąc Chłopów niezapomnianym kinowym doświadczeniem.

Anna Czerwińska


19. Wieża. Jasny dzień, reż. Jagoda Szelc (2017, 42. FPFF)

„Wieża. Jasny dzień” / mat. Polski Instytut Szkoły Filmowej

To nie tylko jeden z najodważniejszych debiutów w polskim kinie, ale także jeden z moich ulubionych filmów ostatnich lat. Szelc rozpoczyna historię jako pełen napięcia psychologiczny dramat o rodzinie, by płynnie wkroczyć w przestrzenie metafizycznego horroru. Reżyserka nic nie podaje wprost, ale otwiera widowni szerokie pole do interpretacji. Pierwsza część to Wieża, związana z racjonalną Mulą, główną bohaterką filmu. Z kolei Jasny dzień to jej burząca porządki siostra. Jasny dzień to także to, co dzieje się pod koniec seansu, a także po jego zakończeniu, w naszych głowach: to zarówno historia o zjednoczeniu z naturą, jak i kolejna, jeszcze niewydarzona opowieść o rodzie czarownic / ludzkiej kondycji we współczesnym świecie. Szelc używa niezwykle subtelnych środków, by seans silnie rezonował zarówno intelektualnie, jak i emocjonalnie. A najlepiej ogląda się go za drugim, trzecim i jeszcze kolejnym razem.

Jakub Nowociński


18. Szpital przemienienia, reż. Edward Żebrowski (1979, 6. FPFF)

„Szpital przemienienia” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

W czasie wojny moralność ulega odwróceniu. W obliczu nazistowskiego terroru i życia w codziennym zagrożeniu jeden ze szpitali psychiatrycznych próbuje utrzymywać pozory normalności. Edward Żebrowski stawia widzowi trudne pytania, nie podsuwając gotowych odpowiedzi. Głównym z nich zdaje się być pytanie, ile warta jest przysięga Hipokratesa i kogo powinno się ratować. Film służy także jako wgląd w techniki przedwojennej psychiatrii. Kadra szpitala pełna jest ciekawych osobowości, z których najciekawszą jest definitywnie ekscentryczny, zafascynowany eugeniką doktor Rydygier, grany przez Zbigniewa Zapasiewicza. Zniuansowanie Szpitala doceniło również jury Polskiego Festiwalu Filmów Fabularnych, gdzie w 1979 roku Żebrowski otrzymał Srebrnego Lwa Gdańskiego.

Marceli Jasiński


17. Panny z Wilka, reż. Andrzej Wajda (1979, 6. FPFF)

„Panny z Wilka” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Panny z Wilka są wyjątkowym filmem z wielu powodów. Często wymienia się jego impresjonistyczny aspekt, poetyckie przedstawienie momentu wchodzenia w smugę cienia czy arcydzielne podejście do adaptacji filmowej dzieła literackiego – jako składowe oddziałujące na widzów i kinematografię. Faktycznie trudno być obojętnym na wspaniałe zestawienia kolorystyczne w połączeniu z grą światła i cienia – widać tutaj w nienarzucający się sposób malarskie zaplecze Wajdy. Oprawa plastyczna nastrojowo współgra z tematyką opowiadania Iwaszkiewicza, a dzięki nadaniu podwójnej ramy fabule reżyser uzyskał efekt „wspomnienia wspominania”, pozostając jednocześnie wiernym tekstowi, autorowi i sobie jako artyście. Mnie do serca przemawia jednak przede wszystkim szczególna – raczej nieświadoma – intuicja reżysera, każąca do narracji z perspektywy Wiktora, jedynej w pierwowzorze literackim, dodać autorski kontrapunkt w postaci perspektywy kobiet, który można uznać za przeczucie female gaze. Tytułowe panny obserwują bowiem bacznie i oceniają Wiktora, a widzowie utożsamiają się raczej z ich krytycznym i rozmarzonym spojrzeniem niż z fantazjami głównego bohatera, ulegającymi kolejno falsyfikacji.

Irena Kołtun


16. Potop, reż. Jerzy Hoffman (1974, 1. FPFF)

„Potop” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Ilekroć myślę o Potopie, nie mogę wyjść z podziwu, jakiego karkołomnego zadania podjął się Jerzy Hoffman. Przecież mówimy tutaj o przeniesieniu na ekran powieści, która dla Polaków stanowi narodowy mit, a dla filmowców w latach 70. była produkcyjnym wyzwaniem – żeby nie powiedzieć piekłem. A jednak się udało. Potop z perspektywy czasu śmiało można nazwać monumentalną superprodukcją, która stała się kulturowym pomnikiem i formą terapii dla narodu w czasach propagandy. Rozmach czuć na każdym kroku: 70 aktorów pierwszoplanowych, 600 drugoplanowych oraz 40 tysięcy statystów. Scenariusz zdołał ubrać w filmową formę wielki, epicki rozmach, dzięki czemu Potop od razu zyskał status ponadczasowego klasyka. Gorycz i ironia kryją się jednak w zakulisowej historii produkcji. Obraz, który stał się symbolem polskiej godności i zwycięstwa, musiał sam ugiąć się pod jarzmem politycznego dyktatu. Czyni to Potop dziełem jeszcze potężniejszym, świadczącym o tym, iż choćby z podciętymi skrzydłami i w warunkach politycznego kompromisu prawdziwie wielkiej sztuce udaje się uchwycić i przekazać „epicki oddech narodu”.

Maciek Kulbat


15. Człowiek z marmuru, reż. Andrzej Wajda (1976, 4. FPFF)

„Człowiek z marmuru” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Człowiek z marmuru ma w sobie wszystko, co polski klasyk mieć powinien: imponujący metraż, wyrazistą wymowę polityczną, historię zmagań z PRL-owską cenzurą, mocną warstwę muzyczną i nazwisko Wajdy jako znak jakości. Może właśnie dlatego, przytłoczona kultowym statusem, przez długi czas odkładałam seans na bliżej nieokreślone „później”. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie, bo film zachwycił mnie już od pierwszej sceny. Wajda opowiada nie tylko o polityce i złamanych marzeniach, ale także o samym kinie: z wywiadów i stylizowanych kronik buduje polifoniczną narrację, odsłaniając dramat jednostki i portret epoki. Napiętnowane przez władze arcydzieło nie miało szans na zwycięstwo na Festiwalu w Gdyni, zdobyło za to nagrodę krytyków FIPRESCI w Cannes. Współcześnie jedynie zyskuje na wartości dzięki feministycznym odczytaniom Agnieszki – jednej z nielicznych wyrazistych kobiecych postaci kina moralnego niepokoju.

Natalia Sańko


14. Ostatnia rodzina, reż. Jan P. Matuszyński (2016, 41. FPFF)

„Ostatnia rodzina” / mat. Polski Instytut Szkoły Filmowej

Nazwisko „Beksiński” może przywodzić na myśl zarówno muzykę, jak i malarstwo, ale dzięki Janowi P. Matuszyńskiemu i Robertowi Bolesto film staje się równie istotnym skojarzeniem. Pozornie kameralny dramat, ukazujący warszawskie losy rodziny, okazuje się rozciągającą się na wiele lat uniwersalną historią konfliktu pokoleń, traumy i presji, które niestety odnajdziemy w niejednym polskim domu. Okraszona wybitną ścieżką dźwiękową, tożsamą z gustem Tomka Beksińskiego, opowieść jest masterclassem na każdej płaszczyźnie realizacyjnej – od znakomitego aktorstwa, przez zdjęcia i umiejętne wykorzystanie efektów specjalnych, po reżyserię i scenariusz. To mały, wielki film o zwykłych, a jednak niezwykłych ludziach. Matuszyński zaliczył debiut wręcz wzorcowy.

Norbert Kaczała


13. Przesłuchanie, reż. Ryszard Bugajski (1982, 1990 – 15. FPFF)

„Przesłuchanie” / mat. TVP

Mój tata wspominał, iż po seansie Przesłuchania jedyne, co siedziało w głowie jego i jego kolegów, to pobicie pierwszego milicjanta, którego spotkają na ulicy. Nie traktowałem tej „anegdoty” zbyt poważnie – aż do momentu, gdy sam obejrzałem film. W trakcie seansu jest się zamkniętym razem z Antoniną. Chce się miotać, bronić i wziąć odwet. Fenomenalna reżyseria Bugajskiego sprawia, iż centralny konflikt filmu jest zarazem niezwykle intymny i uniwersalny. Wybitni Janda, Ferency i Gajos na niespełna dwie godziny przestają być aktorami w rolach – ich konflikt jest zbyt żywy i realny. Major „Kąpielowy” i porucznik Morawski istnieją. Z drugiej strony, choć zło ma w filmie wyraźną twarz, prawdziwie rozsierdza fakt, iż za okrucieństwem człowieka stoi absurdalna bezczelność systemu. Niezwykle łatwo wpaść w wir emocji Przesłuchania – niesprawiedliwość wymierzona z urzędu intuicyjnie wydaje się doświadczeniem bliższym, niż obiecywałaby to fasada codzienności.

Rafał Skwarek


12. O-bi, o-ba: koniec cywilizacji, reż. Piotr Szulkin (1985, 10. FPFF)

„O-bi, o-ba: koniec cywilizacji” / mat. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Szulkin w filmie O-bi, o-ba: Koniec cywilizacji stworzył jedną z najbardziej interesujących i przenikliwych dystopii w polskim kinie. Akcja rozgrywa się w betonowym schronie po apokalipsie nuklearnej, gdzie resztki ludzkości żyją w oczekiwaniu na mityczną Arkę, która ma ich ocalić. Jednak ten postapokaliptyczny anturaż to nie cel sam w sobie, ale genialny „koń trojański”, pozwalający reżyserowi opowiedzieć o realiach stanu wojennego i totalitarnej opresji w sposób, którego cenzura nie mogła bezpośrednio zakazać. Kluczowym elementem filmu jest mit Arki, stworzony przez władzę w celu utrzymania w ryzach zdesperowanej ludności. To paląca alegoria propagandy, która, niczym fałszywa obietnica lepszej przyszłości, utrzymuje ludzi w stanie zbiorowego otępienia i posłuszeństwa. Film pokazuje, jak ludzkość pozbawiona realnej nadziei ulega degradacji, a apatia i dulszczyzna stają się nową normalnością. Klaustrofobiczne kadry i skupienie na psychologicznej dezintegracji bohaterów są świadomym wyborem estetycznym, który pogłębia alegoryczny wymiar opowieści.

Maciek Kulbat


11. Zabij to i wyjedź z tego miasta, reż. Mariusz Wilczyński (2020, 45. FPFF)

„Zabij to i wyjedź z tego miasta” / mat. Gutek Film

Mariusz Wilczyński w Zabij to i wyjedź z tego miasta tworzy animację, która bardziej przypomina intymny pamiętnik niż klasyczną filmową narrację. To dzieło powstawało przez kilkanaście lat i nosi w sobie ciężar czasu – pełne jest wspomnień, nieobecności i tęsknoty. Jednocześnie to portret Łodzi – miasta surowego, melancholijnego, pełnego sprzeczności – które staje się krajobrazem egzystencji bohaterów. To jest mi szczególnie bliskie, bo jako łodzianka wiem, iż ta miejska codzienność nie jest tylko tłem – potrafi wgryźć się w pamięć i na trwałe odcisnąć się w sposobie, w jaki przeżywa się świat. Surowa kreska, przygaszone barwy i plastyczność kadrów przypominają szkicownik emocji – intymny, szczery, momentami bolesny. Wilczyński nie tyle opowiada historię, co zaprasza do wejścia w swoją własną pamięć, a wraz z nią – w pamięć miasta, które samo staje się bohaterem filmu.

Magda Wołowska


Ostatnia część zestawienia już wkrótce!

Koordynacja: Jakub Nowociński
Korekta: Jakub Nowociński, Oliwia Kramek



Idź do oryginalnego materiału