Choć dziś uważany jest za jednego z najbardziej utalentowanych aktorów swojego pokolenia, droga Tomasza Schuchardta do samoakceptacji była długa i wyboista. Dorastał w popegeerowskiej wsi, wstydził się korzeni, zmagał się z kompleksami i przez lata ukrywał prawdę o sobie. Dziś otwarcie mówi o wstydzie, przemianie i wewnętrznym dojrzewaniu. I właśnie to czyni go tak autentycznym.
Tomasz Schuchardt - od Sobowidza do czerwonych dywanów
Choć aktor zyskał popularność dzięki rolom w takich serialach jak "Skazana", "Rojst. Millenium" czy "Wielka woda", jego dzieciństwo nie miało nic wspólnego z błyskiem fleszy. Dorastał w Sobowidzu na Pomorzu - małej, popegeerowskiej wsi, o której przez lata nie chciał mówić głośno. Gdy w liceum pytano go, skąd pochodzi, odpowiadał, iż z Gdańska.Reklama
Jak sam dziś przyznaje, był to etap wyparcia i wewnętrznego wstydu, z którym nie potrafił sobie poradzić. Wolał przybrać maskę klasowego klauna niż zmierzyć się z poczuciem niższości. "Zamiast rzucić się w wir nauki, uciekałem w wygłupy. W tym byłem świetny" - mówi w rozmowie z magazynem.
Choć od premiery jego debiutu w "Chrzcie" Marcina Wrony minęło już wiele lat, Tomasz Schuchardt wciąż nie czuje się dobrze w medialnym świecie. W blasku reflektorów bywa rzadko - choćby po otrzymaniu prestiżowej nagrody Orła za jedną z ostatnich ról nie pojawił się na gali. Zamiast tego wybrał czas z córką. "Blask fleszy to nie moja bajka. Są ludzie do tego stworzeni, ja mam z tym problem" - przyznał.
W tym samym wywiadzie mówi również o trwającej od trzech lat terapii. To właśnie ona pomogła mu lepiej zrozumieć siebie i przestać się ukrywać - zarówno przed światem, jak i przed samym sobą.
Tomasz Schuchardt - przemiana i praca nad sobą
Jeszcze niedawno Schuchardt próbował być "duszą towarzystwa" - głośny, zabawny, zawsze w centrum uwagi. Jak sam mówi, to był sposób na przetrwanie. Ucieczka od niepewności, odcisniętej przez lata życia na wsi i porównywania się do rówieśników z miast. - Na wsi nie miałem dostępu do tej samej wiedzy co koledzy z miasta. Czułem wstyd i strach - wspomina.
Dopiero w trakcie studiów w krakowskiej szkole teatralnej zaczął mówić głośno, iż pochodzi z Sobowidza. To przyniosło mu ulgę. - Mogłem wreszcie odkopać dobre i złe doświadczenia, które mnie zbudowały - mówi szczerze.
Tomasz Schuchardt - aktor o wielu twarzach
Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie przeszedł ogromną przemianę. Jak wyznał w wywiadzie, różnica między jego "najszczuplejszą" a "najgrubszą" rolą wynosi aż 50 kilogramów. Nie każdy reżyser umiał to zaakceptować. "Tylko Janek nie krzyczał. Powiedział: 'Świetnie! Takiego cię chcę'" - wspomina pracę z Janem Holoubkiem na planie "Wielkiej wody".
I choć sam nie lubi, gdy ktoś go chwali, nie da się ukryć, iż jego szczerość, skromność i ogromna aktorska wrażliwość czynią go jednym z najbardziej wyrazistych artystów współczesnego polskiego kina.